A więc tak. Na samym początku przyznam się, że cieszy mnie powrót do blogowania. ;-) Jakby nie patrzeć brakowało mi tego kurcze. Wakacje lecą jak szalone, co? No nic, nie zawracam wam głowy. Enjoy!
Spotykanie się z Kaulitzem miało całą masę zalet, jednak ten „związek” był niewolny od wad, a zwłaszcza jednej. Mianowicie chodziło o uczucia. Nie, nie te małostkowe i ulotne. Tu chodziło o te głębsze, dużo piękniejsze i zdecydowanie bardziej trwałe. Tom był pozbawiony serca. Może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale... nie potrafił za grosz wyrażać swoich uczuć. Chował je, szufladkował najgłębiej jak się dało. Nie znał miłości i jak do tej pory sądził, nie zamierzał jej poznać. Ten stan zakochania, miłość to wszystko było bajką. Uważał siebie za realistę, który nie buja głową w obłokach szukając gdzieś na jawie tej jednej, jedynej, najpiękniejszej miłości. Stąpał twardo po Ziemi, czasem potykając się o drobne kamyki. Był kowalem własnego losu.
Yasmine często uważała Toma za skrytego faceta. Choć tak naprawdę nie miał niczego do ukrycia. Bo co tu ukrywać? Jego życie głównie opierało się na muzyce i przelotnym seksie. Uwielbiała go takiego prostolinijnego. Jednakże były rzeczy, które Yas przeszkadzały w owym muzyku. Ona nie była taka do końca bez uczuciowa. Pragnęła się zakochać, naprawdę... Jednak w chwili, w której na drodze niebieskookiej pojawił się Tom Kaulitz, jej plany prysnęły niczym bańka mydlana. Zyskała nowe doświadczenia. Coraz częściej potrafiła być nieugięta i postawić na swoim. Obserwując brązowookiego mogła trzeźwiej spoglądać na cały świat. Jednak gitarzysta już na początku tego całego „romansu” prosto z mostu wyjaśnił reguły tejże gry, które brzmiały bardzo prosto i na krótką chwilę racjonalnie, otóż: zero miłości i rozczulania się nad sobą. Nic trudnego, prawda?
Do czasu...
Do czasu...
Od ich ostatniego spotkania minął tydzień. W ciągu tych siedmiu dni odrobinę pozmieniało się w życiu jasnowłosej Yasmine. Chociażby to, że ponownie przemeblowała swój uroczy salon lub to, że na jej ciele pojawił się nowy nabytek, a prościej mówiąc niewielki choć urzekający tatuaż. Niektóre poglądy dziewczyny również obrały inny tor, a z kolei jej życie nabrało nieco ciekawszych wrażeń. A to wszystko za sprawą chwili odetchnienia, przemyśleń i swobody.
Poniedziałek. Początek tygodnia. Godzina szczytu. Tu w Kalifornii ta pora dnia była naprawdę męcząca. O ile prościej, łatwiej i przede wszystkim szybciej było wracać pieszo z pracy, przemieszczać się w ten sposób po mieście niż męczyć się w nieustającym korku na autostradzie jak i drogach w kalifornijskim miasteczku.
Niebieskooka przemierzała własnie jedną z uliczek Los Angeles. Ubrana w jedne ze swoich ulubionych jeansowych szortów i szyfonową czarną koszulę oraz koturny szła wolnym krokiem z delikatnym uśmiechem na opalonej, aksamitnej twarzy. Leciutki powiew letniego powietrza przeczesywał jasne pukle blond włosów, które dzisiaj uwolnione były od jakiegokolwiek zaczesania. Na prawym ramieniu kobiety zwisała jaskrawa, żółta, niewielkich rozmiarów, skórzana torebka. Jej spacer praktycznie rzecz biorąc nie miał konkretnego sensu. Wyszła z domu jedynie w celu przewietrzenia się i przy okazji zakupienia świeżego pieczywa i zimnego, orzeźwiającego napoju. Ten poniedziałek był wyjątkowo upalny, a niebo iście błękitne. Swoje kroki niebieskooka skierowała w stronę malutkiego sklepiku na skrzyżowaniu czterech ulic. Jasnowłosa w tej chwili dziękowała w duchu właścicielowi sieciowego sklepu za umieszczenie w nim wentylacji. Rozglądając się po półkach zapełnionych towarem sięgnęła po zwykłą wodę mineralną i parę świeżych bułeczek. Stojąc przy dziale z gazetami jej uwagę przykuł znajomy mężczyzna. Przymrużyła delikatnie oczy przyglądając się wysokiemu, szczupłemu mężczyźnie, a po chwili będąc pewną jego persony podeszła lekkim krokiem w stronę gdzie się znajdował.
- Bill, prawda? - odparła wesoło serwując młodszemu Kaulitzowi serdeczny uśmiech. Przez chwilę patrzyli na siebie z niepewnością, a zwłaszcza muzyk. Jednak po kilku sekundach odwzajemnił szeroki uśmiech i uścisnął jasnowłosą przyglądając się jej niedyskretnie.
- Tak, zgadza się. - odparł zadziwiająco szybko swoim charakterystycznym głębokim głosem. Serdeczność, aż biła od frontmana niemieckiego zespołu.- Yasmine, przyjaciółka Toma, dobrze zapamiętałem? - upewnił się.
- Yhym. - niebieskooka przytaknęła zakładając kosmyk długich, złocistych włosów za ucho. - Małe zakupy, co? - dodała.
- Tak, w mojej lodówce od dobrych paru dni świeci pustkami, a ja jedynie jadam w restauracjach. Dzisiaj rano stwierdziłem, ze pora samemu coś upichcić, a lodówka sama się przecież nie zapełni. - odparł wesoło wskazując na koszyk, który zapełniony był po same brzegi.
- Już nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam w restauracji. - niebieskooka zaśmiała się perliście. - Jakoś bardziej preferuję domowe jedzenie.
- Przynajmniej masz na to czas! - zażartował ciemnowłosy muzyk.
- To fakt.
- No nic, nie zatrzymuję Cię. Trzymaj się Yasmine.
- Ty również Bill.
Gdy tylko wyszła z małego sklepiku jej iPhone dał o sobie znać. Wolnymi ruchami wygrzebała telefon z torebki po czym odblokowała go.
„Co powiesz na kolejną niespodziankę?”
Właścicielem tejże wiadomości był nie kto inny jak gitarzysta. Czytając te kilka słów uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie po czym szybko odpisała. Tak, warkoczyk doskonale wiedział jak poprawić jej humor i przyprawić o dreszczyk emocji. Kolejna wiadomość przyszła w błyskawicznie szybkim tempie. Bowiem muzyk nigdy nie pozwalał Yasmine czekać zbyt długo na swoje odpowiedzi.
„Przyjadę po Ciebie o 21:00. Bądź gotowa. Ach i ubierz się ładnie. XO.”
XO? Zdziwiła się. Od kiedy to Tom Kaulitz posługuje się takim skrótem i jednocześnie wyrażeniem jak „xo”. To było zdecydowanie nie w jego stylu. Jednak mimo to zarumieniła się delikatnie po czym zaśmiała cichutko pod nosem mrucząc nieustannie dwie literki, którymi zakończył smsa gitarzysta Tokio Hotel.
Poniedziałek. Początek tygodnia. Godzina szczytu. Tu w Kalifornii ta pora dnia była naprawdę męcząca. O ile prościej, łatwiej i przede wszystkim szybciej było wracać pieszo z pracy, przemieszczać się w ten sposób po mieście niż męczyć się w nieustającym korku na autostradzie jak i drogach w kalifornijskim miasteczku.
Niebieskooka przemierzała własnie jedną z uliczek Los Angeles. Ubrana w jedne ze swoich ulubionych jeansowych szortów i szyfonową czarną koszulę oraz koturny szła wolnym krokiem z delikatnym uśmiechem na opalonej, aksamitnej twarzy. Leciutki powiew letniego powietrza przeczesywał jasne pukle blond włosów, które dzisiaj uwolnione były od jakiegokolwiek zaczesania. Na prawym ramieniu kobiety zwisała jaskrawa, żółta, niewielkich rozmiarów, skórzana torebka. Jej spacer praktycznie rzecz biorąc nie miał konkretnego sensu. Wyszła z domu jedynie w celu przewietrzenia się i przy okazji zakupienia świeżego pieczywa i zimnego, orzeźwiającego napoju. Ten poniedziałek był wyjątkowo upalny, a niebo iście błękitne. Swoje kroki niebieskooka skierowała w stronę malutkiego sklepiku na skrzyżowaniu czterech ulic. Jasnowłosa w tej chwili dziękowała w duchu właścicielowi sieciowego sklepu za umieszczenie w nim wentylacji. Rozglądając się po półkach zapełnionych towarem sięgnęła po zwykłą wodę mineralną i parę świeżych bułeczek. Stojąc przy dziale z gazetami jej uwagę przykuł znajomy mężczyzna. Przymrużyła delikatnie oczy przyglądając się wysokiemu, szczupłemu mężczyźnie, a po chwili będąc pewną jego persony podeszła lekkim krokiem w stronę gdzie się znajdował.
- Bill, prawda? - odparła wesoło serwując młodszemu Kaulitzowi serdeczny uśmiech. Przez chwilę patrzyli na siebie z niepewnością, a zwłaszcza muzyk. Jednak po kilku sekundach odwzajemnił szeroki uśmiech i uścisnął jasnowłosą przyglądając się jej niedyskretnie.
- Tak, zgadza się. - odparł zadziwiająco szybko swoim charakterystycznym głębokim głosem. Serdeczność, aż biła od frontmana niemieckiego zespołu.- Yasmine, przyjaciółka Toma, dobrze zapamiętałem? - upewnił się.
- Yhym. - niebieskooka przytaknęła zakładając kosmyk długich, złocistych włosów za ucho. - Małe zakupy, co? - dodała.
- Tak, w mojej lodówce od dobrych paru dni świeci pustkami, a ja jedynie jadam w restauracjach. Dzisiaj rano stwierdziłem, ze pora samemu coś upichcić, a lodówka sama się przecież nie zapełni. - odparł wesoło wskazując na koszyk, który zapełniony był po same brzegi.
- Już nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam w restauracji. - niebieskooka zaśmiała się perliście. - Jakoś bardziej preferuję domowe jedzenie.
- Przynajmniej masz na to czas! - zażartował ciemnowłosy muzyk.
- To fakt.
- No nic, nie zatrzymuję Cię. Trzymaj się Yasmine.
- Ty również Bill.
Gdy tylko wyszła z małego sklepiku jej iPhone dał o sobie znać. Wolnymi ruchami wygrzebała telefon z torebki po czym odblokowała go.
„Co powiesz na kolejną niespodziankę?”
Właścicielem tejże wiadomości był nie kto inny jak gitarzysta. Czytając te kilka słów uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie po czym szybko odpisała. Tak, warkoczyk doskonale wiedział jak poprawić jej humor i przyprawić o dreszczyk emocji. Kolejna wiadomość przyszła w błyskawicznie szybkim tempie. Bowiem muzyk nigdy nie pozwalał Yasmine czekać zbyt długo na swoje odpowiedzi.
„Przyjadę po Ciebie o 21:00. Bądź gotowa. Ach i ubierz się ładnie. XO.”
XO? Zdziwiła się. Od kiedy to Tom Kaulitz posługuje się takim skrótem i jednocześnie wyrażeniem jak „xo”. To było zdecydowanie nie w jego stylu. Jednak mimo to zarumieniła się delikatnie po czym zaśmiała cichutko pod nosem mrucząc nieustannie dwie literki, którymi zakończył smsa gitarzysta Tokio Hotel.
*
Powoli dochodziła 20:45. Yasmine nerwowo chodziła po pokoju co chwilę przystając na przeciwko dużego lustra w ozdobnej pozłacanej ramie. Jasnowłosa ubrana była w lekką, zwiewną, szyfonową sukienkę cielistego, a może raczej beżowego koloru. Na grubych ramiączkach zrobionych ala warkocze z materiału. Z przodu dekolt nie był zbyt mocno głęboki, natomiast tył nadrabiał zaległości odkrywając przy tym większą cześć zgrabnych pleców dziewczyny. W pasie materiał był delikatnie zebrany wszytą gumką dzięki czemu sukienka ładnie się marszczyła. Zakończanie jej dołu było nieco efektowne i modne gdyż przód nie zakrywał kolan, a tył natomiast sięgał połowy łydek. Stopy niebieskookiej przyodziane zostały w czarne koturny ala sandałki. Włosy natomiast wyprostowała i związała w wysokiego kucyka.
Ponownie spojrzała w swoje odbicie lustrzane przygryzając nerwowo dolną wargę, a w głowie wciąż krążyły pytania „co kombinuje Tom?” , „nie wystroiłam się za bardzo?”. Co chwilę spoglądała na złoty zegarek firmy Massimo Dutti, któremu towarzyszyła cienka, czarna, skórzana bransoletka z również złotymi, małymi ćwiekami. Przymknęła oczy na kilka sekund po czym otworzyła je i uśmiechnęła się do własnego odbicia. Trochę pewności siebie, prawda? Nawet nie zorientowała się gdy piętnaście minut minęło, a po mieszkaniu rozniósł się tak dobrze jej znany dźwięk dzwonka do drzwi. Zaczerpnęła odrobinę powietrza po czym wypuściła je z malutkim świstem. W połowie drogi do drzwi wejściowych, one same się otworzyły, a w progu stanął nie kto inny jak Tom Kaulitz. Na jego przystojnej, męskiej twarzy widniał szelmowski uśmiech. Przez ułamek sekundy miała nawet wrażenie, że od kolczyka w pełnej wardze muzyka odbiło się światło dzięki czemu metalowa kuleczka błysnęła dodając mężczyźnie jeszcze większego seksapilu. Oczy gitarzysty skupiły się na sylwetce dziewczyny pożerając ją dosłownie w całości. O tak, zdecydowanie uwadze Yasmine nie umknął fakt, że od razu spodobała mu się kreacja, którą jasnowłosa wybrała.
- Wyglądasz jak zawsze pociągająco. - odparł zadziornie puszczając w stronę blondynki kocie oczko jednocześnie idąc zdecydowanym i charakterystycznym dla swojej osoby krokiem. Gdy był wystarczająco blisko by czuć ciepło, które biło od jej ciała swój wzrok ulokował w niezbyt głębokim aczkolwiek ponętnym dekolcie po czym na jego pełnych, idealnie wykrojonych wargach pojawił się cwaniacki uśmieszek, na którego widok mdlało tysiące, a może i nawet miliony dziewczyn. - Jednak... - przerwał by swoimi hipnotyzującymi, czekoladowymi oczami spojrzeć prosto w lazurowe tęczówki Yas. - ...chętnie bym już zdjął z Ciebie tą sukienkę. - wysunął z pomiędzy warg język w kolorze dojrzałych malin i przejechał nim po dolnej wardze na końcu jak zawsze bawiąc się kolczykiem. Sposób w jaki wypowiadał te słowa i patrzył na dziewczynę był nie do opisania. Wydawało by się... Nie, to było pewne, że tą sztukę Tom Kaulitz opanował perfekcyjnie. Nikt nie potrafił wypowiadać słów z tak stoickim spokojem i jednocześnie tak dużą pewnością siebie i wyrafinowaniem. A ten wzrok... tak dosadny, głęboki i przyciągający niczym magnes... I byłaś już jego. Chociaż nie zrobił nic szczególnego.
- Tooom. - niebieskooka zaśmiała się cichutko jednocześnie kładąc obie dłonie na umięśnionym torsie mężczyzny okrytym czarnym tiszertem. - Idziemy? - dodała po chwili nieco poważniejszym tonem przygryzając delikatnie dolną wargę.
Tuż po chwili ruszyła przed siebie pewnym i zdecydowanym aczkolwiek miarowym krokiem. Jasnowłosa odchyliła delikatnie w bok głowę zerkając ponętnie w stronę towarzysza, który w dalszym ciągu stał tam gdzie wcześniej i niczym zahipnotyzowany spoglądał w stronę kuszącej go dziewczyny.
- Tom, idziesz? - ponownie się zaśmiała perliście.
- Jasne. - odparł szybko po czym dogonił dziewczynę, która stała w progu czekając aż on dołączy do niej.
- Mówiłem już, że najchętniej to bym Cię schrupał? - dodał poruszając zabawnie obiema brwiami po czym zaśmiał się charakterystycznie, a jego oczy przy tej czynności śmiały się razem z nim. Nieziemski widok.
- To może powiesz mi w końcu co to za kolejna niespodzianka? - spytała wsiadając do czarnego Cadillaca, którym przyjechał gitarzysta.
- Zobaczysz. - odparł zagadkowo Tom puszczając po raz kolejny oczko i uśmiechnął się tajemniczo sam do siebie.
- Co Ty knujesz, już ja znam ten uśmiech! - dziewczyna siedząc już w wygodnym, skórzanym, dużym fotelu spojrzała badawczo w stronę kierowcy przez chwilę przyglądając się pokerowej twarzy Kaulitza.
- Ja? Nic nie knuję. - zaśmiał się pocierając wskazującym palcem brodę.
Czarny Cadillac Escalade ruszył przed siebie z małym piskiem opon.
Pozdrawiam,