45323928 - Pod tym numerem gadu-gadu powiadamiam o wszelkich nowościach na blogu. Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, sugestie czy skargi, śmiało piszcie.

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział siódmy

A więc tak. Na samym początku przyznam się, że cieszy mnie powrót do blogowania. ;-) Jakby nie patrzeć brakowało mi tego kurcze. Wakacje lecą jak szalone, co? No nic, nie zawracam wam głowy. Enjoy!




Spotykanie się z Kaulitzem miało całą masę zalet, jednak ten „związek” był niewolny od wad, a zwłaszcza jednej. Mianowicie chodziło o uczucia. Nie, nie te małostkowe i ulotne. Tu chodziło o te głębsze, dużo piękniejsze i zdecydowanie bardziej trwałe. Tom był pozbawiony serca. Może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale... nie potrafił za grosz wyrażać swoich uczuć. Chował je, szufladkował najgłębiej jak się dało. Nie znał miłości i jak do tej pory sądził, nie zamierzał jej poznać. Ten stan zakochania, miłość to wszystko było bajką. Uważał siebie za realistę, który nie buja głową w obłokach szukając gdzieś na jawie tej jednej, jedynej, najpiękniejszej miłości. Stąpał twardo po Ziemi, czasem potykając się o drobne kamyki. Był kowalem własnego losu.
Yasmine często uważała Toma za skrytego faceta. Choć tak naprawdę nie miał niczego do ukrycia. Bo co tu ukrywać? Jego życie głównie opierało się na muzyce i przelotnym seksie. Uwielbiała go takiego prostolinijnego. Jednakże były rzeczy, które Yas przeszkadzały w owym muzyku. Ona nie była taka do końca bez uczuciowa. Pragnęła się zakochać, naprawdę... Jednak w chwili, w której na drodze niebieskookiej pojawił się Tom Kaulitz, jej plany prysnęły niczym bańka mydlana. Zyskała nowe doświadczenia. Coraz częściej potrafiła być nieugięta i postawić na swoim. Obserwując brązowookiego mogła trzeźwiej spoglądać na cały świat. Jednak gitarzysta już na początku tego całego „romansu” prosto z mostu wyjaśnił reguły tejże gry, które brzmiały bardzo prosto i na krótką chwilę racjonalnie, otóż: zero miłości i rozczulania się nad sobą. Nic trudnego, prawda?

Do czasu...

Od ich ostatniego spotkania minął tydzień. W ciągu tych siedmiu dni odrobinę pozmieniało się w życiu jasnowłosej Yasmine. Chociażby to, że ponownie przemeblowała swój uroczy salon lub to, że na jej ciele pojawił się nowy nabytek, a prościej mówiąc niewielki choć urzekający tatuaż. Niektóre poglądy dziewczyny również obrały inny tor, a z kolei jej życie nabrało nieco ciekawszych wrażeń. A to wszystko za sprawą chwili odetchnienia, przemyśleń i swobody.

Poniedziałek. Początek tygodnia. Godzina szczytu. Tu w Kalifornii ta pora dnia była naprawdę męcząca. O ile prościej, łatwiej i przede wszystkim szybciej było wracać pieszo z pracy, przemieszczać się w ten sposób po mieście niż męczyć się w nieustającym korku na autostradzie jak i drogach w kalifornijskim miasteczku.
Niebieskooka przemierzała własnie jedną z uliczek Los Angeles. Ubrana w jedne ze swoich ulubionych jeansowych szortów i szyfonową czarną koszulę oraz koturny szła wolnym krokiem z delikatnym uśmiechem na opalonej, aksamitnej twarzy. Leciutki powiew letniego powietrza przeczesywał jasne pukle blond włosów, które dzisiaj uwolnione były od jakiegokolwiek zaczesania.  Na prawym ramieniu kobiety zwisała jaskrawa, żółta, niewielkich rozmiarów, skórzana torebka. Jej spacer praktycznie rzecz biorąc nie miał konkretnego sensu. Wyszła z domu jedynie w celu przewietrzenia się i przy okazji zakupienia świeżego pieczywa i zimnego, orzeźwiającego napoju. Ten poniedziałek był wyjątkowo upalny, a niebo iście błękitne. Swoje kroki niebieskooka skierowała w stronę malutkiego sklepiku na skrzyżowaniu czterech ulic. Jasnowłosa w tej chwili dziękowała w duchu właścicielowi sieciowego sklepu za umieszczenie w nim wentylacji. Rozglądając się po półkach zapełnionych towarem sięgnęła po zwykłą wodę mineralną i parę świeżych bułeczek. Stojąc przy dziale z gazetami jej uwagę przykuł znajomy mężczyzna. Przymrużyła delikatnie oczy przyglądając się wysokiemu, szczupłemu mężczyźnie, a po chwili będąc pewną jego persony podeszła lekkim krokiem w stronę gdzie się znajdował.

- Bill, prawda? - odparła wesoło serwując młodszemu Kaulitzowi serdeczny uśmiech. Przez chwilę patrzyli na siebie z niepewnością, a zwłaszcza muzyk. Jednak po kilku sekundach odwzajemnił szeroki uśmiech i uścisnął  jasnowłosą przyglądając się jej niedyskretnie.
- Tak, zgadza się. - odparł zadziwiająco szybko swoim charakterystycznym głębokim głosem. Serdeczność, aż biła od frontmana niemieckiego zespołu.- Yasmine, przyjaciółka Toma, dobrze zapamiętałem? - upewnił się.
- Yhym. - niebieskooka przytaknęła zakładając kosmyk długich, złocistych włosów za ucho. - Małe zakupy, co? - dodała.
- Tak, w mojej lodówce od dobrych paru dni świeci pustkami, a ja jedynie jadam w restauracjach. Dzisiaj rano stwierdziłem, ze pora samemu coś upichcić, a lodówka sama się przecież nie zapełni. - odparł wesoło wskazując na koszyk, który zapełniony był po same brzegi.
- Już nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam w restauracji. - niebieskooka zaśmiała się perliście. - Jakoś bardziej preferuję domowe jedzenie.
- Przynajmniej masz na to czas! - zażartował ciemnowłosy muzyk.
- To fakt.
- No nic, nie zatrzymuję Cię. Trzymaj się Yasmine.
- Ty również Bill.

Gdy tylko wyszła z małego sklepiku jej iPhone dał o sobie znać. Wolnymi ruchami wygrzebała telefon z torebki po czym odblokowała go.

Co powiesz na kolejną niespodziankę?

Właścicielem tejże wiadomości był nie kto inny jak gitarzysta. Czytając te kilka słów uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie po czym szybko odpisała. Tak, warkoczyk doskonale wiedział jak poprawić jej humor i przyprawić o dreszczyk emocji.  Kolejna wiadomość przyszła w błyskawicznie szybkim tempie. Bowiem muzyk nigdy nie pozwalał Yasmine czekać zbyt długo na swoje odpowiedzi. 

Przyjadę po Ciebie o 21:00. Bądź gotowa. Ach i ubierz się ładnie. XO. 

XO? Zdziwiła się. Od kiedy to Tom Kaulitz posługuje się takim skrótem i jednocześnie wyrażeniem jak „xo”. To było zdecydowanie nie w jego stylu. Jednak mimo to zarumieniła się delikatnie po czym zaśmiała cichutko pod nosem  mrucząc nieustannie dwie literki, którymi zakończył smsa gitarzysta Tokio Hotel. 




*




Powoli dochodziła 20:45. Yasmine nerwowo chodziła po pokoju co chwilę przystając na przeciwko dużego lustra w ozdobnej pozłacanej ramie. Jasnowłosa ubrana była w lekką, zwiewną, szyfonową sukienkę cielistego, a może raczej beżowego koloru. Na grubych ramiączkach zrobionych ala warkocze z materiału. Z przodu dekolt nie był zbyt mocno głęboki, natomiast tył nadrabiał zaległości odkrywając przy tym większą cześć zgrabnych pleców dziewczyny. W pasie materiał był delikatnie zebrany wszytą gumką dzięki czemu sukienka ładnie się marszczyła. Zakończanie jej dołu było nieco efektowne i modne gdyż przód nie zakrywał kolan, a tył natomiast sięgał połowy łydek. Stopy niebieskookiej przyodziane zostały w czarne koturny ala sandałki. Włosy natomiast wyprostowała i związała w wysokiego kucyka. 

Ponownie spojrzała w swoje odbicie lustrzane przygryzając nerwowo dolną wargę, a w głowie wciąż krążyły pytania  „co kombinuje Tom?” , „nie wystroiłam się za bardzo?”.  Co chwilę spoglądała na złoty zegarek firmy Massimo Dutti, któremu towarzyszyła cienka, czarna, skórzana bransoletka z również złotymi, małymi ćwiekami. Przymknęła oczy na kilka sekund po czym otworzyła je i uśmiechnęła się do własnego odbicia. Trochę pewności siebie, prawda? Nawet nie zorientowała się gdy piętnaście minut minęło, a po mieszkaniu rozniósł się tak dobrze jej znany dźwięk dzwonka do drzwi. Zaczerpnęła odrobinę powietrza po czym wypuściła je z malutkim świstem. W połowie drogi do drzwi wejściowych, one same się otworzyły, a w progu stanął nie kto inny jak Tom Kaulitz. Na jego przystojnej, męskiej twarzy widniał szelmowski uśmiech. Przez ułamek sekundy miała nawet wrażenie, że od kolczyka w pełnej wardze muzyka odbiło się światło  dzięki czemu metalowa kuleczka błysnęła dodając mężczyźnie jeszcze większego seksapilu. Oczy gitarzysty skupiły się na sylwetce dziewczyny pożerając ją dosłownie w całości. O tak, zdecydowanie uwadze Yasmine nie umknął fakt, że od razu spodobała mu się kreacja, którą jasnowłosa wybrała. 

- Wyglądasz jak zawsze pociągająco. - odparł zadziornie puszczając w stronę blondynki kocie oczko jednocześnie idąc zdecydowanym i charakterystycznym dla swojej osoby krokiem. Gdy był wystarczająco blisko by czuć ciepło, które biło od jej ciała swój wzrok ulokował w niezbyt głębokim aczkolwiek ponętnym dekolcie po czym na jego pełnych, idealnie wykrojonych wargach pojawił się cwaniacki uśmieszek, na którego widok mdlało tysiące, a może i nawet miliony dziewczyn. - Jednak... - przerwał by swoimi hipnotyzującymi, czekoladowymi oczami spojrzeć prosto w lazurowe tęczówki Yas. - ...chętnie bym już zdjął z Ciebie tą sukienkę. - wysunął z pomiędzy warg język w kolorze dojrzałych malin i przejechał nim po dolnej wardze na końcu jak zawsze bawiąc się kolczykiem.  Sposób w jaki wypowiadał te słowa i patrzył na dziewczynę był nie do opisania. Wydawało by się... Nie, to było pewne, że tą sztukę Tom Kaulitz opanował perfekcyjnie. Nikt nie potrafił wypowiadać słów z tak stoickim spokojem i jednocześnie tak dużą pewnością siebie i wyrafinowaniem. A ten wzrok... tak dosadny, głęboki i przyciągający niczym magnes...  I byłaś już jego. Chociaż nie zrobił nic szczególnego. 
- Tooom. - niebieskooka zaśmiała się cichutko jednocześnie kładąc obie dłonie na umięśnionym torsie mężczyzny okrytym czarnym tiszertem.  - Idziemy? - dodała po chwili nieco poważniejszym tonem przygryzając delikatnie dolną wargę.
Tuż po chwili ruszyła przed siebie pewnym i zdecydowanym aczkolwiek miarowym krokiem. Jasnowłosa odchyliła delikatnie w bok głowę zerkając ponętnie w stronę towarzysza, który w dalszym ciągu stał tam gdzie wcześniej i niczym zahipnotyzowany spoglądał w stronę kuszącej go dziewczyny. 
- Tom, idziesz? - ponownie się zaśmiała perliście. 
- Jasne. - odparł szybko po czym dogonił dziewczynę, która stała w progu czekając aż on dołączy do niej. 
- Mówiłem już, że najchętniej to bym Cię schrupał? - dodał poruszając zabawnie obiema brwiami po czym zaśmiał się charakterystycznie, a jego oczy przy tej czynności śmiały się razem z nim. Nieziemski widok. 
- To może powiesz mi w końcu co to za kolejna niespodzianka? - spytała wsiadając do czarnego Cadillaca, którym przyjechał gitarzysta. 
- Zobaczysz. - odparł zagadkowo Tom puszczając po raz kolejny oczko i uśmiechnął się tajemniczo sam do siebie. 
- Co Ty knujesz, już ja znam ten uśmiech! - dziewczyna siedząc już w wygodnym, skórzanym, dużym fotelu spojrzała badawczo w stronę kierowcy przez chwilę przyglądając się pokerowej twarzy Kaulitza. 
- Ja? Nic nie knuję. - zaśmiał się pocierając wskazującym palcem brodę.

Czarny Cadillac Escalade ruszył przed siebie z małym piskiem opon. 


Pozdrawiam,

środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział szósty


Ten widok zwalał z nóg. Chociaż nie, to mało powiedziane. Widok kalifornijskiego miasta nocą z takiej wysokości był obłędny, wręcz nie do opisania. Tak, to było niczym magia. Czyste granatowe, niemalże wpadające w czerń niebo zwisało nad tysiącami, a nawet milionem malutkich żółtych światełek, które oświetlały amerykańską metropolię. Drapacze chmur nawet stąd wydawały się wysokimi olbrzymami, których końce zdawały się ukrywać ponad tym wszystkim. Los Angeles w tej chwili wydało jej się słusznie nazwane Miastem Aniołów. Bowiem teraz czuła się jak w niebie. Jasnowłosa zupełnie nie wiedziała co powiedzieć. Kto by pomyślał... Po raz pierwszy w życiu poczuła jak zaparło jej dech w piersiach, a oczy nie mogły się nadziwić temu wszystkiemu. Jedno musiała przyznać. Zaskoczył ją. Zupełnie nie spodziewała się takiego posunięcia ze strony dwudziestodwuletniego gitarzysty. Co jak co, ale On nie był typem mężczyzny, który lubił się wysilać i sprawiać kobietom tego typu „przyjemności”. W tych sprawach był prostolinijny, wręcz banalny. Czasem nawet aż za. A przy tym wszystkim leniwy. Ot, Tom Kaulitz. Mężczyzna, który w tej chwili przeszedł najśmielsze oczekiwania Yasmine Vogel. Czyżby koniec świata był bliski?

Od dobrych dziesięciu minut patrzyła rozmarzonym wzrokiem przed siebie starając się cały obraz uchwycić lazurowymi, dużymi oczami, które okalała firana gęstych, długich, hebanowych rzęs. Przez chwilę zapomniała, że muzyk stał tuż obok niej od czasu do czasu spoglądając na jej rozanieloną, uśmiechniętą, dziewczęcą twarz. Wiedział. Doskonale wiedział, że niespodzianka udała się i spełniła swój cel. Lubił ją zaskakiwać. Lubił jej uśmiech. Lubił ją.

- Tu jest... - zaczęła cichutko niebieskooka bojąc się, że gdy tylko przymknie oczy lub powie coś o ton za głośno cały ten krajobraz pryśnie niczym bańka mydlana. - ...nieziemsko, Tom. - odwróciła głowę w stronę gitarzysty uśmiechając się serdecznie w jego kierunku. Mężczyzna w odpowiedzi odwzajemnił uśmiech jasnowłosej po czym włożył obie dłonie do przednich kieszeni jeansowych spodni. Tuż po chwili jego wzrok zagubił się w milionach jasnożółtych światełek, a na jego usta wkradł się triumfalny uśmieszek. Tak bardzo charakterystyczny dla jego medialnej osoby.
Przez dłuższą chwilę zatrzymała swój wzrok na sylwetce towarzysza. Był... Zwyczajny? Nie. To słowo kompletnie do niego nie pasowało. Był jedyny w swoim rodzaju i udowadniał to na każdym kroku. A w tej chwili stojąc tuż obok niej ramię w ramię i spoglądając dokładnie tak jak ona przed paroma chwilami przed siebie była niemal pewna, że ten widok zachwycił go tak samo jak i ją. Tu nie było żadnej innej możliwości. To było L.A. Miasto cudów.

- Niedawno trafiłem tu po raz pierwszy. - odparł zamyślony gitarzysta uśmiechając się zabawnie pod nosem równocześnie spuszczając charakterystycznie głowę na dół. - Później pomyślałem, że pokażę to miejsce osobom mi bliskim. Osobom, którym ufam i są częścią mojego życia. - dodał bezpośrednio, a tuż po chwili kopnął z impetem niewielki kamyk, który od kilku sekund zaczął mu przeszkadzać tuż pod nogami.

Dziewczyna słuchała uważnie słów mężczyzny. Nie chciała mu przerywać, ani się wtrącać gdyż to było by niestosownym nietaktem. Została dobrze wychowana choć często sposób w jaki się zachowywała przeczył temu wszystkiemu.
Po chwili dwudziestodwuletni muzyk podszedł pewnym i zdecydowanym krokiem w stronę jasnowłosej dziewczyny i wpił się brutalnie w jej pełne, malinowe, kształtne usta, które w tej chwili wydały mu się jeszcze słodsze niż kiedykolwiek. A kosztował ich przecież wiele razy. Całował z niebywałą pasją, tak jak nigdy. Poprzez pocałunek chciał przelać wszystkie niewypowiedziane uczucia, które od zawsze się w nim gnieździły gdzieś w środku. Przejechał wilgotnym czubkiem języka po rozpalonych i miękkich wargach dziewczyny zwalniając jednocześnie rozkoszną pieszczotę. Bawił się, drażnił doprowadzając tym dziewczynę do szału, gdyż ta nie myślała o niczym innym jak o ponownym złączeniu ich ust w namiętnym, dzikim pocałunku spragnionych kochanków. Po kilku sekundach odsapnięcia przygryzł zębami delikatnie dolną, wydatną wargę Yasmine, by tuż po chwili ponownie wpił się brutalnie i z niebywałym impetem w jej usta skradając tym samym pożądliwego, żarliwego całusa, o którego wręcz bezgłośnie błagała niebieskooka. Ich języki pieściły siebie nawzajem biorąc garściami coraz więcej przyjemności i doznań. Starszy Kaulitz przejął kontrolę nad całą sytuacją i zaczął iść pewnie do przodu tym samym cofając dziewczynę do tyłu. Jego celem była maska ukochanego auta. Cofając się nawet na ułamek sekundy nie przerwali żarliwych, gorących pieszczot, którymi były pasjonujące i niesamowicie podniecające pocałunki mężczyzny na ustach, policzkach, brodzie, a także i szyi niebieskookiej. Przejął kontrolę nad jej ciałem. Jasnowłosa była niczym marionetka w dłoniach gitarzysty niemieckiego zespołu. Oddawała mu się coraz bardziej z każdym jednym pocałunkiem, który zostawiał niewidzialny ślad na aksamitnej skórze dziewczyny. Jego dotyk niemalże parzył delikatną skórę niebieskookiej. Cholernie ją podniecał każdym jednym gestem, dotykiem, pocałunkiem, oddechem, który przeszywał ją na wskroś, a także tą minimalną odległością, która dzieliła ich ciała od ostatecznego połączenia i ogromnej rozkoszy, która wkrótce miała nastąpić. Obydwoje pragnęli coraz więcej i więcej. Doskonale wiedzieli, że nie poprzestaną na pocałunkach i drobnych pieszczotach. To już nie wystarczało... Przeszli na wyższy poziom zaspakajania swoich potrzeb seksualnych.
Warkoczyk położył kruche ciało towarzyszki na masce samochodu, a sam zawisnął nad nią podtrzymując cały ciężar ciała na obu dłoniach, które oparł o maskę auta. Yasmine objęła długimi, zgrabnymi nogami biodra muzyka, a dłońmi objęła go za szyję tym samym zmniejszając odległość jaka dzieliła ich ciała. Zaczęli pozbawiać siebie nawzajem ubrań, a gdy obydwoje zostali nadzy przeszli do kulminacyjnego punktu, którym był nieprzyzwoity, dziki, ostry seks, za którym tak przepadał Tom. Gitarzysta poruszał się w ciele niebieskookiej mocno i szybko doprowadzając dziewczynę do niebywałej przyjemności i obłędu. Z jej ust wydobywały się gardłowe jęki, które działały na Kaulitza pobudzająco i zmysłowo niczym płachta na rozjuszonego byka. Uniósł głowę do góry przyspieszając tym samym dynamiczne, szybkie ruchy. Dominował. To on nadawał tempa ich stosunkowi. To on tu był Panem i Władcą. Syknął cichutko przymykając jednocześnie oczy gdy poczuł jak Yasmine wbija paznokcie w jego umięśnione plecy i przejeżdża dłońmi po kręgosłupie. Po chwili uśmiechnął się figlarnie spoglądając zamglonymi oczami na twarz Yasmine. Była taka piękna, niewinna, kobieca, seksowna. Była jego, a leżąc tuż pod jego nagim ciałem wyglądała naprawdę pociągająco. Tuż po chwili obydwoje zaczęli szczytować czerpiąc z tej chwili jak najwięcej przyjemności. Po zakończonym stosunku muzyk opadł bezwładnie obok ciała dziewczyny sapiąc głośno. O tak, to było jedno z tych lepszych doznań jakiekolwiek można przeżyć.

- Uwielbiam Cię. - odparł gardłowo nabierając jednocześnie w płuca dużą ilość zimnego, letniego powietrza. Oblizał szybko lubieżnie spierzchnięte usta językiem po czym odwrócił głowę w stronę leżącej tuż obok niebieskookiej. - Uwielbiam się z Tobą pieprzyć, Yas.

Obydwoje zaśmiali się. Jak na przyjaciół przystało – nie wstydzili się niczego. Słów, siebie, spojrzeń, ciszy. Obydwoje byli wręcz stworzeni dla siebie. Dla swoich potrzeb nie tylko seksualnych. Byli niczym Yin i Yang.

- Przywiozłeś mnie tu specjalnie żeby mnie przelecieć, Tom? - spytała śmiało jasnowłosa zerkając rozbawionym i jednocześnie ciekawym wzrokiem w stronę leżącego już, tuż obok mężczyzny. Muzyk niczym zamyślony wpatrywał się w dziewczęcą twarz jasnowłosej starając się orzechowymi, hipnotyzującymi oczami uchwycić każdy detal. - Nie wystarczy Ci sypialnia? - odparła żartobliwie chichocząc perliście pod nosem. Nie zmieszał się ani na chwilę. Wstyd nie był w jego naturze.
- Skarbie, sypialnia staje się już naszą rutyną. - zaśmiał się charakterystycznie, po czym na pełnych ustach starszego Kaulitza ozdobionych metalowym kolczykiem pojawił się lubieżny, cwany uśmieszek. - Trzeba wprowadzić do naszego życia trochę nieprzewidywalnych przygód, nie sądzisz?
- Nieprzewidywalnych? - powtórzyła podnosząc do góry lewą brew. - Wydaje mi się, że „to” było przewidziane co do joty. - uniosła się do góry jasne brwi po czym rozsiadła się wygodnie na masce sportowego Audi R8. Rozbieganym wzrokiem rozejrzała się dookoła szukając swoich ubrań, które poprzez ich nieustanny pospiech wylądować mogły dosłownie wszędzie. Prawą dłonią sięgnęła po koronkowy stanik w kolorze cielistym po czym założyła go na siebie mocując się nieco z jego zapięciem. Tom widząc nieudane próby zapięcia stanika zaśmiał się pod nosem po czym dźwignął się do przodu i usiadł tuż za towarzyszką. Bawiła go ta bezradność. To było takie dziecinne. Dzięki temu czasami mógł zapomnieć o obowiązkach i dorosłym życiu. Swoimi rozgrzanymi, męskimi dłońmi przejął zapięcie z delikatnych i kruchych dłoni Yasmine po czym wyręczył dziewczynę zapinając fikuśne zatrzaski cielistego biustonoszu, który jeszcze przed chwilą z takim zapałem i żarliwością z niej zdejmował. Po chwili nie bacząc na nic pochylił się nad odkrytym karkiem przyjaciółki i zaczął składać na nim delikatne choć bardzo przyjemne pocałunki, a w przerwach pomiędzy nimi mruczał pod nosem sprośne słówka.
- Toooom... - jęknęła, na co muzyk odpowiedział triumfalnym uśmiechem, a jasne światełka w jego oczach zaiskrzyły się mocniej. Powoli miękła. Jak zawsze dopiął swego. - ...Ty nigdy nie masz dosyć, co?
- Przy Tobie nigdy. - odparł bezpośrednio schodząc z pocałunkami na szyję, która również była odsłonięta gdyż niebieskooka Yasmine wcześniej spięła włosy w niedbałego koka często zwanego bałaganem na głowie.
Odchyliła głowę do tyłu pozostawiając tym samym gitarzyście większe pole do popisu. Przymknęła powieki oddając się jego rozkosznym pieszczotom. O tak, w tej chwili jasnowłosa znajdowała się w siódmym niebie. Tom Kaulitz doskonale wiedział co robił i nie zamierzał kończyć z obdarowywaniem jej delikatnej, jedwabistej skóry drobnymi pocałunkami. Za każdym razem wyczuwał delikatną, pobudzającą zmysły woń. Tak pachniała jej skóra odkąd pamiętał, a włosy owocami.





*




Złoty rolex na nadgarstku dwudziestodwuletniego gitarzysty Tokio Hotel wskazywał godzinę 05:41. Obydwoje siedzieli we wnętrzu samochodu mknąc przez jeszcze puste ulice Los Angeles. On, skupiony na drodze prawą dłonią opierał się o wgłębienie drzwiczek prowadząc sportowe cacko jedynie lewą ręką, a raczej dwoma palcami; kciukiem i palcem wskazującym. Radio grało cichutko wolną piosenkę nieznanego im zespołu. Ona, siedziała wygodnie w czarnym, skórzanym fotelu z na wpół przymkniętymi powiekami patrząc się przed siebie. Obydwoje musieli przyznać, że ta noc była pełna wrażeń i emocji.

- Do mnie czy do Ciebie? - spytał nieoczekiwanie muzyk po czym swoje orzechowo-czekoladowe oczy wbił w sylwetkę siedzącej tuż obok blondynki.
Dziewczyna słysząc kojący, zachrypnięty głos towarzysza odwróciła spokojnie głowę w jego stronę.
- Gdzie wolisz. - odpowiedziała uprzejmie po czym podniosła lewą dłoń z kolana i położyła ją delikatnie na prawej dłoni Toma, którą w obecnej chwili zmieniał biegi. Przejechała leciutko palcami po jego skórze dłoni po czym z powrotem odwróciła zmęczony wzrok przed siebie.

Takim sposobem sportowe Audi zatrzymało się przed posesją Toma Kaulitz. Nie spiesząc się ani trochę opuścili wnętrze samochodu po czym obydwoje skierowali się w stronę głównych drzwi wejściowych ogromnego domu.  

Rozdział piąty


L.A. było, jest i zawsze będzie jedną z tych metropolii, które są przez wszystkich podziwiane nie tylko pod względem turystycznym ale także i pod względem modowym. Och, tutaj aż roiło się od wielkich centrum handlowych, ikon stylu i co najważniejsze hollywoodzkich gwiazd, które tym wszystkim „kierowały”. W końcu czymże byłby świat bez ludzi, którzy idealnie umieli sprzedawać styl i kreować własny, za którego głosem szły setki, tysiące, a nawet miliony zainteresowanych kupców? W ten sposób świat się kręcił i wszyscy byli cholernie szczęśliwi. A przecież nikt by nie chciał w wielkim świecie zostać określonym mianem bezguścia, prawda?

Jedną z osób, które lubiły się bawić modą była jasnowłosa Yasmine. O tak, niebieskooka potrafiła z nawet najzwyklejsze ubrania dobrać tak, że inni mogli tylko pozazdrościć jej gustu czy też tak zwanego smaku. Moda ma naprawdę wielu wysłanników, a o większości nawet świat nigdy nie słyszał. Zadziwiające, nieprawdaż?

Tego dnia niebieskooka miała zamiar wybrać się do jednego z ulubionych centrum w samym środku słonecznego kalifornijskiego miasta. Jak praktycznie każda kobieta lubiła zakupy. Czuła się na nich jak hmm... ryba w wodzie. Tak, to doskonałe porównanie.

Złote wskazówki ściennego zegara w kuchni wskazywały godzinę 13:00. Był wtorek. Jasnowłosa stała przy elektrycznej kuchence i postawiła na rozgrzany palnik niewielkich rozmiarów nowoczesny czajnik. Odwróciła się na pięcie po czym podeszła do drewnianej ciemnej szafki wiszącej na ścianie i wyjęła z niej swój ulubiony porcelanowy kubek oraz opakowanie z rozpuszczalną kawą. Cóż, tak niewiele potrzebował człowiek do odrobiny szczęścia. Wystarczyła tylko kawa i odrobinę chwili dla samego siebie. Każdy mógł mieć takie swoje, małe, prywatne, siódme niebo. Niebieskooka Yasmine rozleniwionym ruchem oparła swoje ciało o chłodny blat kuchenny. Gdy jej ciepła, aksamitna skóra zetknęła się z kamiennym blatem poczuła jak przez ciało przeszły ciarki, jednak bardzo szybko przyzwyczaiła się do nieprzyjemnie zimnego mebla. Swoje lazurowe oczy wbiła w czajnik z gotującą się wodą. Patrząc beznamiętnie na odbijającą się swoją sylwetkę w naczyniu nawet nie zorientowała się, że telefon, który znajdował się w salonie zaczął o sobie przypominać. A raczej ktoś nie ubłagalnie zaczął się dobijać przerywając tym samym letarg kobiety. Szybko obudziła się z transu i pobiegła w stronę salonu byleby zdążyć odebrać połączenie. Na wyświetlaczu widniały doskonale jej znane trzy litery alfabetu. W końcu kto inny mógłby się tak dobijać, prawda? Ach, Ci faceci.


Tom.


Przewróciła teatralnie oczami po czym przygryzła pełną, zaróżowioną dolną wargę. Jednak słysząc nieustającą melodię, która wydobywała się z najnowszego modelu iPhona odebrała połączenie przystawiając aparat do prawego ucha. Gdy tylko nacisnęła zielona słuchawkę usłyszała cholernie pociągający i męski głos, który należał do gitarzysty. Och, ile by dała żeby móc słyszeć ten głos non stop. Nigdy jej się nie znudzi... Nie ma mowy. Był zbyt seksowny, pociągający, z odrobiną chrypki, którą gdy tylko słyszał odchrząkiwał niezdarnie, a jednak w dalszym ciągu cholernie pociągająco. Kaulitz, cały Kaulitz. Jego niski baryton doprowadzał ją do kurewsko przyjemnych dreszczy, które jak na złość przechodziły przez calusieńki kręgosłup od dołu do góry. Och, gdyby tylko wiedział... Na pewno wie... Czego to domysły nie zdziałają, nie?

- No w końcu! - odparł lekko poddenerwowany muzyk gestykulując żywo wolną ręką. - Już myślałem, że się nie doczekam...
- Przecież odebrałam. - odparła rozbawiona dziewczyna uśmiechając się rozkosznie sama do siebie. Po chwili legła z małym hukiem na fotel, a palcem wskazującym lewej dłoni bawiła się niezdarnie kosmykami swoich jasnych, długich włosów.
- Mam niespodziankę. - zaczął niezwykle tajemniczo Kaulitz z małą chrypą w głosie. Słysząc ją odchrząknął starając się jej pozbyć. No tak, przecież kto jak kto, ale On nie potrafi się powstrzymać przed czymkolwiek. A już zwłaszcza przed ukryciem niespodzianek...
- Słucham? - niebieskooka zdziwiła się otwierając nieco szerzej swoje duże, lazurowe oczy.
- Dobrze słyszałaś Yas. Mam niespodziankę. - zaśmiał się Tom. Dziewczyna była niemal pewna, że w tym momencie uśmiechnął się triumfalnie i zarazem cwaniacko. Zawsze jego uśmiech przybierał taki charakter gdy wiedział, że dopiął swego lub osiągnął upragniony cel. W tym wypadku celem była Yasmine Vogel.
- Mógłbyś zdradzić jakiś szczegół... - odparła zaczepnie mając nadzieję, że muzyk da się namówić na zdradzenie sekretu, a raczej owej niespodzianki.
- Ani mi się śni Yas. Zresztą... sama się przekonasz niedługo. - rzekł hardo nie zwracając najmniejszej uwagi na prośby dziewczyny. - Przyjadę dziś do Ciebie. - dodał. - Wieczorem.
- Ty tylko wieczorami do mnie wpadasz, Tom. - odparła pretensjonalnie Yasmine odginając głowę do tyłu. Jej gęste włosy kaskadami „pomaszerowały” tuż za ruchem głowy. Niebieskie oczy dziewczyny wpatrywały się intensywnie w śnieżnobiały sufit salonu. Zaciekawiona czekała na komentarz starszego Kaulitza. Jego riposty i żarty zawsze ją bawiły. Tu musiała przyznać. Ten mężczyzna miał ogromne poczucie humoru jak i wyolbrzymione ego. No ale co to by było gdyby wszyscy go opisywali w samych superlatywach? Zresztą pomimo tych wad, których miał zdecydowanie więcej niż cech i tak czy siak opisywali go jako tego „lepszego”.
- Lubię ostry seks wieczorem, przecież wiesz. - głos gitarzysty w tym momencie przybrał charakter jeszcze bardziej pociągającego i seksownego, a dziewczyna słysząc to przymknęła powieki uśmiechając się delikatnie na wspomnienie wspólnych chwil z Kaulitzem.
- Yhyyym. - mruknęła niczym kotka na co muzyk uśmiechnął się frywolnie, a po chwili roześmiał do telefonu. Taaak, doskonale zdawał sobie sprawę jak działał na kobiety. Wystarczyło słowo, gest, cokolwiek, by były na każde jego skinienie i żądanie. One wręcz same wpychały się do jego łóżka. A raczej jego spodni... Bądź co bądź jego „sprzęt” dawał niezapomniane emocje nie tylko w rzeczywistości ale i w wyobrażeniach. I tym nikt nie był zaskoczony.
- Tobie tylko seks w głowie, Tom. - zażartowała.
- I to we mnie lubisz.



t e g o s a m e g o d n i a, w i e c z o r e m





22:42,


22:49,


22:57. Znudzonym wzrokiem spoglądała na wyświetlacz telefonu. Czas dłużył się nieubłaganie, a gitarzysta nie zjawiał się, ani nie dawał jakiegokolwiek znaku. Może zapadł się pod ziemię? Nieee. Mało prawdopodobne. Siedząc w kuchni z opartymi dłońmi na blacie zerknęła w stronę kilku markowych torebek z nowo zakupionymi ubraniami. Tak, dzisiejszy wypad do centrum zdecydowanie się udał i poprawił jej samopoczucie. Teraz brakowało do tego wszystkiego Kaulitza, który rozpalił by ją do granic możliwości. Odchyliła do tyłu głowę po czym wprawiła ją w ruch zataczając nią koła. Powtórzyła tą czynność kilka razy przymykając jednocześnie znużone powieki. Nagle telefon dziewczyny zaczął wibrować na ciemnym blacie. Mimowolnie spuściła głowę i spojrzała na urządzenie.

- Tak?
- Zbieraj się. - po drugiej stronie połączenia usłyszała spokojny głos muzyka.
- Co? - jasnowłosa zdziwiła się. Przecież wyraźnie mówił, że to On do niej przyjedzie. Czyżby słuch ją zmylił?
- Zbieraj się. - powtórzył gitarzysta. - Czekam przed Twoim domem w samochodzie. - rozłączył się.
Czyżby to była ta niespodzianka, o której wspominał wcześniej? Cholernie ją ciekawiło co brązowooki mógł wymyślić. W końcu z nim nigdynic nie wiadomo... W mgnieniu oka stanęła przed lustrem, które wisiało w holu po czym ogarnęła swoją sylwetkę wzrokiem w odbiciu lustrzanym. Na sobie miała ciemne krótkie spodenki z wysokim stanem i zwykłą obcisłą bokserkę w kolorze pastelowej brzoskwini. Chwyciwszy w dłonie czarną skórzaną kurtkę na 3/4 rękawek sięgającą żeber z ćwiekami na ramionach wyszła z mieszkania. Szybko pojawiłasię przed domem. Tak jak gitarzysta mówił. Sportowe Audi stało tuż przed nią, a za jego kierownicą siedział nie kto inny jak Tom Kaulitz. Uśmiechnęła się pod nosem po czym w pod skokach znalazła się tuż obok samochodu. Po chwili siedziała w środku witając sięz mężczyzną.

-Komu w drogę temu czas. - odparł swobodnie gitarzysta niemieckiego zespołu gdy tylko z powrotem usiadł prosto w czarnym, skórzanym fotelu kierowcy dwu osobowego samochodu. Odpalił z warkotem silnik i wcisnął gwałtownie pedał gazu. O tak, na pewno obudził mieszkańców owego osiedla rykiem sportowego silnika.
-Dokąd jedziemy? - spytała zaciekawiona niebieskooka spoglądając wstronę towarzysza. W końcu w dalszym ciągu nie znała chociażby najmniejszego szczegółu z planu chłopaka. - Tom?
Prawy kącik ust muzyka uniósł się charakterystycznie do góry, a najego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech. Po chwili odwrócił głowę w stronę siedzącej tuż obok jasnowłosej Yasmine i puścił jej tak zwane kocie oczko.



*


Samochód gitarzysty zatrzymał się na samym czubku słynnych wzgórz, na których widniał ogromny napis „Hollywood”. Dziewczyna widząc calusieńką panoramę Los Angeles pogrążonego we śnie uśmiechnęła się wesoło jednocześnie wpatrując się w ten wspaniały, magiczny widok. Muzyk zgasił samochód i wyjął kluczyki ze stacyjki. Pochwili stali twardo nogami na wzgórzu patrząc tuż przed siebie.Kaulitz widząc zachwyconą niebieskooką uśmiechnął się triumfalnie.

-Wiedziałem, że Ci się spodoba. - odparł pewnie. - Chodź. -wyciągnął w stronę dziewczyny prawą dłoń. Ta, pochwyciła ją,by Tom mógł swobodnie poprowadzić Yasmine w dowolne miejsce.

Szybko znaleźli się tuż pod wysokim, metalowym ogrodzeniem, które oddzielało od słynnego hollywoodzkiego napisu. Gitarzysta pochwili namysłu uśmiechnął się zadziornie i spojrzał w stronę towarzyszki. Tuż po chwili zwinnie i szybko wspiął się naogrodzenie, a siedząc na samej górze zawołał dziewczynę bypodążyła za nim.

-Zwariowałeś?! - krzyknęła oburzona. - Złaź stamtąd Kaulitz! Nojuż! - jednak słysząc jedynie śmiech mężczyzny założyła dłonie na piersiach obserwując kolejne poczynania Toma. Po chwili oboje patrzyli na siebie poprzez ogrodzenie. On – spoglądał najasnowłosą z nie małym rozbawieniem, które zdecydowanie rozbrajało dziewczynę, a Ona – z małą złością wymalowaną wlazurowym spojrzeniu i jednocześnie strachem... Jednak szybko przemogła się klnąc w duchu i również przeszła na tą „drugą”stronę.
-Ja Cię kiedyś zabiję. - szepnęła żartobliwie pod nosem gdyoboje wspinali się na dwie literki „o”, na których zamierzali usiąść.

Rozdział czwarty


Przyjacielskie spotkanie przy grillu nie miało końca. Każdemu udzielał się naprawdę dobry humor. Grillowane potrawy, sałatki oraz inne łakocie znikały ze stołu w zaskakująco szybkim tempie, tak samo jak i alkohol. Nikt nie zwracał uwagi na późną porę ani na to iż wiejący wiatr stał się nieco chłodniejszy, a niebo przybierało coraz to ciemniejszy odcień. Każdy świetnie się czuł w tym towarzystwie, śmiejąc się, żartując i wspominając przeróżne zabawne historyjki ze swojego życia. Tokio Hotelowcy w mgnieniu oka zaczęli wtajemniczać jasnowłosą dziewczynę w swoje życie publiczne jak i prywatne. Od razu polubili niebieskooką komplementując jej non stop iż jest bardzo naturalną osobą, nie udającą nikogo, z którą można mile spędzić czas.
Często też z ich ust wylatywały cięte riposty, których celem był starszy Kaulitz. Muzycy dziwili się czemu taka osoba jak Yas zadaję się z kimś takim jak On? Nikt prócz basisty nie wiedział bowiem o prawdziwym charakterze ich spotkań... W końcu w jakim świetle by po postawiło dziewczynę, prawda? Jakby nie patrzeć gitarzysta od kilku lat miał przyczepioną metkę podrywacza, cwaniaka oraz mężczyzny, który lubi zabawiać się z kobietami. A Ona? Ona, dopiero stawiała pierwsze kroki w tym świecie.

- A pamiętacie to jak Tom zrywał z ogrodu Steinberga gruszki? - odezwał się nieoczekiwanie Moritz, który na myśl dawnych wspomnień roześmiał się głośno.
Wykonawca owego czynu z czasów 'młodości' przewrócił teatralnie oczami jednak w duchu również roześmiał się uśmiechając się jednocześnie szeroko. Jedno było pewne. Nie żałował swojego dzieciństwa. Uważał, że każdą chwilę wykorzystał dokładnie tak, jak wykorzystana być powinna. A na wspomnienie starego sąsiada Steinberga uśmiechnął się zacięcie. Nienawidził go odkąd pamiętał. Choć słowo „nienawidził” to zdecydowanie było za mało.

- Taaaa, a później ten stary pryk Steinberg gonił go przez całą wioskę, haha. - wspomnienie Georga zaczął kontynuować Bill, który słysząc słowa przyjaciela ożywił się nagle przejmując temat rozmowy. - Nie mogłem z tego jak Tom uciekał przed nim przez Loitsche, a kieszenie miał pełne owoców, które co chwile mu wypadały na drogę... - znowu się zaśmiał, jednak kontynuował wywód dalej. - … tak czy siak Steinberg potem zawsze szedł na skargę do naszej mamy.
- A później chodziłeś naburmuszony pół dnia, bo karę dawała nam obydwu. - dodał gitarzysta popijając co jakiś czas piwko, które trzymał w prawej dłoni po czym oblizał spierzchnięte usta językiem spoglądając co jakiś czas w stronę zainteresowanej blondynki.
- Jednak trzeba przyznać chłopacy, że gruszki to on miał naprawdę dobre. - zawtórował Gustav pochylając się nad stołem by móc nałożyć na talerz odrobinę owocowej sałatki. Wszyscy przytaknęli mu śmiejąc się wesoło.
- Żeby tylko gruszki! - zaświergotał wesoło i porywczo Tom. - Pamiętacie jego wnuczkę? Meike... To była laska! - zaśmiał się głośno starszy Kaulitz jednocześnie rozmarzając się nieco na wspomnienie uroczej, ciemnowłosej dziewczyny. Wszyscy zaśmiali się widząc minę przyjaciela, a jasnowłosa uśmiechnęła się cwanie.
- Chodziłeś za nią jak cień, a Ona i tak dawała Ci kosza. - skomentował brat gitarzysty. - Zresztą nie dziwię się jej! Byleś od niej o pięć lat młodszy! - oburzył się frontman.

Tom słysząc komentarz swojego brata przewrócił zabawnie oczami po czym jego orzechowe spojrzenie padło prosto w stronę bliźniaka. Charakter jego spojrzenia był nieco oskarżycielski, choć było w tym też odrobinę rozbawienia. Meike była bowiem jedną z tych dziewczyn, których się tak łatwo nie zapomina.

- Och, ale gdyby widziała mnie teraz to by nawet przez ułamek sekundy się głupio nie zastanawiała. - odparł pewnie wypinając do przodu idealnie zarysowany męski tors, który przykrywał zwykły podkoszulek na krótki rękawek w bardzo modnym kolorze khaki. Na jego opalonej twarzy pojawił się natomiast szarmancki uśmiech na widok, którego wzdychało tysiące, a może nawet i miliony dziewczyn.
- Właśnie, gdyby!
- Moritz, Ty już siedź cicho!

Po ogrodzie rozniosła się donośna salwa śmiechu.




s  i  e  d  e  m       d  n  i       p  ó  ź  n  i  e  j



Sobota. Dzień w słonecznym Los Angeles dopiero się zaczynał. Leniwe promienie kalifornijskiego słońca ogrzewały Miasto Aniołów, a jego mieszkańcy budzili się do życia, by powitać kolejny ciepły czerwcowy poranek. Od czasu grilla u najstarszego z członków niemieckiego zespołu minął zaledwie tydzień.

Dwudziestodwuletni gitarzysta wylegiwał się w ogromnym, królewskim łóżku w swojej sypialni. Ściany przestronnego, kwadratowego pomieszczenia były w kolorze orzechowym, niemalże w takim samym odcieniu jak jego oczy. Leniwym wzrokiem spoglądał w stronę okna, które zajmowało praktycznie całą ścianę. W nim wbudowane były drzwi na przestronny, szeroki balkon, z którego był przepiękny widok na całą okolicę oraz wzgórze ze słynnym napisem „Hollywood”. Przykryty jedynie do pasa cienką, letnią kołdrą założył obie dłonie za głowę delektując się obecną, wolną, rozkoszną chwilą. Jego nagi tors unosił się do góry i opadał swobodnie na dół z każdym oddechem. Do uszu muzyka docierał dźwięk lecącej wody spod prysznica, który był tuż za ściana. Po kilku sekundach szum lecącej wody ustał, a po chwili z łazienki wyłoniła się jasnowłosa dziewczyna. Widząc blondynkę tuż przed sobą uśmiechnął zadziornie czekając na jej kolejny ruch. Z jej wilgotnych włosów spływały kropelki wody. Niebieskooka na sobie miała jedynie jedną z koszul, której właścicielem był Kaulitz. Koszula ta była nieco przyduża, jednak poradziła sobie z nią zawijając do łokcia szerokie rękawy. Była ona w kolorze palisandrowym z czarną kratką, na małe guziczki, które rzecz jasna były solidnie pozapinane. Pod spodem miała na sobie jedynie majtki od Victoria's Secret w kolorze limonkowym.
Dziewczyna widząc lubieżne spojrzenie bądź co bądź swojego kochanka uśmiechnęła się tajemniczo jednocześnie zagarniając mokre kosmyki, długich włosów za ucho. Powolnym krokiem ruszyła w stronę łóżka, na którym leżał rozochocony gitarzysta. Będąc już na wyciągnięcie ręki mężczyzny przygryzła kusząco dolną wargę zachęcając tym samym Toma do jakiegokolwiek ruchu z jego strony. Muzyk wyciągnął w stronę dziewczyny swoją dłoń. Chwyciła ją, a On pociągnął ją w swoją stronę dzięki czemu niebieskooka stała tuż przy nim. Nie czekając na nic jasnowłosa wgramoliła się na łóżko i usiadła okrakiem na brzuchu mężczyzny uśmiechając się zabawnie.
Gitarzysta położył obie dłonie na kolanach dziewczyny po czym ich wewnętrzną stroną zaczął „iść” ku górze, kciukami od czasu do czasu zarysowując przeróżne, fikuśne wzory na aksamitnych, opalonych udach niebieskookiej Yasmine. Z każdym delikatnym dotykiem dłoni mężczyzny dziewczyna uśmiechała się rozkosznie przymykając delikatnie powieki. Poddawała się każdej najmniejszej pieszczocie brązowookiego. Swoje drobne, kruche ręce ułożyła wygodnie na klatce piersiowej gitarzysty po czym pochyliła się nad nim. Ich spragnione usta dzieliły jedynie milimetry. Z ogromną trudnością powstrzymywali się od zachłannego oddania się sobie nawzajem. To była jedna z ich gier. Blondynka otworzyła oczy spoglądając prosto w hipnotyzujące tęczówki mężczyzny. Pewnie spoglądała w jego oczy, nie odwracając wzroku ani na chwilę. Wszystko robiła z idealna premedytacją. Czubkiem języka delikatnie przejechała po wydatnych ustach partnera zahaczając także o metalowy kolczyk. Po chwili naparła nim, wpychając jednocześnie go pomiędzy wargi muzyka pieszcząc podniebienie oraz język towarzysza. Dziewczyna nie musiała długo czekać na oddanie spragnionego, dzikiego pocałunku. Gitarzysta zachłannie i niezdarnie wpił się w pełne, słodkie usta jasnowłosej, a jego język złączył się z jej. To był szalony, dziki, namiętny taniec. Gdy tylko oderwali się od siebie niebieskooka z powrotem wyprostowała się spoglądając zaczepnie na gitarzystę, który uśmiechnął się cwaniacko, a jego oczy błysnęły nieznanym błyskiem. Swoje, duże, męskie dłonie skierował w stronę guzików od koszuli. Jeden za drugim powolutku, nie spiesząc się rozpinał. Gdy koszula została całkowicie rozpięta odsłonił wdzięki kobiety karmiąc wygłodniałe, nienasycone spojrzenie. Yasmine uśmiechnęła się rozkosznie po czym wzięła dłoń Kaulitza w swoją i położyła ją na piersi tym samym pozwalając mu zupełnie na wszystko. Muzyk uśmiechnął się cwaniacko pieszcząc biust jasnowłosej. Szybko i sprawnie dźwignął się do góry by pochwycić w swoje ramiona drobne ciało blondynki. Ich rolę odwróciły się. Teraz to On królował na górze zasypując gorącymi pocałunkami szyję, obojczyk i piersi dziewczyny. Zwinnym językiem zniżał się coraz niżej zostawiając na delikatnej skórze partnerki wilgotne wzorki.

- Cholernie Cię kurwa pragnę Yas. - wyszeptał pomiędzy pieszczotami, którymi obdarowywał smukłe ciało jasnowłosej. - Jesteś tak cholernie seksowna.

Niebieskooka słysząc zdyszany, zachrypnięty głos Kaulitza zachichotała perliście czując jak kilkudniowy zarost mężczyzny delikatnie łaskotał jej brzuch. Momentalnie położyła jedną dłoń na głowie muzyka, na której były zaplecione ciasno czarne warkoczyki, a drugą ułożyła nad swoją głową miarowo zaciskając palcami poszewkę od poduszki.

- Pieprz mnie, Tom. - szepnęła z zaciśniętymi zębami by powstrzymać się od krzyczenia z rozkoszy do jakiej doprowadził ją muzyk.
- Nie musisz dwa razy powtarzać. - zaśmiał się, a na jego przystojnej twarzy pojawił się nonszalancki, typowy dla jego osoby uśmiech.




*




- Tom...
- Tak? - gitarzysta ani drgnął nie przerywając oglądania amerykańskiego programu, który niedawno włączyli w salonie. Oboje zajmowali niesamowicie wygodną, zamszową kanapę, która była w kształcie banana. Muzyk siedział na jej brzegu jedną ręką opierając o jej boczne oparcie trzymając czarny pilot od dużego, plazmowego telewizora, który wmontowany był nad nowoczesnym dużym kominkiem. Drugą rękę natomiast miał zarzuconą za tylne oparcie sofy. Nogi jak zwykle trzymał w luźnym charakterystycznym dla jego osoby rozkroku. Yasmine natomiast zajmowała kanapę w pozycji tzw. „półsiedzącej”. Plecy i głowę opierała o bok Toma, a nogi trzymała zgięte na kanapie.
- Nie wydaje Ci się, że to co robimy jest nazbyt pokręcone? - odchyliła głowę do tyłu by móc jakkolwiek spojrzeć na twarz towarzysza.
- Pokręcone? - starszy Kaulitz powtórzył za dziewczyną, która przytaknęła szybko. - Pokręcone to może nie, ale popierdolone to i owszem. - zaśmiał się spoglądając w stronę jasnowłosej. Jednak szybko zauważył, że dziewczynie chodziło o zupełnie inną być może poważniejszą odpowiedź.
- Yas, co Cię tak wzięło na poważne rozmowy? - spytał zbity z tropu.
- Och, po prostu chcę wiedzieć. - odparła dobitnie w dalszym ciągu obserwując Toma.
- Nie ma nic złego w tym co robimy, a lubimy robić to co robimy, więc w czym rzecz? - niebieskooka zamyśliła się przez chwilkę, jednak szybko wróciła na ziemię.
- W niczym. - rzekła. - Jak już mówiłam, po prostu chciałam wiedzieć. - dodała uśmiechając się życzliwie.  

Rozdział trzeci



Seks ze starszym Kaulitzem jest cholernie uzależniający. Jak narkotyk, a może inawet bardziej. Nigdy nie masz dość jego pieszczot, dotyku,gorącego oddechu na swojej skórze i tego dominującego spojrzenia,w którym topisz się niczym w studni bez dna. Nie wspominając o tym charakterystycznym triumfalnym uśmiechu jakiego żaden mężczyznana świecie prócz niego nie potrafi zrobić w taki sposób jak On. Może to zasługa pełnych warg, które są niewyobrażalnie pociągające, a może tak działał na nią kolczyk w dolnej wardze muzyka? A może wszystko naraz. Ot cały Tom. Doskonale wiedział jak sprawić kobiecie największą przyjemność. Nie wątpliwy był fakt, że znał je jak mało kto, a zwłaszcza ich potrzeby seksualne. Jasnowłosa do tej pory nie potrafiła odgadnąć zjakiego powodu ma tą ciągłą ochotę na Niego. W grę bowiem wchodziło wiele czynników. Bądź co bądź to Kaulitz, jegonie można mieć dosyć. To byłby totalny absurd, a przede wszystkim zwyczajna głupota, nieprawdaż? Nawet teraz nie potrafiła się otrząsnąć. Te upojne chwile, które przeżyli zaledwie kilka godzin temu wryły się już teraz w jej pamięć. Na wspomnienie nagiego mężczyzny, który zwisał tuż nad nią wodząc żarliwie gorącymi ustami i wilgotnym językiem po szyi i dekolcie, po ciele dziewczyny przeszły ciarki. To opalone męskie ciało, mięśnie, które tak pociągająco spinały się przy każdym jego ruchu, pchnięciu... Każdy jego oddech odznaczał się na jej skórze, parząc ją i pozostawiając niewidzialny ślad rozkoszy. Tak, tobyła magia, którą tylko nieliczni potrafili się cieszyć.

Powoli dochodziła 09:00 nad ranem. Los Angeles budziło się do życia, a wraz z miastem dwoje mieszkańców pragnących jedynie siebie nawzajem. Tuż obok jasnowłosej spał niczym nie wzruszony gitarzysta. Blondynka spoglądała w śnieżnobiały sufit salonu. W dalszym ciągu znajdowali się w nim, w dodatku na podłodze. Tak, z pewnością wtej chwili powinni być nie gdzie indziej niż w łóżku. Jednak stosunek z muzykiem jest nieprzewidywalny za każdym razem. Nigdy niewiesz co się stanie i jak wszystko się potoczy. Wczorajszej nocy gitarzysta był niczym wygłodniały, dziki tygrys. A Yasmine zogromną rozkoszą poddawała się jego działaniom. Uprawiali seks praktycznie w całym domu, aż dotarli tutaj, do salonu gdzie zakończyli upojny stosunek.

Odwróciła się w jego stronę by choć przez chwile móc tak po prostu bez zbędnego tłumaczenia przyjrzeć się jego przystojnej twarzy, która teraz wydawała się tak bardzo chłopięca, a może i nawet dziecięca. Kto by pomyślał, że „chłopiec”, który w tej chwili w najlepsze spał może być takim człowiekiem. Pełnym nienawiści douczuć, a jedynie pragnącym emocjonalnych uniesień. Chociaż minęło prawie pół roku wcale się nie zmienił. Ciągle był tak samo przystojny, a trzydniowy zarost dodawał mu ogromnej męskości. Tors muzyka był idealnie zarysowany, tak samo jak i brzuch. Klatka unosiła się miarowo do góry i na dół. Jego powieki ani drgnęły, a z rozwartych delikatnie ust wydobywało się powietrze. Nawet nie zauważyła kiedy kąciki warg uniosły się delikatnie do góry. Nawet nie zauważyła, że nie spał.

- Tylko mnie nie zjedź. -odparł wesoło gitarzysta, a jego kąciki ust podniosły się odrobinkę wyżej.
- Hmm? - jasnowłosa zdziwiła się. Jeszcze bardziej wbiła swoje lazurowe tęczówki wbłogi wyraz twarzy mężczyzny. Przecież spał, prawda?
- Tak mnie pożerasz wzrokiem, że zaraz mnie zjesz. - otworzył powieki, a jego czekoladowe spojrzenie od razu zetknęło się z oczami Yasmine. Patrzyła tak na niego przez dłuższą chwilę po czym zaśmiałasię perliście ukazując rządek białych, prostych zębów. Przez kilka sekund wpatrywali się tak w siebie, jak gdyby nigdy nic. To wsobie lubili najbardziej. Ten beztroski styl życia.- Wieczorem z chłopakami robimy grilla, o której po Ciebie wpaść?
- Wpaść? - ponownie się zdziwiła, a muzyk pokiwał głową czekając na argument. Spodziewał się bowiem odmowy. Jednak wiedział, że po kilku namowach zawsze była w stanie mu ulec. - Przed chwilą sam powiedziałeś „z chłopakami”. - odparła dźwigając się do góry. Tuż po chwili opierała się o puszysty dywan łokciami w dalszym ciągu mając głowę przekręconą w stronę czarnowłosego. Długie pasma jasnych, gęstych włosów opadały swobodnie na nagie, smukłe ramiona, a większa ich cześć opadała kaskadami na nagie plecy, opierając się o podłogę. Nie krępowali się tym, że byli zupełnie nadzy. Czasami nawet nie zwracali na to uwagi. Oboje niemieli przed sobą nic do ukrycia gdyż zarówno Tom jak i Yasmine uważali, że ich sylwetki są dokładnie takie jak być powinny. Idealne. Dlatego też etap krępowania się mieli dawno za sobą.
- Och, daj spokój Yas. -żachnął się Kaulitz przewracając teatralnie oczami. - Dobrze wiesz, że traktuję Cię jak przyjaciółkę. Tak czy inaczej będziesz na grillu, bo przyjadę po Ciebie pod wieczór.
- Niech będzie. Widzę,ze i tak nie mam tu nic do gadania. - zmrużyła zabawnie oczy przez co gitarzysta zaśmiał się dźwięcznie i niezwykle pociągająco. 
Choć znał jasnowłosą zaledwie pół roku, to mu wystarczyło by poznać ją dosadnie, niczym własną kieszeń. Doskonale wiedział kiedy się przekomarzała, kiedy śmiała, kiedy miała złe dni, a kiedy się złościła. Jednak musiał przyznać, że zdarzały się dni gdy dziewczyna naprawdę go zaskakiwała swoim zachowaniem, czy wyrażonym zdaniem na temat czegoś istotnego bądź też nie. Rozmyślając o znajomości z Yasmine uśmiechnął się dość sympatycznie, a swój hipnotyzujący wzrok wbił beznamiętnie w jaśniutkie, drewniane meble, które stały przed nim. Jednak szybko pozbył się wszelakich myśli ze swojej głowy, a na jego ustach pojawił się cwaniacki, lubieżny uśmiech, który każda kobieta doskonale znała.
Nie minęło kilka sekund, a dźwignął się do góry czego sposobem znalazł się tużza jasnowłosą. Jednym ruchem dłoni odgarnął gęste pukle włosów dziewczyny po czym pochylił głowę tuż nad jej szyją. Gdy tylko jego usta zetknęły się z delikatną, jedwabistą skórą jasnowłosej, dziewczyna poczuła jak przez jej ciało przeszły dreszcze. Cholernie przyjemne dreszcze. Jej ciało zawsze w taki sposób reagowało na pieszczoty i dotyk Toma. Chociaż dokładnie wiedziała w jaki sposób ją dotyka za każdym razem, każdy jeden dotyk czy muśniecie przyprowadzało ją o zawroty głowy oraz pojedyncze dreszcze. Gitarzysta całował szyję Yasmine żarliwie, a jednocześnie lekko starając się sprawić kobiecie jak najwięcej przyjemności z owego gestu. Doskonale wiedział co robić.
Blondynka przymknęła oczy po czym odchyliła głowę do tyłu tym samym dając muzykowi większy dostęp do skrawka jej skóry. Uwielbiała jego pieszczoty. Nic się z nimi nie równało. Były tak delikatne a zarówno dosadne i pewne. Idealnie oddawały charakter mężczyzny.



t e g o     s a m e g o    d n i a,    w i e c z o r e m



Stała przed lustrem,które znajdowało się we wnęce w drewnianej szafie dokładnie analizując i przyglądając się swojemu strojowi, który dobierała niecały kwadrans. Nie chciała wyglądać gorzej niż Tom, ale też nie chciała przedobrzyć z ubiorem. Chciała czuć się swobodnie, ale też i odpowiednio jak na małe, przyjacielskie spotkanie przy grillu. Na stopach jasnowłosej spoczywały białe, tuż za kostkę trampki Converse, które ładnie współgrały z opalonymi, długimii zgrabnymi nogami dziewczyny. Na sobie miała także jeansowe krótkie spodenki z wysokim stanem, które były dwukolorowe. Ich dół był niemalże biały, a coraz wyżej kolor ściemniał się, aż do naturalnego, niebieskawego odcieniu jeansów. Na jej ciele spoczywała także szara bluzeczka na krótki rękawek, która wkasana była w spodnie. Uśmiechnęła się delikatnie do swojego odbicia w lustrze po czym zwykłą, cienką, czarną frotką związała długie włosyw wysokiego kucyka. Falowane pasma włosów opadały swobodnie na jej plecy. Będąc już gotową wyszła z sypialni i skierowała się w stronę małego, aczkolwiek przestronnego holu, w którym były drzwi do każdego pomieszczenia w mieszkaniu kobiety. Idąc przed siebie nawet nie zauważyła jak główne drzwi od domu otworzyły się, a w progu stał nie kto inny jak Tom Kaulitz. Ubrany nienagannie w jeansy, podkoszulek i swoje markowe adidasy oraz bandamkę na czole spoglądał dominującym, pewnym spojrzeniem w stronę Yasmine.Widząc jasnowłosą gotową i zwartą do wyjścia uśmiechnął się hardo i otworzył szerzej drzwi przepuszczając w nich dziewczynę. Tuż po chwili zamknął je na klucz i dołączył się do swojej towarzyszki, która zdążyła rozgościć się w sportowym samochodzie włączając radio i szukając ulubionej stacji.


*



Przejazd z jednego końca Los Angeles na drugi, zajął im trochę czasu. Młodszy brat gitarzysty zdążył w tym czasie zadzwonić do niego trzy razy za każdym razem mówiąc aby się pospieszyli gdyż wyjedzą im wszystkie najlepsze sałatki oraz inne łakocie. Po godzinie drogi istaniu w niewielkim korku dotarli na miejsce czyli pod dom Georga Moritza Listinga. Posiadłość basisty Tokio Hotel była równieduża co starszego Kaulitza. Choć nie robiła na niej bóg wie jak dużego wrażenia, była naprawdę ładna i zadbana.

- Nie przestrasz się. -odparł rozbawiony gitarzysta. - Każdy z nich w gruncie rzeczy maswój świat.
Dziewczyna odpowiedziała na wywód mężczyzny serdecznym uśmiechem po czym tak jak on otworzyła drzwiczki sportowego Audi i opuściła wnętrze pojazdu stając stopami twardo na podjeździe.
Pewnym krokiem weszli do środka, po czym Tom poprowadził dziewczynę tuż za sobądo ogrodu gdzie świetnie bawiła się reszta niemieckiego zespołu.Gdy tylko spostrzegli, że ich małe grono powiększyło się śmiechy ucichły, a oni wpatrywali swe ciekawskie spojrzenie w jasnowłosą dziewczynę, która stałą tuż obok czarnowłosego muzyka.

- To jest właśnie Yasmine.... - odparł donośnym i wesołym głosem gitarzysta obserwując każdego z osobna. - ...a to jest banda najbardziej nieznośnych ludzi na całym bożym świecie. Od lewej: Gustav, Georgi mój brat Bill.
- Bożym świecie? -spytał bliźniak Toma. - Brałeś coś dzisiaj? Czy przechodzić na katolicyzm bądź inną zbędną wiarę?
- Haha, prawda. -zawtórował Georg. - Nie chcę nic mówić, ale największym niedowiarkiem w całym tym otoczeniu jesteś właśnie Ty, Tom. - poogrodzie sporych rozmiarów rozniósł się cichy śmiech całej czwórki. Nawet jasnowłosa zachichotała pod nosem. Jednak szybko zakryła usta dłonią.
- Ehhh, nie będę się sprzeczał o byle gówno. - odparł zaczepnie gitarzysta. - Zostaję przy ateizmie.

Podeszli do drewnianego,dużego, prostokątnego stołu, przy którym siedzieli muzycy i przyłączyli się siadając na dwóch wolnych drewnianych krzesełkach, które skompletowane były do stołu. Tuż obok stał wmurowany, duży grill, którym operował co jakiś czas właściciel domu sprawdzając czy czasem jedzenie nie zwęgla się. W końcu nikt nie będzie jeść spalonego jedzenia. Na stole stały przeróżne napoje gazowane, soki, a nawet alkohol. Każdy miał komplet sztućców, a także talerze. Basista zadbał o każdy detal dzisiejszego spotkania.

- To co, może opowiesz nam Yasmine, jak poznałaś tego idiotę Toma? - zaczął Bill.

Tom słysząc przezwisko jakim określił go młodszy bliźniak posłał mu mordercze spojrzenie po czym bardziej rozluźniony odwrócił głowę w stronę siedzącej obok dziewczyny. Był bardzo ciekawy co powie.

- Otóż wylał na mnie kawę. - odparła zgodnie z prawdą.
- O proszę, jednak Twój 'fajtłapizm' na coś Ci się przydał, Tom. - zaśmiał sięGustav, który do tej pory siedział cicho.

Rozdział drugi

W tej chwili amerykańskie brukowce miały o czym pisać. Tematem mianowicie była jasnowłosa, która przemierzała kalifornijskie ulice Los Angeles w słynnym sportowym samochodzie gitarzysty niemieckiego zespołu. Ot, doskonały materiał na pierwszą stronę, o ile nie wzmiankę na okładce. Tak, ten oto muzyk nie mniej i nie więcej niż jego bliźniak był bardzo dobrze rozpoznawalny na zachodzie. Wszelakie magazyny wypisywały o jego podbojach łóżkowych, zwiedzonych klubach, które dobrze prosperowały w kalifornijskiej metropolii, a także wykwintnych i niesamowicie drogich restauracjach czy też sklepach odzieżowych. Tutaj dosłownie każdy ruch był obserwowany przez paparazzi, którzy zarabiali kupę forsy za ujawnienie rąbka prywatności znanych, a także lubianych gwiazd.

Nawet nie zauważyła gdy została sfotografowana. Niby skąd? Przecież maskowali się idealnie. Jak każdy profesjonalista po fachu.
Godzinę temu wyjechałaod mechanika, którego stałym klientem był starszy Kaulitz. Nie umknął jej uwadze fakt, oraz wzmianka mężczyzny po trzydziestce, iż Tom musi bardzo jej ufać skoro posłużył się właśnie nią wsprawie samochodu.
Od czterdziestu minut stała w korku w samym środku centrum Los Angeles. Nie jedna osoba zatrzymała swój wzrok na niej, jak i na aucie. Czy to było aż tak niewiarygodne? A może po prostu była brudna gdzieś na twarzy? Nie,to zdecydowanie nie to.

Po wnętrzu pojazdu rozbrzmiała się jedna z ulubionych piosenek jasnowłosej. Spojrzała lazurowymi oczami w stronę fotela dla pasażera po czym wyjęła zmałej torebeczki telefon. Odebrała.

- I jak się miewa moje maleństwo? - tak, to był nie kto inny jak Tom.
- Świetnie. Po prostu świetnie. - odrzekła blondynka poprawiając w lusterku swoje długie, jasne włosy. - Właśnie wracam z przeglądu. Utknęłam chyba na dobre w korku.
- Trzeba było jechać okrężną drogą Yas. - przez głośnik telefonu wydobył się cichy śmiech mężczyzny. Takiemu to dobrze prawda? Ona stała w korku, który nawet nie drgnął, a On dzwonił do niej ze słonecznej Australii.
- Człowiek mądry po fakcie, co? - odgryzła się, a na twarzy blondynki pojawił się triumfalny uśmiech.
- Zobaczymy czy taka cwana będziesz jak wrócę. - ponownie się zaśmiał ukazując rządek śnieżnobiałych, równych zębów. - A propos, wracamy za trzy góra sześć dni.
- Co się stało, że tak szybko?
- David stwierdził i my również, że kilka koncertów możemy zagrać pod rząd, a nie z kilkudniowymi przerwami. - zamilkł na chwilę. - To źle?
- Nieee. - zaprzeczyła szybko. - Skądże znowu. Po prostu chciałam znać powód.
- Mam na Ciebie ochotę Yas. - odparł bezpośrednio, po czym dodał. - Nawet nie wiesz jak cholernie dużą.

Zadrżała, a po jej ciele przeszły ciarki. Tak, to było bardzo przyjemne, rozkoszne uczucie. A na myśl słów, które tuż przed chwileczką wypowiedział gitarzysta z niewyobrażalnie dużym wyczuciem oraz chrypką przygryzła dolną wargę przymykając delikatnie powieki. Nim się zorientowała tuż za nią zaczęły trąbić samochody jednocześnie przerywając jej chwilę słabości. Szybko otworzyła oczy wracając na ziemię. Korek minął, a dzieląca ją luka ododjeżdżających samochodów była naprawdę spora.

- Tom, muszę kończyć. Korek minął. Paaa. - rozłączyła się po czym w pospiechu rzuciła telefon na fotel i ruszyła z miejsca z piskiem opon. Po raz kolejny uświadomiła sobie jak wspaniałym doświadczeniem jest kierowanietakim samochodem jak ten. Tak, Kaulitz zdecydowanie miał świetny gust. A jakże wyrafinowany.


n a s t ę p n e g o     d n i a


W Los Angeles szybko rozniosła się wieść jak i zarówno plotka o nowej dziewczynie Toma Kaulitz. Jasnowłosa dziewczyna w porannych brukowcach kalifornijskiego miasta przedstawiana była dość przedmiotowo. Jednakże mimo to przez jeden poranek zrobiła ogromną furorę, z której z pewnością gitarzysta będzie się w najbliższym czasie tłumaczyć przed mediami. Często przyczepiano jej metkę zdobycz nieugiętego i zawsze dążącego do celu młodego muzyka. Jednak czy była nią? W pewnym stopniu tak. W końcu jakbynie patrzeć była „dziewczyną” Kaulitza, która pozwoliła się usidlić wbrew swojej woli, a to, że wyłącznie była „nią” w celach prokreacyjnych zbaczało na dalszy, choć dużo ciekawszy tor. Zdjęcie jasnowłosej, młodej kobiety za kierownicą oczka w głowie gitarzysty widniało na okładce wielu amerykańskich czasopism.

Yasmine siedziała w kuchni przy stole trzymając w dłoni jedno z kolorowych pism. Jej oczy niczym skaner dokładnie milimetr po milimetrze przyglądały się własnemu zdjęciu na gładkiej okładce prasy. Jedno musiała przyznać. Wyszła całkiem nieźle, a w takim imponującym sportowym samochodzie prezentowała się dość zjawiskowo. Tak, od teraz była jedną z tych „gorących tematów”za którym nieobliczalni paparazzo będą biegać na każdym kroku byleby tylko odkryć kilka pikantnych szczegółów z życia jej jaki zarówno członka Tokio Hotel. Wieści te rozeszły się szybko pocałym świecie, aż doszły do słonecznej stolicy Australii,Sidney.

- Ja pierdolę. - krótko i zwięźle skomentowała głupoty jakie powypisywali o niej w brukowcach. Zabawka najgorętszego Niemieckiego casanovy? Kolejna zdobycz do kolekcji? Chwileczkę, wolne żarty. Przecież tu nikt nie był niczyją zabawką. To, że uprawiali seksi lubili spędzać ze sobą czas o niczym takim nie świadczyło, prawda? Prawda? Byli przyjaciółmi, którzy lubią seks. To wszystko.


*


-Hej, Tom widziałeś ostatnio prasę? - podchwytliwie spytał basista siadając tuż na przeciwko przyjaciela przy stole. Znajdowali sięoni bowiem w hotelowej restauracji. Oprócz nich nie było żadnego z członków zespołu. Długowłosy mężczyzna ułożył wygodnie obiedłonie na dużym, drewnianym stole po czym spojrzał ciekawym wzrokiem na siedzącego naprzeciwko kumpla.
-Jeżeli pytasz mnie o zdjęcie Yas w moim aucie, to tak widziałem. -odparł niczym niewzruszony brązowooki. W gruncie rzeczy czym miałbysię przejąć? Przecież sam prosił ją o pojechanie autem naprzegląd. Paparazzi byli nieuniknieni w tym wypadku.
-Wiesz, nie chcę nic mówić ale pewnie będziesz musiał tłumaczyćsię przed Jostem.
- Aco tu jest do gadania? Auto potrzebowało przeglądu i tyle, aYasmine w tym momencie przejęła pałeczkę. - wzruszył ramionami.
-Pałeczkę? Jeszcze chwilę i przejmie Twoją, o ile już nieprzejęła. -Listing zaśmiał się tuż po wypowiedzeniu dośćciętej riposty w stronę najlepszego kumpla.

Tom natomiast przemilczał uwagę przyjaciela, a tuż po chwili jegoprawy kącik ust uniósł się powolutku charakterystycznie ku górze.Firmowy uśmiech gitarzysty przywitał Georga z szerokimi ramionami.Podniósł czekoladowe, dominujące spojrzenie na najstarszego zczłonków zespołu po czym odchrząknął głośno.

-Wiesz Moritz, nie chcę nic mówić ale zamiast skupiać się namojej pałeczce powinieneś skupiać uwagę na podrywaniu lasek. Wkońcu dawno żadnej porządnie nie wyruchałeś. No chyba, że sięmylę i o czymś nie wiem? - ta uwaga była trafna gdyż długowłosy basista głośno przełkną ślinę po czym na jego twarzy uwidocznił się mały grymas. Nie wspominając już o tym, że zupełnie niewiedział gdzie przez te kilka sekund podziać swój wzrok. Jednak zdrugiej strony brunet doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że słowne potyczki ze starszym Kaulitzem zawsze kończą się porażką.O tak, gitarzysta był mistrzem ciętych ripost. Jak nikt wyciągałswoje często bolesne i okrutne uwagi niczym asy z rękawa, jedną zadrugą.

- Ok stary, poddaję się. - odparł Georg podnosząc w geście obronny ręce ku górze.


s z e ś ć    d n i      p ó ź n i e j


Stęskniłaś się?”

Adresatem tejże wiadomości był nie kto inny jak Tom. Czytając zawartość smsa uśmiechnęła się delikatnie, ledwo zauważalnie. Aczkolwiek nawet idiota zauważyłby w tym uśmiechu coś magicznego,nietypowego. Nie zwlekając ani minuty dłużej odpisała. Nie musiała czekać długo na odpowiedź, która przyszła w równie błyskawicznym tempie.

Mam na Ciebie kurewsko ogromną ochotę Yas. Zaraz będę.”

-Czekam Kaulitz. - odparła sama do siebie. Jednak nie musiała czekać zbyt długo. Nie minął kwadrans, a po mieszkaniu rozniosło sięgłośne pukanie do drzwi. Podeszła nieco opanowanym krokiem do nichpo czym je otworzyła. Po pomieszczeniu rozniosło się cichutkie skrzypnięcie drewna, a oczom jasnowłosej ukazał się nie kto innyjak gitarzysta.

Wyglądał jak zawsze, obłędnie. A opierając się o kamienny filar ze swoim charakterystycznym lubieżnym uśmieszkiem i świdrującym, głębokim spojrzeniem sprawił iż jasnowłosa zupełnie straciła rachubę.Dopiero jego głęboki, zachrypnięty głos sprowadził ją twardo na ziemię.

- Anie mówiłem, że zaraz będę? - zaśmiał się pod nosem po czymnie czekając na jakąkolwiek odpowiedź oraz pozwolenie wpił sięmocno w pełne, malinowe usta Yasmine. Ich pocałunek był bardzo namiętny, tak samo jak dziki i nienasycony, a jakże przy tymwszystkim żarliwy i gorący. Wciąż chcieli brać więcej i więcej pieszczot z tego małego aczkolwiek cieszącego gestu. Gdy tylko oderwali się od siebie nawzajem po to by zaczerpnąć brakującego im powietrza czarnowłosy zabrał głos.
-Cholera... - szepnął pomiędzy haustami gorącego powietrza, które panowało między nimi. - Yas... - nic więcej nie był w staniewydusić z siebie.
Nie czekając ani chwili dłużej dźwignął ciało jasnowłosej dogóry po czym poczuł jak jej zgrabne, długie nogi oplatają go wpasie. Błądząc dużymi, męskimi dłońmi po materiale koszulki niebieskookiej stanowczym krokiem zaczął iść przed siebie.Intuicja i dobre rozpoznanie w mieszkaniu dziewczyny zaprowadziło godo kuchni. Tam zatrzymał się tuż przed blatem kuchennym i posadził na nim Yasmine. Gitarzysta oderwał się od słodkich, pełnych ust dziewczyny po czym przeniósł pieszczoty na jej szyję,kark i obojczyk. Tak, zdecydowanie przez te kilka miesięcy brakowało jej dotyku Kaulitza, który po tak długim czasie zdawał się być niezwykle podniecający. Ta noc zapowiadała się naprawdę gorąco.

Rozdział pierwszy

Kalifornijskie, czerwcowe słońce powoli wynurzało się zza horyzontu by powitać mieszkańców Miasta Aniołów pięknym, letnim porankiem, które tu w Ameryce było niczym z bajki. Dla wielu jednak to nic specjalnego, a tym bardziej magicznego. W jednej z dzielnic Los Angeles, Venice* przez uchylony balkon w jednym z kilkunastu małych aczkolwiek przytulnych domków jednorodzinnych wdzierał się zapach letniej, porannej bryzy. Wiatr swoim delikatnym choć stanowczym podmuchem wywiewał na zewnątrz ciężkie zasłony w kolorze kakaowym, które znajdowały się w przestronnej sypialni. Ściany tejże sypialni były w kolorze różu indyjskiego. Całe zestawienie kolorystyczne pomieszczenia było przytulne i ciepłe. Od razu na pierwszy rzut oka widać było,że cały outfit to nic innego jak dzieło kobiety. Tuż pod jedną z czterech ścian stało duże, dwuosobowe łóżko całe wykonane z ciemnych metalowych poręczy. W sypialni oprócz niemalże królewskiego łoża znajdowało się parę niezbędnych mebli wykonanych z hebanowego, ciemnego drewna.
Pomieszczenie to nie było osamotnione. Na łóżku leżała jasnowłosa dziewczyna. Odwrócona w stronę balkonu, od którego drzwiczki otworzone były na oścież spała niczym niewzruszona. Jedynie od czasu do czasu na jej opalonym ciele pojawiała się nikła gęsia skórka spowodowana zbyt silnym podmuchem oceanicznego wiatru. Na małym nocnym stoliku stał budzik, który wskazywał godzinę 08:59. Za minutę po sypialni miał rozbrzmieć się jego głośny dźwięk w zamiarze obudzenia smacznie śpiącej kobiety. Czas leciał nieubłaganie. Po pokoju rozeszła się natarczywa, znienawidzona melodia. Blondynka poruszyła się by po chwili otworzyć oczy i przywitać się z kolejnym dniem. Przetarła zaspane oczy piąstkami po czym podniosła się siadając na łóżku.
- Co dzisiaj jest? -szepnęła do siebie cichutko po czym dźwignęła się i wstała bytuż po chwili stanąć na balkonie oparta o barierkę. - Ach no tak, środa.
Nie minęło dużo czasuby w pomieszczeniu rozbrzmiał się kolejny dźwięk. Tym razem inny, lubiany. Melodia ta wydobywała się z jej iPhona, który spoczywał pod jedną z poduszek. W błyskawicznym tempie znalazła się koło łóżka po czym sięgnęła telefon. Gdy spojrzała na jego wyświetlacz uniosła do góry obie brwi ze zdziwienia. Co jak co, ale jego w tej chwili się ani trochę nie spodziewała. W końcu nie dawał znaku życia od czasu wyjazdu w kolejną trasę. To już cztery miesiące. Już, albo aż.

Tom.

Przygryzła dolną wargę po czym nacisnęła niepewnie zieloną słuchawkę.

-Yas, co tak długo? - wiecznie ta sama śpiewka. A gdzie Słonko?Kochanie? A może chociaż Skarbie? No tak, przecież zwrotów tego typu nie było w umowie, nieprawdaż Yasmine?
-Spałam. - szybko się wywinęła małym nic nie znaczącym kłamstwem. Ale jak to mówią? Kłamstwo ma bardzo krótkie nogi.
-Przecież zawsze z Ciebie ranny ptaszek. - odparł szybko przeciwstawiając się odpowiedzi jasnowłosej, która w tym samym momencie wypuściła z ust powietrze z małym świstem. Ponownie wyszła na balkon podziwiając jasne, błękitne czyste niebo lazurowymi oczami.
- Dlaczego mam wrażenie, że nie dzwonisz do mnie tylko wtedy jak coś chcesz?
- A masz teraz takie wrażenie?
- Tooom. - wypowiedziała imię gitarzysty przeciągle oraz odrobinę pretensjonalnie. Czy miała powody do pretensji? Miliony. Muzyk zaśmiał się charakterystycznie, a dziewczyna była niemal pewna, że tuż pochwili uśmiechnął się dokładnie tak jak lubiła. Pewnie, szarmancko, kokieteryjnie.
- Wzięłabyś Audi doprzeglądu? - spytał z nutką nadziei w głosie. Ten głos. Głęboki, niski, seksowny. Razem z tą chrypą, z którą wypowiadał dokładnie każde jedno słowo. - W tym tygodniu powinien go zaliczyć.
- Czy ja dobrze słyszę?- zdziwiła się. Miała prawo. Nie znała osoby, której pozwolił prowadzić swoje Audi R8. - Mam wziąć Twoje oczko w głowie do przeglądu? A... Nie może ktoś inny?
- Yas, ufam Ci. - odparł pewnie i stanowczo. To wystarczyło by poczuła się docenioną.
- Na tyle żeby powierzyćw moje ręce swoje cacko? - uniosła do góry prawą brew czekając na odpowiedź gitarzysty. Bawiło ją to wszystko aczkolwiek niespodziewała się takiego obrotu spraw. Z drugiej strony myślała, że zadzwoni w innej kwestii. Chociażby żeby zapytać czy jest zdrowa, czy dobrze jej się wiedzie, albo czy tęskni za nim.Tęskniła? Odrobinkę.
- Masz kluczę od mojego domu. Dokumenty i kluczyki od auta znajdziesz w ostatniej szufladzie w komodzie w sypialni. Tylko uważaj Yas.
- Nie bój się nie porysuję tego arcydzieła. - jasnowłosa zaśmiała się perliście. Tuż po chwili spoważniała. - Kiedy wracacie?
- Za tydzień albo dwa. Odezwę się jeszcze. Trzymaj się Yas. - połączenie zakończone.
- Ty też się trzymaj Tom. Ty też.- odparła sama do siebie po czym odłożyła iPhona naszafkę.
Westchnęła, a jej lazurowe spojrzenie po raz ostatni złączyło się z krajobrazem pięknego, letniego słońca, które z chwili na chwilę wznosiło się coraz wyżej. L.A. Baby! Jak to mówią.

Kim była dla niego? Dobre pytanie. Ich związek istniał na banalnie prostych regułach. Nikt od nikogo niczego nie wymagał. Każdy robił to, na co miał ochotę. Łączyło ich jedynie łóżko. Nic nie znaczący seks, sama przyjemność, zero zobowiązań. Proste, prawda? Oczywiście oprócz tego uważała Toma na naprawdę wspaniałego przyjaciela i vice versa. Z drugiej strony dobre żarty, nie? Przyjaciele od seksu. To jak ten film z Milą Kunis i Timberlakiem, tyle, że to jest prawdziwe, autentyczne. Zero ściemy.

Obróciła się na pięcie po czym bosymi stopami powędrowała w stronę wbudowanej w ścianę szafy. Po krótkim namyśle wyciągnęła z niej jeansowe krótkie spodenki z wysokim stanem oraz czarny bralet w fikuśne różnokolorowe zygzaki na grubych ramiączkach z przodu zapinany na czarne zaczepy. Gdy ubrana stała przed dużym lustrem zaczesała włosy w wysoki koński ciasny ogon po czym z uśmiechem na twarzy chwyciła telefon i zeszła na dół. Tam przyszykowała sobie letnie, lekkie i strawne śniadanie, które składało się z świeżego owocowego koktajlu oraz dwóch tostów, na których leżała zielona sałata oraz pomidor. Yasmine nie miała bzika na punkcie diet. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu lubiła zdrowo się odżywiać i zawsze pamiętała żeby jeść dużo owoców gdyż to w nich jest masa potrzebnych organizmowi witamin. Kiedyś Tom jej powiedział, że przez jej nawyki żywieniowe codziennie rano musi wypić owocowy koktajl, bo bez tego ani rusz. Doskonale pamiętała jak się wtedy perliście zaśmiała, a on posłał jej serdeczny, szarmancki uśmiech.



g o d z i n ę     p ó  ź n i e j



Pacyfic Palisades**. Zatrzymała się w miejscu poczym odwróciła się w stronę dużej, fikuśnej posiadłości. Otak, budowla sprawiała piorunujące wrażenie. Yas, od momentu, w którym poznała gitarzystę uświadomiła sobie, że mężczyzna lubi zwracać na siebie uwagę. Dom, który stał tuż przed nią byłtego doskonałym przykładem, choć jednym z wielu. Z małej torebeczki wyjęła klucze, które niegdyś podarował jej Kaulitz poczym otworzyła metalową bramę. Nigdy nie czuła się skrępowana wjego domu, tak samo jak i przy nim. Otworzyła główne drzwi po czym weszła do środka zupełnie jak by była u siebie. Przypominając sobie wskazówki muzyka weszła po schodach na samą górę gdzie znajdowała się jego sypialnia po czym uchyliła ciemne, drewniane drzwi, za którymi znajdowała się twierdza mężczyzny. Stanęła przed małą szafką, o której mówił po czym wyjęła z niej dokumenty jak i klucze od samochodu. Nie minęło pięć minut, a jasnowłosa jednym guziczkiem otworzyła garaż tuż obok gmachu. Jej oczom ukazała się perełka Toma. Ukochane Audi, którym dzisiaj mała się zająć. Wiele razy nim jeździła, jednak zawsze jako wierny pasażer. Nie raz miała przyjemność na własnej skórze przekonać się jak szybko ta bestia potrafi jeździć. Nie raz jazda tym samochodem doprowadziła ją do dreszczy, a za pierwszym razem i do przysłowiowej palpitacji serca. Zawsze podziwiała Toma jak zwielkim zamiłowaniem prowadził to auto. Nigdy się nie bał. Jeździł pewnie. Szybko. Niczym zawodowiec.
Małym pilocikiem otworzyła drzwiczki od samochodu po czym usiadła za jego kierownicą. Na sąsiednim siedzeniu pasażera ulokowała torebeczkę. Przepisowo zapięła pas bezpieczeństwa po czym włożyła kluczyki do stacyjki i przekręciła raz, silnik zabuczał. Przekręciła drugi, silnik ryknął na pełnych obrotach odpalając się. Chwyciław obie dłonie czarną, skórzaną kierownicę po czym wstrzymała powietrze i przymknęła powieki.

-No Yas, dasz sobie radę. - niebieskooka pocieszyła się w duchu poczym chwyciła w prawą dłoń gałkę od skrzyni biegu i wcisnęła wsteczny. Patrząc w lusterko uważnie i pomału wyjechała z garażu, zostawiając obok, samego Cadillaca Escalade, drugie oczko w głowieToma.
Gdy już wyjechała na ulicę wcisnęła pedał gazu, a samochód ruszył ze świstem pozostawiając za sobą jedynie opadający na asfalt kurz.



*


- Kaulitz, przestań chodzić w kółko jakbyś robaki miał w dupie! - uniósł się zdenerwowany basista, który miał już po dziurki w nosie przyjaciela, który od dobrej godziny nic tylko chodził w tą i we wtą po hotelowym apartamencie.
- Kazałem Yasmine wziąć Audi na przegląd. - odparł Tom na co wszyscy zgromadzeni w pokoju wytrzeszczyli ze zdziwienia oczy.
- Ta Yasmine w takim razie musi być naprawdę niezła skoro pozwoliłeś jej na to. -zawtórował rozbawiony Gustav bawiąc się non stop pałeczkami odperkusji.
- Jest niezła. - zgodził się gitarzysta uśmiechając się cwaniacko jednocześnie pocierając dłonią brodę, na której widniał trzy dniowy, męski zarost.
- To w końcu co Cię znią łączy?
- Czysty seks. - zaśmiał się starszy Kaulitz. - A tak poza tym to przyjaźń. - dodał szybko po czym kiwnął w stronę Georga, który wyjmował z małej przenośnej lodówki Red Bulla. Tuż po chwili i Tom trzymał w dłoniach energetyzujący napój.
- Ty się Kaulitz nigdynie zmienisz, co?
- Ani mi się śni.

Po pokoju rozniósł się jak echo śmiech czwórki przyjaciół, którzy sobie nawzajem wtórowali wesoło. 



*autentycznanazwa jednej z dzielnic LA znajdująca się w regionie Westside.
**nadbrzeżna dzielnica.