45323928 - Pod tym numerem gadu-gadu powiadamiam o wszelkich nowościach na blogu. Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, sugestie czy skargi, śmiało piszcie.

niedziela, 18 listopada 2012

One-shot/ ...And what am I supposed to say when I'm all choked up and you're okay?

Niemcy, Hamburg 2012 rok;

Noc. Niebo przybrało kolor kobaltowy, a na jego tle mieniły się setki, miliony, a nawet i tysiące malutkich, połyskujących gwiazd, które wydawać by się mogło były ze szczerego złota. W Hamburskiej metropolii od dobrych kilku godzin panowała cisza i ciemność. Był bowiem sam środek tygodnia. Od czasu do czasu po pustej ulicy przejechał samochód na niemieckich blachach. Gdzieniegdzie słychać było miauczenie bezdomnego dachowca, które odbijało się niczym echem, bądź bezpańskiego kundla wałęsającego się po pustych zakamarkach. Szara rzeczywistość. 
Jedno z najbogatszych, prywatnych osiedli w Hamburgu. Kilka ogromnych rozmiarów budynków pięło się do góry. W jednym z nich na przedostatnim, dwudziestym dziewiątym piętrze, w jednym z penthouse'ów świeciło się przyciemnione światło. W tle widać było cień. Ciemna sylwetka należała do mężczyzny. Stał tuż przy szklanej ścianie dzięki, której przed nim rozpościerał się nieziemski widok. Panorama Niemieckiego miasta o tej porze nocy była obłędna. Wprost nie do opisania. Miasto ciche, ciemne, puste. Niczym opuszczone wraz z mieszkańcami, którzy oddali się w objęcia Morfeusza - przygotowywało się na nowy, kolejny, pracowity dzień. Sylwetka poruszyła się. Mężczyzna przyparł do przeźroczystej szyby przedramię opierając się praktycznie całym ciężarem ciała.  Szyby były na tyle grube, że mógł sobie na to pozwolić. Czarne, długie włosy pozaplatane w dredy okalały jego smukłą, zmęczoną twarz. Kilkudniowy zarost dodawał mężczyźnie charyzmy. Brązowe, orzechowe często mylone z czekoladowym odcieniem oczy zmieniły się. Nie było ani krzty tego samego spojrzenia pełnego aspiracji, pasji, namiętności. Ono było puste. Po prostu puste. Wypełniała je niesamowita pustka... Jak studnia bez dna. To samo spojrzenie niegdyś pełne emocji, teraz nie miało ich wcale.  Było zimne. Cholernie zimne i obojętne na wszystko co go otaczało. Był obojętny na ból, cierpienie, miłość. Na ludzi, którzy byli przy nim... Posiadał bardziej oziębłe i lodowate spojrzenie niż sama królowa lodu. Czy można aż tak się zmienić? Tak. Życie to dziwka. Nieustannie się pierdoli. A my za każdym razem przeżywamy rozczarowanie patrząc jak nasz los się pieprzy z minuty na minutę coraz bardziej. I jak tu być optymistą? Najrozsądniejszym rozwiązaniem jest bycie realistą.

Tak. Ten mężczyzna o oziębłym spojrzeniu to ja. Pozwólcie, że się przedstawię. Nazywam się Tom Kaulitz. Mam dwadzieścia trzy lata na karku, a życie uwielbia pierdolić mnie w dupę. Tuż po rozpadzie Tokio Hotel w lutym 2012 roku przeniosłem się z powrotem do Niemiec. Bill został w Ameryce. Rozwija się jako stylista, dekorator wnętrz oraz projektant mody. A ja? Wybrałem Hamburg. Zawsze lubiłem to miasto.  To było moje miejsce na Ziemi. Razem z Georgiem Listingiem założyłem dobrze prosperujące studio nagraniowe. Każdy z nas po rozpadzie zespołu musiał na nowo stanąć na nogach. Pójść swoją własną ścieżką. Nie ukrywam w tym swojej winy i nigdy ukrywać jej nie będę. Zespół przestał istnieć przeze mnie. Przedawkowałem. Sięgnąłem dna. Nic się dla mnie nie liczyło oprócz narkotyków, alkoholu i dziwek. Co więcej, dalej bez tego nie potrafię się obyć. Jestem narkomanem, alkoholikiem i lubię seks. Życie jest po to aby z niego korzystać. Jednak jak widać ja korzystam z niego podwójnie, a może i nawet potrójnie. Nie oszukujmy się... Jak masz pieniądze, możesz mieć wszystko. Możesz sięgnąć nieba, obracać się w najwyższych sferach, przebierać w najlepszych panienkach, spijać najlepsze trunki i jeść przysłowiowe wisienki z tortu. Tak, jestem Tom Kaulitz narcystyczny casanova, który nie dba o niczyją opinię. Otaczający się ludźmi jedynie tymi, którzy na to zasługują. Pieprzący najdroższe dziwki, a za sprawą jednego spojrzenia i uśmiechu mogę mieć wszystko to czego dusza zapragnie. Zazdrościsz? Powinieneś. Tu życie toczy się na moich zasadach i każdy rozsądny człowiek o tym wie. Nikt nie wchodzi w drogę Tomowi Kaulitz. 




*



Straciłem rachubę czasu. Nie wiedziałem, która jest godzina, jaki dzisiaj jest dzień. Siedziałem na zamszowej, czerwonej sofie w kształcie księżyca, która znajdowała się praktycznie na samym środku przestrzennego salonu. W palcach obracałem zwinnie skręconego jointa. W powietrzu unosił się zapach świeżo rozkruszonego topa, a tuż po chwili jego zapach, gdy go podpaliłem. Zaciągnąłem się mocno i przytrzymałem dłuższą chwilę dym w płucach. Po chwili gęste niemalże białe obłoczki unosiły się nad moją głową. Z każdym buchem czułem się coraz bardziej błogo i lekko. Na szklanym stoliku przede mną leżała mała przeźroczysta torebeczka wypełniona po brzegi białym, sypkim proszkiem. Kokaina. Moja jedyna miłość. Biała przyjaciółka na dobre i na złe. Była jak lekarstwo na cały ten pojebany syf. Na cały pierdolony świat, który mnie otaczał. Kokaina była jak kobieta. Dawała tyle samo radości co dziwka podczas ostrego seksu. Ta sama euforia. Ta sama błogość i spełnienie. Tyle, że ona pozostawała na dłużej.
Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk stukania do drzwi. Odgiąłem głowę do tyłu spoglądając zamglonymi oczami w stronę małego przedpokoju skąd dochodziło stukanie. Gdyby tak chciało mi się jeszcze tam iść... Z ledwością podniosłem się i ciężkim krokiem skierowałem się w tamtą stronę.  Gdy stałem tuż przed drzwiami chwyciłem za mosiężną klamkę i pociągnąłem do siebie z zamachem.

- Nie zamawiałem dzisiaj dziwki. - odparłem po chwili namysłu gdy moim oczom ukazała się wysoka aczkolwiek drobna brunetka. Patrzyłem na nią i mógłbym przysiąc  że własnie jej boskie, pełne i kuszące usta skrzywiły się na dźwięk mojego zachrypniętego głosu.  Uniosłem do góry lewą brew, a mój wyraz twarzy ukazywał zdezorientowanie całą tą sytuacją. Jedyne co utkwiło mi z jej wyglądu w głowie to te usta. Te pełne, wydatne, kuszące usta... Nagle poczułem niesamowitą chęć pocałowania ich... Jednak szybko się opamiętałem.

- Zjarałeś się? - skądś kojarzę ten głos. Delikatny, melodyjny, kobiecy. Przeszły mnie ciarki. Zmrużyłem oczy, a na moim czole pojawiły się poziome linię gdyż je zmarszczyłem. - I po co ja się pytam. Oczywiście, że tak.  - znowu się odezwała, a tuż po chwili niemalże wepchnęła mnie do mojego mieszkania wpychając się do środka. Cofnąłem się kilka kroków, a dziewczyna zwinnie wyminęła moje ciało. Co jest grane?

- Nie mów, że mnie nie pamiętasz Tom. - odparła nieco spokojniej. Jej ciało wykonało obrót i z powrotem stała twarzą do mnie. Uniosła brew do góry, a jej twarz nabrała charakterystycznego wyrazu. Była taka realna i nie realna w jednym. Miała w sobie tyle sprzeczności, które widać było gołym okiem. - Nie pamiętasz...

- Eeee... - wydałem z siebie dziwny dźwięk, a moja twarz w dalszym ciągu nie ukrywała zdziwienia. Ugh, gdybyście czuli to co ja. Nie polecam takich sytuacji podczas upalenia się ziołem. To tak jakbyście na siłę próbowali wytrzeźwieć jednak wszystkie próby idą na marne. Kurwa.

- To ja, Antja. - odezwała się ponownie. - Poznaliśmy się rok temu. Na odwyku... - jej słowa dały mi do myślenia. Wszystkie wspólne wspomnienia niczym obrazy odświeżyły się w pamięci, a na mojej twarzy pojawił się nikły, figlarny uśmiech. O tak, tej dziewczyny nie zapomnę do końca życia. Oprócz tego, że wspaniale się pieprzyła to była idealną kompanką do zwariowanych akcji. Nie sposób wszystkiego spamiętać i o wszystkim opowiedzieć. Uwierzcie. Tyle się wydarzyło...

- Teraz pamiętam. - odparłem nieco weselej podchodząc żwawym krokiem do brunetki. Tuż po chwili trwaliśmy w objęciach. Była taka ciepła...

- Ładnie się urządziłeś widzę. - odparła wesoło rozglądając się zaciekawionym wzrokiem po penthousie. - Słyszałam o zespole. Przykro mi z tego powodu, naprawdę. Byliście świetni!

- Nie zaczynaj. Było minęło, każdy poszedł własną drogą. - machnąłem ręką.

- Twoja niewiele się zmieniła. - rzekła hardo. Zmarszczyłem czoło wlepiając swój przeszywający wzrok w jej zdeterminowaną twarzyczkę. - Myślałam, że z tym skończyliśmy.

-  My? - zdziwiłem się. Jednak po chwili kontynuowałem obojętnym tonem. -To nie takie proste...

- Nie, Tom. To Ty to utrudniasz. - jej słowa zabolały? Nie. Tak na dobrą sprawę starałem się nie słuchać tego co do mnie mówiła. Jej usta poruszały się zgrabnie, a z nich wydobywał się dźwięk. Dźwięk, który ignorowałem. - Słuchasz mnie Kaulitz? - zwróciła się po nazwisku. Moje spojrzenie mimowolnie z jej ust przeniosło się na kocie, zielone oczy brunetki. Nie lubiłem tego. Jeżył mi się włos na karku gdy słyszałem jak ktoś zwracał się do mnie po nazwisku. Poruszyłem się niespokojnie, a dłonie zacisnąłem w pieści aż pobielały kłykcie.

- Wiesz, ze tego nie toleruję. - odparłem szorstko podchodząc do okna.

- Inaczej do Ciebie nie dotrę, Tom.

- Nikt Ci nie każe. Ktoś Cię tu w ogóle zaprosił? - z sekundy na sekundę stawałem się coraz bardziej obojętny i szorstki. Usłyszałem kroki. Była coraz bliżej mnie. Poczułem dłoń na swoim ramieniu. Przeszło mnie ciepło.

- Daj sobie pomóc. - odwróciłem głowę w jej stronę. Na jej twarzy malowała się troska. Niepotrzebna. Doskonale sobie radziłem...

- Pomóc? Nie potrzebuję pomocy. - odparłem hardo przymrużając oczy. - Taki był twój cel? Chcesz mi pomóc, choć tak naprawdę sama jej potrzebujesz. To jest żałosne Antja. - zaatakowałem ją.

- Nie, Tom. To Ty jesteś żałosny. - krew się we mnie zagotowała. Zerwałem się jak oszalały, a tuż po chwili plecy brunetki uderzyły o ścianę z impetem. Z jej ponętnych, pełnych ust wydobył się cichy jęk. Miała zamknięte oczy, czułem i widziałem jak cała drżała. Bała się. Bała się mnie. W moich oczach zażył się ogień. Byłem wściekły. Złość sięgała zenitu. Ja żałosny? Tom Kaulitz nie jest żałosny! Uchyliła powoli powieki. Ta kocia zieleń jej oczu... Głęboka, pełna emocji. Widziałem strach w tym spojrzeniu... Zastygłem.

- Nigdy więcej nie waż się tak mówić. - wysyczałem przez zaciśnięte zęby, a uścisk na szyi brunetki rozluźnił się nieco. Nasze ciała w dalszym ciągu przylegały do siebie mocno. Czułem jej zapach. Jaśmin. Pachniała jaśminem, a jej włosy owocami. Czułem szybkie, rytmiczne bicie serca. Ponownie spojrzałem na jej wydatne, brzoskwiniowe usta. Tak kuszące, cholernie kuszące...  Nie wytrzymałem. Zbliżyłem swoją twarz do jej i musnąłem wargi brunetki. Oszołomiona znieruchomiała. Musnąłem je po raz drugi, pewniej i śmielej. Smakowały jak truskawki. Takie miękkie. Zapragnąłem więcej. Pogłębiłem pocałunek. Mój język rozchylił delikatnie jednak zdecydowanie jej wargi i wtargnął do środka. Oddała się. Oddała się zupełnie moim pieszczotom. Całowałem zawzięcie i żarliwie. Pewnie i rozkosznie. To była gra zmysłów... Poczułem przypływ gorąca. Nagle powietrze wokół nas stało się gęste i ciepłe. Po chwili zapanowała duchota. Od środka krzyczałem. Gotowałem się. Czułem jak wszystkie emocje kłębiły się we mnie czekając aż wszystko wybuchnie... Dłonie dziewczyny powędrowały pod moją koszulkę. Gładziła opuszkami palców po moim ciele. Przeszedł mnie dreszcz. Szybko pozbawialiśmy się swoich ubrań.  Moja koszulka, jej bluzka. Moje spodnie, jej stanik... Kurwa, pragnąłem jej tak bardzo. Czułem jak moje podniecenie staje się coraz mocniejsze. Brunetka poddawała się każdemu mojemu zabiegowi i pieszczotom. Nie trzeba było być geniuszem żeby wiedzieć, iż wylądowaliśmy w łóżku.  Pieściliśmy siebie nawzajem. Każdy dotyk był taki dokładny. Seks ten był bardzo dobry. Dziki i nieco perwersyjny. Pieprzyliśmy się trzy razy w ciągu jednego dnia. Ochota nie mijała mi. Ta dziewczyna miała w sobie coś, co cholernie mocno mnie przyciągało... Miała coś czego innym kobietom brakowało.  Potrafiła mnie urzec w sposób jaki inne nie umiały.

- Nie jestem Twoją kolejną zabawką, Tom. - odezwała się zaczerpując co chwilę powietrza. Jej w dalszym ciągu przymglone oczy spoglądały w moją stronę. Twarz miała bez jakiegokolwiek wyrazu. Przez chwilę wydała mi się zużyta.

- Taak... Własnie w doskonały sposób mi to pokazałaś. - zakpiłem z niej przewracając teatralnie oczami. Tuż po chwili spoglądając w jej stronę na mojej twarzy ukazał się bezpruderyjny uśmiech. Sięgnąłem po skręta. Odpaliłem zapalniczkę i podpaliłem jego końcówkę zaciągając się mocno. Marihuana. Moja druga miłość. Joint po seksie był równie dobry jak i przed. On zawsze jest dobry, zawsze smakuje tak samo, a mi będzie ciągle mało.

- Nie poznaję Cię Tom.

- Zmieniłem się jak widzisz. - odparłem wypuszczając gęsty, biały dym z płuc. Po chwili kontynuowałem swoją wypowiedź. - Tamten Tom był naiwny.

- Miał uczucia w przeciwieństwie do Ciebie. - zaznaczyła.

- To uczucia do tego stanu mnie doprowadziły. Zrozum to wreszcie. - mój głos znowu stał się nieprzyjemnie zimny, a oczy bez wyrazu. Zaciągnąłem się kilka razy. Zapach trawy w błyskawicznym tempie rozszedł się po całym mieszkaniu.

- Tak masz rację. Najprościej wyzbyć się emocji i nic nie czuć. Jesteś tchórzem. - to był cios poniżej pasa. Zacisnąłem zęby... Złość gotowała się we mnie ponownie dzisiejszego dnia. Ta kobieta doskonale wiedziała jak wyprowadzić mnie z równowagi.

- Teraz będziesz się na mnie wyżywać, bo Cię przeleciałem? - zakpiłem śmiejąc się gorzko.  Nie musiałem długo czekać by poczuć na swoim policzku piekący ból. Dostałem w twarz. Jednak mimo to nie pożałowałem swoich słów.  - Masz ciętą rękę jak na dziewczynę. - odparłem spokojnie.

- Cholera, do Ciebie nic nie dochodzi? - oburzyła się rozkładając ręce.

Nie odpowiedziałem. Wstałem z łóżka i podszedłem do małej komody na przeciwko łóżka. Wyjąłem z niej mały pakunek, a także lusterko i portfel. Po chwili z powrotem siedziałem na łóżku. Rozsypałem biały proszek na lusterko, a wyjętym wcześniej banknotem z portfela rozdzieliłem go na trzy długie kreseczki. Zwinąłem banknot w cieniutki rulonik i przystawiłem go do nosa. Pierwsza kreska zniknęła... druga, trzecia. Wciągnąłem proszek dobrze i spojrzałem w stronę brunetki.

- Chcesz?  - wyciągnąłem w jej stronę rulonik.

- Zwariowałeś?!

- Nie zgrywaj takiej cnotki Antja. Doskonale pamiętam co wyrabialiśmy na odwyku. Nie chciałabyś tego powtórzyć? - uśmiechnąłem się cwaniacko obracając w palcach zwinięty banknot. Dziewczyna zmieszała się. Widziałem jak walczyła sama ze sobą przez chwilę. Ulegnie mi. Zawsze ulegała.

- Cholera, Kaulitz...  - wyrwała z mojej dłoni banknocik i delikatnie chwyciła za lusterko na którym wysypałem nowy proszek. Podzieliła go na trzy ścieżki i szybko wciągnęła każdą po kolei.

- Grzeczna dziewczynka. - oblizałem usta zahaczając językiem o metalowy, zimny kolczyk.

Nie trzeba było długo czekać na efekty. Szybko poczułem jak ogarnia mnie euforia. Czułem się coraz lepiej. Ogarniała mnie błogość... A jedyne co mój mózg potrafił jeszcze zarejestrować to półnaga brunetka siadająca na moich kolanach. Tuż po chwili zaczęła mnie drapieżnie całować, a mój mózg przestawał racjonalnie myśleć...




Niemcy, Hamburg 2013 rok;

Pierwszy września. Dzisiejszego wieczoru świętowałem swoje dwudzieste czwarte urodziny. Jeden z Hamburskich nocnych klubów. Powoli zbliżała się dwudziesta trzecia w nocy. Wewnątrz klubu była masa ludzi. Duchota jaka panowała w pomieszczeniu mieszała się z potem, zapachem alkoholu i dymem papierosowym. Muzyka dudniła głośno. Nie słyszałem nawet własnych myśli. Siedziałem przy jednym ze stolików w loży dla vipów wraz z kumplami. Na okrągłym szklanym stoliku stało mnóstwo różnorodnych trunków począwszy od Whiskey i kończąc na Czystej. Zabawa dopiero się zaczynała dla nas. Czułem jak alkohol dodaje mi przysłowiowych skrzydeł. Mój mózg pracował na coraz to wolniejszych obrotach, a zdrowy rozsądek już dawno poszedł w niepamięć. Kurwa, jak ja kocham ten stan... Jeden z kumpli zawołał kelnerkę. Była młoda i seksowna. Ubrana w obcisłą bluzeczkę i krótką spódniczkę. Na nogach miała wysokie obcasy. Patrząc na nią wyobraźnia nasuwała sama sobie przeróżne obrazy i fantazje... Drugi z kumpli skomentował wulgarnie jej ubiór. Zaśmiałem się perfidnie przytakując mu. Nie kryłem się z tym iż mój wzrok utknął w jej głębokim dekolcie.

- Whiskey z lodem. - odparłem podnosząc swoje bezczelne spojrzenie z jej piersi na oczy. Kelnerka zanotowała zamówienie w swoim małym notesiku po czym odeszła szybkim krokiem.

- Kurwa, idę wyrwać jakaś laskę, bo cisnienie mi się zwiększa. - odezwał się Andreas, mój najwierniejszy i najlepszy przyjaciel. Przytaknąłem mu głową uśmiechając się cwaniacko. Andreas był taki jak ja. Doskonale się rozumieliśmy. Już w gimnazjum wyrywaliśmy i zaliczaliśmy najlepsze laski w szkole. Gdy kelnerka przyniosła moje zamówienie opróżniłem szklankę jednym duszkiem po czym odstawiłem ją na stolik. Postanowiłem również rozejrzeć się po klubie. Przedzierając się przez tłum tańczących ludzi upodobałem sobie jako cel bar stojący tuż przede mną. Oparłem się o niego. Stąd miałem idealny widok na całe pomieszczenie. Czułem jak alkohol przejmuje nade mną kontrolę jednak nie poddawałem się tak łatwo. Nie byłem pijany na tyle, by usiąść w koncie i spać... Ni stąd ni zowąd przede mną pojawiła się cholernie seksowna blondynka. Tańczyła na parkiecie zupełnie sama. Otaczali ją jedynie śliniący się niczym kundle faceci wygłodniali jakichkolwiek kobiecych pieszczot. Zaśmiałem się w duchu. To był naprawdę komiczny widok. Gdyby tylko chciała zrobili by dla niej dosłownie wszystko. Spojrzała się w tańcu kilka razy w moją stronę. Bawiła się, kusiła swoim ponętnym ciałem. Wiedziałem, że sobie pogrywa. Zaczepia... Postanowiłem przejąć pałeczkę. Dj akurat puścił czarną muzykę, hip hopowy kawałek zapowiadał się naprawdę klimatycznie. Stanąłem tuż za blondwłosą dziewczyną i położyłem dłonie na jej tali poruszając ciałem w rytm muzyki. Ocierała się o mnie. Jej ciało przylegało do mojego... Poczułem jej krągłą pupę przylegającą do mojego krocza. Jęknąłem cichutko przymykając oczy. Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem. jej twarz była anielska. Uśmiechnęła się zadziornie, a tuż po chwili oboje doskonale wiedzieliśmy czego pragniemy w tej chwili. Nie zwracając jakiejkolwiek uwagi na bawiących się ludzi podążyliśmy w stronę toalet. Zamykając kopnięciem za sobą drzwi szarpnąłem blondynkę za rękę, a ona natychmiast wylądowała w moich ramionach. Nie patrząc na nic zaczęliśmy się namiętnie całować... Przywarła plecami do zimnych kafelek, a ja do niej. Dźwignąłem jej lekkie ciało, a dziewczyna szybko objęła mnie w pasie swoimi długimi, szczupłymi nogami.

- To jak masz na imię? - szepnęła z ledwością pomiędzy zachłannymi pocałunkami. Jej dłonie były dosłownie wszędzie. Pod moją koszulką, gładziła dłońmi brzuch, tors, szyję, plecy... Długie paznokcie dziewczyny zostawiały po sobie czerwone ślady na mojej skórze.

- Tom. - odparłem całując żarliwie i wulgarnie jej szyję i dekolt.

- Chloe. - szepnęła prosto do mojego ucha przygryzając delikatnie jego płatek. Po moim ciele przeszedł dreszcz.  - Pieprz mnie mocno, Tom. - dodała liżąc mój policzek. Tuż po chwili nasze spojrzenia spotkały się. W jej oczach było coś, coś przyciągającego. Były jak dwa magnesy. Nie musiała dwa razy powtarzać... Reszta potoczyła się sama. Weszliśmy do jednej z kabin. Podwinąłem do góry jej obcisłą, czarną sukienkę, a stringi zadarłem na bok. Sprawnie rozpiąłem spodnie, a tuż po chwili materiał zsunął się na sam dół, lądując na najnowszych air maxach. Wszedłem w nią z impetem. Jęknęła gardłowo. Poruszałem się szybko i mocno. Za każdym razem z jej ust wydobywały się ciche, rozkoszne pojękiwania dzięki którym na mojej twarzy widniał triumfalny uśmieszek.
Po skończonym stosunku siedzieliśmy w kabinie paląc krak w fifce. Nie było mi dużo trzeba aby odlecieć... Euforia ogarnęła mnie bardzo szybko. Mózg wyłączył się, a ja razem z nim. Urodziny mogę zaliczyć do udanych...




*




Obudziłem się we własnym łóżku. Głowa mi pękała, jakby zaraz miała eksplodować. Światło dzienne raziło mnie w oczy. Kurwa. W pamięci miałem jedną, wielką, czarną dziurę. Nie pamiętałem praktycznie niczego...  Moim ostatnim wspomnieniem była seksowna blondynka. To wszystko. Spojrzałem w stronę komody. Tam bowiem znajdowało się wszystko czego teraz było mi potrzeba do szczęścia. Sięgnąłem po gotowego jointa i odpaliłem. Poczułem ogromną ulgę i spełnienie gdy dym dotarł do moich płuc. Przymknąłem powieki z powrotem kładąc się na łóżku. Spełnienie, cudowne spełnienie i błogość...  Nagle usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Poczułem jak głowa zaczyna boleć mnie coraz mocniej... Z całego serca nienawidziłem w tej chwili osoby, która przerywała mi moje męczarnie... Ostatkami sił dźwignąłem się i wyczołgałem w stronę przedpokoju. Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem w moją stronę. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach nikogo nie było. Nagle usłyszałem coś z dołu, ciche gaworzenie, a po chwili płacz dziecka? Niee, to nie możliwe. Zwróciłem oczy ku posadzce.... Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia. Zesztywniałem... Pod moimi drzwiami, na wycieraczce w małym nosidełku leżało dziecko... Co to kurwa ma być? Ktoś sobie ze mnie jaja robi? Zacząłem się denerwować. Kto normalny zostawiłby dziecko pod czyimiś drzwiami. No kto do cholery jasnej? Mrugnąłem kilka razy wlepiając oczy w niemowlaka, który przyglądał się mi z zaciekawieniem. Przyjrzałem się dziecku bliżej, tuż obok jego rączki leżała koperta. Szybko ją chwyciłem i otworzyłem. To był błąd...


Tom, 

Tak, nie wydaje Ci się... to Twoje dziecko, a raczej nasze. Zostawiam je pod Twoją opieką ponieważ mam głęboką nadzieję iż dzięki niemu inaczej spojrzysz na świat. To nie są żarty. Stąpasz po cienkiej linii, Tom. Daj sobie pomóc. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to iż trzymałam dziecko w tajemnicy... Kiedyś zrozumiesz. Jesteś ojcem i jak przystało na ojca wydoroślej... Ma na imię Mike.

                                                                                                                                      Antja. 


Co kurwa? To się nie dzieje naprawdę... To dziecko jest moje? Nie, ja śnię .. To tylko sen. Tom uspokój się, to tylko sen. Kurwa mać. To nie jest żaden pierdolony sen... Co ja teraz zrobię? Nie nadaję się na ojca. To nie wchodzi w grę. Mam własne życie i swoje problemy. Nie potrzeba mi do tego dziecka. Sięgnąłem szybko po rączkę od fotelika i wniosłem je do mieszkania. Jeszcze by brakowało żeby jakaś wścibska sąsiadka dowiedziała się o tym bachorze. Zacząłem nerwowo chodzić w kółko. Chwila... Antja. Tak zadzwonię do niej... Nie może mnie zostawić tak na lodzie. Przecież ja kompletnie nie wiem jak wychowuje się dzieci!  Sięgnąłem po iPhone'a i wybrałem numer brunetki. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...

- Spodziewałam się, że tak szybko zadzwonisz... - po drugiej stronie usłyszałem melodyjny głos dziewczyny.

- Jaja sobie kurwa ze mnie robisz? Zabieraj to dziecko, ale już! - krzyknąłem do telefonu.

- Nie ma mowy Kaulitz. To Twoje dziecko. Jakoś rok temu nie przyszły Ci do głowy jakiekolwiek konsekwencje więc teraz masz...

- Skąd ta pewność, ze jest moje?

- Przyprzyj się mu. Wygląda dokładnie tak jak Ty... - odparła dużo spokojniej. - Tom, nie mam pieniędzy aby go utrzymać i wychować. Wiem, że będziesz dobrym ojcem. Nie proszę o wiele...

- Pojebało Cię dziewczyno?! Co? Nie, nie rozłączaj się... Kurwa mać! - rzuciłem telefonem o ścianę, a on rozleciał się na kilka części... Mój wzrok ponownie skierował się w stronę spokojnego dziecka. Chłopiec miał duże brązowe oczy, mały zadarty nosek i dokładnie taki sam pieprzyk na policzku... Wyglądał dokładnie tak samo jak ja gdy byłem w jego wieku... Cholera, to mój syn. Koniec z rozpustnym życiem...

- I co ja teraz zrobię? Poprawka, co my teraz zrobimy Mike, hm?




Naszła mnie myśl na napisanie one-shota i oto jest. Po raz pierwszy mam styczność z nim więc nie koniecznie może być udany. Ocenę zostawiam wam. Starałam się jak mogłam. ;-) 

Pozdrawiam,

16 komentarzy:

  1. ta jednoczęściówka zwaliła mnie z nóg ! Dawno nie czytałam czegoś tak świetnego! Szkoda, że nie całe opowiadanie bo fabuła naprawdę nietypowa! Tom i dziecko... aż mnie skręca z ciekawości jakby się nim zajmował!
    Majstersztyk. Jak zawsze z resztą :)
    A sama zapraszam do siebie ;)
    Buźka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Kurczę, nie spodziewałam się, że komukolwiek spodoba się ten one-shot. Cieszę się ogromnie, że przypadł wam do gustu. ;-)

      Pozdrawiam gorąco,

      Usuń
  2. Jak dla mnie to to jest najlepsze co do tej pory przeczytalam, a mam tego troche na koncie. Zaciekawila mnie fabula, na prawde. Fajny material na dalsze pisanie.
    Cos wspanialego :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie? Kurczę, dziękuję. Nie pomyślałam o tym, ze mógłby to być materiał na dalsze pisanie, ale faktycznie... Dziękuję, za pozytywny komentarz! ;-)

      Pozdrawiam gorąco,

      Usuń
  3. Ej, hej, to jest świetne! Idealny podkład na dalszą historię, chociażby drugą część. Chyba jeszcze nigdy czegoś takiego nie czytałam. One-shot świetny pod względem stylistycznym, genialna fabuła i jej rozwinięcie. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Gdyby wszyscy tak pisali, to świat opowiadań byłby piękniejszy :)
    Pozdrawiam! ;*
    Kanka

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde, o kurde. Świetny one-shot! Jestem pod ogromnym wrażeniem! Te opisy, emocje... Świetna robota, poważnie. :) Najbardziej do gustu przypadło mi to, że jednoczęsciówka pisane jest z perspektywy Toma.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jenyy, dziękuję serdecznie za tak przemiłe opinie! :D

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeej, ta jednoczęsciówka jest genialna. Szkoda, że nie pokazałas tego jak Tom zajmuje się synem ;). Fakt... mogłaby być 2 częsć tego one-shota :D

    OdpowiedzUsuń
  7. SAMA WIDZISZ, ŻE LUD CHCĘ KONTYNUACJI TEGO ONE-SHOTA! :D zastanów się nad tym bo trafiłaś na podatny grunt tą historią ! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja będę inna i skrytykuję. Nie zakończyłaś ani jednego opowiadania, a ciągle zaczynasz nowe, które po kilku odcinkach opuszczasz, a zaczynasz inne. Może skup się na jednym, aby chociaż jedno skończyć? OS mi się nie podobał. Za bardzo namieszane. Jestem na nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już pisałam powyżej, krytyka jest mile widziana. Tak, fakt, faktem masz rację - mam słomiany zapał. Ale to opowiadanie skończę.

      Pozdrawiam,

      Usuń
  9. Moim zdaniem także niesamowity one-shot. Nie prawda, że za bardzo namieszane! Wręcz przeciwnie wszystko jest tak jak być powinno! :) I fakt, że powinna być częsć 2 :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie także ta jednoczęsciówka powaliła z nóg. Dobrze napisane. Nie zauważyłam błędów stylistycznych, co się ceni ;). Świetna fabuła i dobry motyw na dalszy ciąg. Byłoby fajne opowiadanie z tego one-shotu co jak widać nie tylko ja zauważyłam ;). Genialnie opisujesz uczucia, a także to co otacza twoich bohaterów. Wielkie brawa. Z tego co zauważyłam lubisz pisać o tym "złym" bezuczuciowym Tomie. Wychodzi Ci to! Z niecierpliwością będę czekać na kolejną cześć.

    Całuję,

    OdpowiedzUsuń
  11. no to, że ja wciąż czekam to już chyba pisac nie musze :D i w sumie nie wiem na co. I na tamto opowiadanie i na przekonanie Cię do pisania o Ojcu Tomie haha ;3
    ale tekst "ojciec Tom" hahaha xd

    tak czy inaczej wielkie dzięki za komentarz. Ciesze się, że Ci się podobało. Doceniam to, naprawdę.

    Pozdrawiam również! i weny życzę ! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze raz dziękuję! ;-) To motywuje naprawdę.

    Pozdrawiam gorąco,

    OdpowiedzUsuń
  13. No tak, ja też mam nadzieję, że zechcesz kończyć opowiadanie,a potem znowu zajmowac się innymi :D Nie lubię na ogół one-shotów, ale ten wyjątkowo przypadł mi do gustu C: bardzo fajnie naopisany, przjemnie się czyta... jest tak, jak byc powinno :D Ale nie mnie oceniać, w końcu piszesz naprawde świetnie C: Ok, idę nadrabiać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń