45323928 - Pod tym numerem gadu-gadu powiadamiam o wszelkich nowościach na blogu. Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, sugestie czy skargi, śmiało piszcie.

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział piętnasty


Pomysł młodszego z braci Kaulitz rozszedł się niczym ciepłe bułeczki. Dosłownie. Prawie wszyscy znajomi, z którymi  muzycy spędzali dawniej niemalże każdy swój wolny czas przed Tokio Hotel byli chętni na małe spotkanie po latach. Frekwencja wieczornego spotkania miała przerodzić się w małą, nieoficjalną domówkę, która będzie organizowana w domku jednorodzinnym rodziców Andreasa. Tego wieczoru farbowany blondyn miał zostać sam w domu gdyż jego rodzice wybrali się na tygodniowy wypad do Aspen w stanie Kolorado w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieli napawać się widokiem wspaniałych krajobrazów górskich i niesamowitych zachodów słońca. Propozycja blondyna o zorganizowania przyjęcia w jego skromnych progach podczas nieobecności rodziców oraz odpowiedź bliźniaków były niczym krótka piłka. Ten wieczór zapowiadał się naprawdę ciekawie i przede wszystkim sympatycznie.  Starzy znajomi, chwila zapomnienia i zatrzymanie się w czasie. Czego chcieć więcej? 

- Czegoś nam brakuje czy mamy już wszystko? - spytał wysoki, szczupły frontman niemieckiego zespołu rozglądając się skoncentrowanym wzrokiem po średnich rozmiarów salonie w kolorze łososiowym.

Pomieszczenie musieli nieco przemeblować na potrzeby imprezy, która miała się tutaj odbyć. Leżący wcześniej puszysty dywan ze wzorem w stylu vintage na drewnianej lakierowanej podłodze został przeniesiony do piwnicy by nie uległ jakiemukolwiek zniszczeniu. Ciemne, kakaowe, ciężkie fotele zostały przesunięte pod jedną ze ścian. To samo uczynili z dużą sofą w tym samym kolorze stawiając ją pomiędzy fotelami. Na przeciwko niej została postawiona średnich rozmiarów drewniany, prostokątny stolik z wyrzeźbionymi na nogach wzorkami. Na nim bowiem miało stać większość przystawek i smakołyków. Alkoholowi natomiast znaleźli miejsce w kuchni na blacie, gdzie każdy mógłby sięgnąć sobie po to co tylko dusza zapragnie - coś w rodzaju baru samoobsługowego. Jak to stwierdził Tom; nikt nie będzie stał jak słup i podawał wszystkim z osobna alkohol. A aż tak głupi nie byli żeby załatwiać specjalnie do tej roboty barmana. To byłby szczyt gwiazdorstwa, a tego chcieli dzisiaj szczególnie uniknąć. To miał być wieczór w gronie starych, dobrych znajomych bez przyczepionej do nich metki gdzie są tylko sławnymi muzykami zbijającymi na swoim hobby fortunę.
Jedna ze ścian w salonie przykuwała największą uwagę. Na jej środku bowiem wisiał czarny plazmowy telewizor o ogromnych rozmiarach, a po jego oby stronach przymocowane były dwa głośniki.  Pozostałe cztery rozwieszone zostały w rogach przy śnieżnobiałym suficie. Za sprawdzanie funkcjonalności tego typu sprzętu i zajawek zabrał się nie kto inny jak starszy z braci Kaulitz. Według niego to miała być epicka noc. Sam zaoferował się w kwestii muzyki. Jego zadaniem było załatwić bądź poprzegrywać dużą ilość dobrych, klimatycznych kawałków w sam raz pasujących to tego wieczoru. Dla Toma to była pestka.
Przystrojenie dolnej partii domku jednorodzinnego przypadło na nikogo innego jak na Yasmine. Wszyscy stwierdzili, że tu przydałoby się odrobinę kobiecej dłoni i dobrego smaku, który według Toma i Billa, blondynka jak najbardziej posiadała. Gdzieniegdzie rozwieszona została kolorowa, mieniąca się serpentyna, a kryształowy żyrandol zastąpiły kolorowe światełka, które mieniły się po ścianach i podłodze. Okna w salonie również zostały zasłonięte roletami w kolorze orzechowym.

- Jak dla mnie jest cacy. - odezwał się bezpośrednio brązowooki, dredowłosy mężczyzna oblizując wilgotnym językiem spierzchnięte usta zahaczając przy okazji o chłodne, metalowe kuleczki piercingu tuż przy kąciku warg. Jego czekoladowe tęczówki błądziły po nie małych rozmiarów urządzonym już salonie, który tylko czekał na rozpoczęcie dobrej zabawy.

- Wyjąłeś mi to z ust, Tom! - odparł uradowany blondyn wchodząc do pomieszczenia, które do niedawna wyglądało zupełnie inaczej. Dużo spokojniej i bez jakiegokolwiek polotu w stonowanych barwach. Dziś salon jego rodziców zmienił się przez te kilka godzinek nie do poznania.

- Wiesz Andreas, wolałbym Ci  nic z ust nie wyjmować. - zażartował starszy z braci spoglądając w stronę przyjaciela rozbawionym wzrokiem. Po pomieszczeniu rozniosły się salwy śmiechu, a Andreas udał urażonego tłumacząc się, że kompletnie nie to miał na myśli.

- Jest 16:00. Znajomi będą się schodzić po 20:00 więc mamy trochę czasu dla siebie. - wywnioskował spokojnie Bill po czym usiadł wygodnie  w kakaowym fotelu opierając obie dłonie o postawne oparcia. Jak tylko rozsiadł się w skórzanym meblu tak przysłowiowo wpadł w jego miękką tapicerkę.

- Na nas nie licz. - rzucił szybko Tom zachrypniętym głosem. Wszyscy skierowali swoje zaciekawione spojrzenia w jego stronę czekając jednocześnie na coś więcej. Odchrząknął nieznacznie. - Mam w planach zupełnie inaczej spędzić ten „czas dla siebie”. - sprostował swoją wypowiedź zerkając przeszywającym spojrzeniem niebieskooką blondynkę, która do tej pory siedziała cicho przysłuchując się wymianie zdań chłopaków.

- I wszystko jasne. - skomentował  na głos Andreas patrząc w stronę kumpla zazdrosnym spojrzeniem. Ile by dał za chwilę pobaraszkowania z tak urodziwą kobietą... Odkąd pamiętał zawsze zazdrościł starszemu Kaulitzowi zdobyczy.  Na Toma rzucały się zazwyczaj te najlepsze, najładniejsze i najbardziej chętne. Blondyn zbierał tak zwane resztki, chociaż nie narzekał... Żadna kobieta jeszcze nie poróżniła przyjaciół i miał nadzieję, że to się nigdy nie stanie.

- To co, idziemy? - gitarzysta zwrócił się do przyjaciółki czekając na jej reakcję, a gdy dziewczyna przytaknęła głową wydobywając z siebie przyjemne dla ucha; „jasne” puścił dziewczynę przodem, a w stronę brata i farbowanego blondyna uniósł do góry otwartą dłoń rzucając krótkie; „do wieczora” z figlarnym uśmiechem na przystojnej twarzy. W końcu ile może pościć Tom Kaulitz?

Gdy tylko wyszli z domu farbowanego blondyna o imieniu Andreas, muzyk nie mógł się powstrzymać i klepnął prawą dłonią  apetyczne pośladki towarzyszki, które przywdziane były w obcisłe legginsy z motywem galaxy, co jeszcze bardziej rozochociło Kaulitza, a gdy jasnowłosa skierowała głowę w bok i jej turkusowe oczy zawiesiły się na twarzy gitarzysty, Tom posłał dziewczynie charakterystyczny dla swojej osoby cwaniacki uśmieszek. Yasmine natomiast wyciągnęła lewą dłoń w stronę Toma i pchnęła go leciutko w bok przez co mężczyzna zachwiał się na nogach zbaczając w lewo. Tej czynności towarzyszył perlisty śmiech niebieskookiej, który był nadzwyczaj uroczy i dziewczęcy.

- Tak się bawimy? - odparł zadziornie na małą zaczepkę Yasmine, a jedną brew uniósł do góry dzięki czemu jego męska twarz nabrała zadziornego wyglądu. Po chwili długowłosa blondynka zaczęła uciekać przed goniącym ją muzykiem, który krzyczał tuż za nią.




*



Małymi kroczkami powoli zbliżała się godzina 20:00.  Niebieskooka blondynka klęczała na podłodze, a tuż przed nią leżała otwarta walizka wypełniona ubraniami dziewczyny. Nie miała bladego pojęcia co założyć na dzisiejszy wieczór. Nie chciała bowiem ani przesadzić, ani ubrać się zwyczajnie. Gdy zdeterminowana przeglądała zawartość granatowej walizki to pokoju wszedł jego właściciel, mianowicie Tom. Z uśmiechem od ucha do ucha niósł w dłoniach miseczkę pełną dorodnych, czerwonych truskawek.  

- O, masz truskawki. - odparła wesoło blondynka. - Wyglądają apetycznie. - dodała spoglądając w stronę trzymanej przez gitarzystę w dłoniach porcelanowej miseczki wypełnionej po brzegi soczystymi owocami. 

- A mam. - odparł zaczepnie biorąc truskawkę za szypułkę. Po chwili dorodna truskawka wylądowała w ustach muzyka, a ten zaczął mruczeć i zachwalać przepyszny owoc. - Chcesz? 

Niebieskooka spojrzała na gitarzystę nie odzywając się. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mężczyzna coś kombinował zachęcając ją w taki sposób do skosztowania truskawek. 

- Co kombinujesz, Kaulitz? 

- Ja? Nic, zupełnie nic. - odparł przekonywająco nie przerywając ani przez chwilkę kontaktu wzrokowego.  

Słysząc zapewnienie od przyjaciela przybliżyła się nieco i wyciągnęła rękę by sięgnąć owoc jednak Tom był sprytniejszy i odsunął miseczkę spoglądając na dziewczynę zaczepnie.  

Yasmine uniosła do góry jedną brew, a tuż po chwili stanęła na równe nogi i nachyliła się delikatnie nad muzykiem sięgając upragniony owoc. Uśmiechnięty Tom szybko objął wolną ręką talię towarzyszki i zaczął kłaść się na łóżku ciągnąc za sobą lekkie, kruche ciało niebieskookiej. Gdy już wylądowali na zasłanym łóżku należącym do muzyka spojrzeli sobie w oczy. 

- Widzisz? Ja nic nie kombinuję. - odparł cwaniacko, a tuż po chwili jego usta zetknęły się z jej smakowitymi wargami rozchylając je delikatnie wilgotnym językiem. Dziewczyna z ogromną przyjemnością oddawała się kolejnym pieszczotom gitarzysty, który z każdym jednym skradzionym całusem stawał się coraz bardziej nachalny, bezpośredni i brutalny, co niesamowicie podniecało jasnowłosą.  Całowanie się z Tomem Kaulitz było czymś nie do opisania. Każdy następny pocałunek różnił się od poprzedniego gdyż stawały się one coraz bardziej odważne i dzikie. Nie było dwóch takich samych całusów.  Muzyk pieścił ciało partnerki z niesamowitym zaangażowaniem i pasją. Tak, jakby na długo dane im było zapomnienie o sobie.  
Powietrze będące w zamkniętym pokoju powoli stawało się coraz bardziej gorące i nasycone pożądaniem. W pomieszczeniu zaczynała królować duchota i podniecenie, które owładnęło ich  rozpalone do gorąca ciała. Szybko zaczęli pozbawiać siebie nawzajem garderoby rzucając każde jedne ubranie gdzie popadnie nie odrywając ust od spragnionych pieszczoty ciał.  Gdy nie mieli już na sobie bielizny Yasminę postanowiła przejąć pałeczkę po czym ustami zaczęła pieścić szyję, obojczyk, tors, brzuch i podbrzusze starszego Kaulitza, który z każdym jej dotykiem stawał się coraz bardziej gotowy do penetracji. Nie czekając ani sekundy dłużej zerwał się unosząc do góry, a tuż po chwili rolę się odwróciły i to On był na górze przejmując kontrolę nad wszystkim. Sprawnym ruchem ręki rozłożył uda jasnowłosej i  jednym pchnięciem wszedł do jej środka rozpoczynając stosunek płciowy. Dziewczyna jęknęła cichutko czując w sobie poruszającego się członka gitarzysty. Tom poruszał się niezwykle stanowczo, pewnie i władczo. Nie było tu miejsca na niepewność  zastanowienie się i wstyd. Z każdym ruchem sprawiał ogromną przyjemność partnerce lezącej tuż pod nim. Doskonale wiedział, że robi to dobrze, i że jego sprawia przyjemność swojej partnerce.  Yasmine wiła się niesamowicie subtelnie i seksownie pod rozpalonym i spoconym ciałem Toma pojękując cichutko pod nosem. Obraz miała jakby za mgłą. Pożądanie i spełnienie, które miało przyjść lada chwila zamroczyły wszystko. Drobnymi, kruchymi dłońmi gładziła łopatki i krzyż muzyka odchylając jednocześnie głowę do tyłu, a jej ciało wygięło się w łuk. 

- Mocniej. - szepnęła ledwo słyszalnie do ucha starszego Kaulitza, jednak muzyk zrozumiał jej prośbę pogłębiając natychmiast penetrację. Czując mocniejsze pchnięcia i  silniejsze podniecenie, które z każdą sekunda rosło wbiła paznokcie w skórę pleców mężczyzny przejeżdżając nimi z ramion, aż za łopatki, przez cały kręgosłup.

Tom przymknął oczy odchylając lekko do tyłu głowę. Otwartymi ustami starał się nabierać jak najwięcej powietrza. Jęknął nieznacznie gdy poczuł jej paznokcie na swoich plecach.  Zupełnie poddał się podnieceniu i emocjom jemu towarzyszącym przez cały ten czas. Nagle wszystkie zmysły wyczuliły się, a podniecenie sięgnęło zenitu.  Ten orgazm był bardzo silny. Obydwoje czuli się zmęczeni ale także spełnieni. Patrząc w śnieżnobiały sufit starali oddychać się równomiernie próbując odzyskać zmysły i logiczne myślenie, które znowu zostało w tyle. 

Yasmine dopiero teraz zauważyła, że pokój Toma był w kolorze zieleni butelkowej i wcale nie był taki mały na jakiego wyglądał gdy weszła do niego po raz pierwszy. Dopiero w tej chwili zdołała uchwycić tyle szczegółów... 





k i l k a    g o d z i n    p ó ź n i e j,    w i e c z o r e m





Blondynka stała własnie na przeciwko dużego lustra wmontowanego zgrabnie w jasne kremowe kafelki znajdujące się w łazience. Chciała  makijażem ukazać swoją dziewczęcość i kobiecość jednocześnie dlatego też wybrała niezbyt mocny, ale też nie najdelikatniejszy makijaż. Na twarz nałożyła jedynie matujący puder, a policzki musnęła rozświetlającym brązem. Na powieki nałożyła jaśniutkie także rozświetlające cienie dzięki czemu precyzyjna niezbyt gruba kreska wykonana eyelinerem była bardzo widoczna. Długą i gęstą firanę hebanowych rzęs podkręciła i wytuszowała jedną z ulubionych mascar, a usta umalowała delikatną, nawilżająca szminką w kolorze poziomkowym dzięki czemu jej pełne wargi wydawały się jeszcze bardziej smakowite i zdecydowanie były jej dużym atutem kobiecości. 
Ostatnią rzeczą jaką musiała dzisiaj wykonać to skompletować strój. Bracia Kaulitz siedzieli na dole zajęci grą na PlayStation więc jasnowłosa miała odrobinę czasu na wyszykowanie się. 
Pierwszą rzecz jaką wyciągnęła z walizki i była przekonana do jej dzisiejszego założenia były to buty od Campbella, sznurowane lity w kolorze czarnym z drewnianym, grubym obcasem. Do tego dobrała cieniutkie czarne rajstopki z małymi wyszywanymi czarnymi kropeczkami, czarne wytarte jeansowe spodenki z wysokim stanem i luźną, szarawą, przewiewną koszulkę na krótki rękawek z motywem lwa, którą mogłaby wkasać w szorty.
Gdy wciągnęła na siebie przyszykowane ubrania podeszła do lustra znajdującego się w łazience i spryskała się delikatnymi owocowymi perfumami, przy których Tom zazwyczaj wariował. Gitarzysta uwielbiał świeże  owocowe perfumy. Będąc gotową narzuciła na siebie jedynie jeansową, jasną katanę i gasząc światło w pokoju wyszła z niego.

- To co, możemy iść? - spytała subtelnie przerywając jednocześnie braciom granie na konsoli. Gdy dwie pary brązowych oczu zwróciły się ku niej, nie potrafili wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa. W swej prostocie jasnowłosa wyglądała oszałamiająco. Starszy z braci taksował dziewczynę dłuższą chwilę swoim świdrującym, nachalnym spojrzeniem uśmiechając się jednocześnie  rozbrajająco.

- Tak, już idziemy. - odezwał się w końcu gitarzysta wstając szybko z sofy. Za jego śladami poszedł młodszy bliźniak, a tuż po chwili wyszli z domu w szampańskim humorze.

Ten wieczór zapowiadał się naprawdę wspaniale.  Starzy i nowi znajomi, odrobinę wspomnień z dzieciństwa, głośna muzyka i doskonały trunek, a do tego wprost wyśmienity humor do szampańskiej zabawy w gronie najlepszych osób. Czego chcieć więcej? 




Publikacja tego rozdziału miała nastąpić po nowym roku, ale ostatnimi czasy mam tak wyśmienity humor, że postanowiłam zrobić wam świąteczną niespodziankę. To taki prezent ode mnie na święta. Enjoy my dear! ;-)

Ach, zapomniałabym... Warto zajrzeć do zakładki Yasmine Vogel & Tom Kaulitz. Zmieniłam nieco witrynę i bohaterów. 

Całuję, 

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział czternasty


Tu w Niemczech, Yasmine wydawało się życie prostsze i nieco mniej skomplikowane niż w Ameryce Północnej. Miała wrażenie, że ludzie mieszkający tutaj są bardziej mili niż na zachodzie. Loitsche było co prawda malutką wioską, ale jakże przytulną i wolną od hałasu jeżdżących samochodów, a także innych odgłosów charakterystycznych dla większych miast jak Los Angeles. Co prawda Niemiecki klimat diametralnie różnił się od Kalifornijskiego, jednak blondynka stwierdziła, że nie jest tak źle. Przynajmniej mogła odpocząć od stałych upałów, gorącego słońca i lekkiej porannej bryzy, którą z kolei ubóstwiała. Ani przez chwilę nie żałowała swojej decyzji na temat owego wyjazdu. W głębi duszy cieszyła się, że Tom zechciał  zabrać ją w swoje strony rodzinne i sam wyszedł z tą inicjatywą. Simone, mama bliźniaków była naprawdę przemiłą i życzliwą kobietą. Momentami miała wrażenie, że ta Niemka nie ma w sobie ani krzty negatywnych cech. Była niczym dobry Anioł. Jak każdy w takim wypadku miała obawy przed poznaniem rodziny braci Kaulitz, jednak jak się okazało niepotrzebnie. Simone i Gordon przyjęli ją z otwartymi ramionami. Traktowali ją niczym członka rodziny dzięki czemu jasnowłosa czuła się swobodnie. Wszyscy się szanowali w tej rodzicie. Choć jak każdy mieli swoje wzloty i upadki. 




*



Urlop mijał  naprawdę w zadziwiająco szybkim tempie. Od przyjazdu do Niemiec minęły dokładnie trzy dni. Środek tygodnia. Środa. Bliźniacy Kaulitz mięli zamiar pokazać Yasmine miejsca związane z ich dzieciństwem. Chcieli uchylić jej rąbka swojej przeszłości związanej z Loitsche i Magdeburgiem. Niebieskooka zdążyła już poznać jednego z ich najlepszych przyjaciół i kompanów z dzieciństwa, mianowicie Andreasa. W pierwszej chwili farbowany blondyn wydurniał się nieustannie komentując i komplementując urodę nowo poznanej amerykanki, a w odosobnieniu po cichaczu gratulował i zazdrościł starszemu Kaulitzowi udanej zdobyczy, którą bądź co bądź była... Tom natomiast z dumą i wyższością opowiadał kumplowi o łóżkowych ekscesach związanych z Yasmine. 

Pomału zbliżała się godzina 10:00 nad ranem. W przestronnej kuchni na kamiennym blacie siedział młodszy z braci. Machając nogami w powietrzu delektował się jednym ze swoich ulubionych niemieckich jogurtów. Odwrócony tyłem do wejścia, przyglądał się od czasu do czasu widokowi zza kuchennego okna. Pod nosem nucił najnowszy kawałek, który zdążył z Tomem w miarę opracować. Brakowało mu takich beztroskich poranków we własnym domu. Brakowało mu tej rodzinnej atmosfery. 

- Bill, ile razy już mówiłam, że nie siedzi się tam gdzie się je. Od małego wam to wpajam, a wy nic. - do kuchni w paradowała mama bliźniaków od razu negując zachowanie syna. - A gdzie Twój brat i Yasmine? Musze was wysłać po zakupy do miasta. - odparła łagodnym, kobiecym tonem głosu spoglądając do praktycznie pustej lodówki. 

- Nie wiem. Pewnie siedzą na górze.- odparł spokojnie wzruszając ramionami, a tuż po chwili otworzył drzwiczki dolnej szafki i wyrzucił puste pudełko do kosza na śmieci. 

- Oni nie są tylko przyjaciółmi, prawda? - dopytywała się Simone spoglądając w stronę wysokiego, szczupłego chłopaka.

- Nie wiem mamo co jest grane pomiędzy nimi. - czasami nawet nie chciał wiedzieć. Niebieskooka wydawała się za fajną jak na tego typu zagrywki swojego brata. Szybko odtrącił od siebie tą myśl. 

- Ty nic nigdy nie wiesz dziecko. - odparła kobieta spoglądając w stronę młodszego o dziesięć minut syna  nieco pobłażliwie. - Z daleka widać jak Twój brat patrzy na tą dziewczynę. 

- Za to Ty mamo czasami wiesz za dużo. - stwierdził szybko przewracając teatralnie oczami stając w progu pomieszczenia, który oddzielał kuchnię od długiego holu. 

- Jeszcze nigdy na tym źle nie wyszłam, Skarbie. - na twarzy Simone pojawił się delikatny, ledwo zauważalny uśmiech. - My kobiety mamy instynkt i dobre przeczucie drogie dziecko, którego wam mężczyznom często brakuje. 

- To mamy jechać po te zakupy czy nie? - spytał nieco zażenowany muzyk starając się jak najzwinniej wywinąć z rozmowy. 

- Migiem! - odparła wesoło Simone po czym sięgnęła z małej półeczki długopis i pojedynczą kartkę papieru, na której zaczęła zapisywać rzeczy niezbędne do zakupienia.

Frontman zespołu szybko wszedł po drewnianych, jasnych schodach na górę po czym oznajmił pozostałej dwójce o zadaniu, które powierzyła im mama. Gdy cała trójka stała gotowa i zwarta do wyjścia w przedpokoju rodzicielka bliźniaków wręczyła młodszemu z synów ogromną listę zakupów, przestrzegając ich nieco.

- Nie zapomnijcie mi czasem o niczym, bo wyślę was jeszcze raz do miasta. - zagroziła kiwając wskazującym palcem, a jej brązowe oczy spoglądały to na jednego syna, a to na drugiego. Po chwili  promiennie zwróciła się do jasnowłosej. - Yasmine dopilnuj żeby kupili wszystko, dobrze? Inaczej nie zrobię ulubionego ciasta chłopców. - Simone uśmiechnęła się życzliwie w stronę dziewczyny po czym z powrotem powędrowała do kuchni nucąc pod nosem nie znaną im melodię.

Wychodząc z domu skierowali się w stronę podjazdu do garażu gdzie stało kawowe Mitsubishi Pajero VGT, które należało do Gordona. Ojczym bliźniaków fascynował się terenowymi, sportowymi autami, a motoryzacja była jego małym hobby. Miedzy innymi to dzięki niemu gitarzysta lubił i interesował się motoryzacją, a zwłaszcza szybkimi maszynami jak jego sportowe Audi R8. Tom wyciągnął kluczyki z kieszeni szarych dresów i automatem otworzył zamek samochodu przy czym towarzyszyła cicha melodyjka składająca się z trzech krótkich sygnałów. Gdy wszyscy zdołali usiąść w fotelach pasażerów i zapiąć pasy, starszy z braci odpalił silnik wycofując auto na drogę, a po chwili ruszyli z małym piskiem opon w stronę Magdeburga.

Będąc już w niemieckim hipermarkecie szczuplejszy i wyższy z braci wyciągnął zapisaną przez Simone listę, po czym zaczął czytać na głos po kolei produkty, które musiały zostać zakupione.

- Sól, cukier, olej, jajka, mąka, proszek do pieczenia, truskawki, jagody, jogurty, śmietana... - wymieniał po kolei towary z kartki papieru. - Mama chyba chce żebyśmy pół sklepu wykupili. - odparł przerażony spoglądając na wypełniony po brzegi wózek.

Yasmine szła potulnie pomiędzy braćmi słuchając uważnie Billa, który wymieniał towary z długiej listy zakupów, kierując się intuicją gdzie co powinno stać i jaki produkt gdzie znajdą.

- Śmietana i jogurty powinny być w tym samym przedziale. - odparła spokojnym, melodyjnym głosikiem podnosząc do góry rękę, jej wskazujący palec wodził w powietrzu po regałach szukając tego odpowiedniego.

Tom natomiast szedł swoim charakterystycznie luźnym krokiem bujając się nie co na boki. Przed nim jechał metalowy wózek na kółkach, który pchał.
Ludzie spoglądali na nich co jakiś czas, a ich wzrok i miny wyglądały dokładnie tak jak można by było się tego spodziewać. Młodzież, a zwłaszcza nastolatki spoglądała na sławnych braci z rozdziawionymi ustami, nie odrywając oczu od przystojnych muzyków. Co jakiś czas, odważniejsza dziewczyna podchodziła prosząc o autograf swoich idoli.

- O patrzcie, tam jest dział z alkoholem. Kupimy coś na wieczór?  Można by było się z dzwonić ze starą paczką. - odparł pomysłowo Bill zerkając w stronę rozmyślającego Toma i na stojąca obok niego blondynkę.

- To nie jest taki głupi pomysł. - skomentował wizję brata gitarzysta, po czym całą trójką skierowali się na dział alkoholu. - Czasem masz ten łeb nie od parady braciszku. - zaśmiał się starszy Kaulitz klepiąc Billa trzykrotnie po ramieniu.

- No wiesz, nie chcę nic mówić Tom, ale to jestem tym mądrzejszym Kaulitzem. - zauważył szybko szczupły frontman spoglądając w stronę starszego o dziesięć minut brata, który swoim przeszywającym spojrzeniem dosłownie miażdżył Billa.

- Taaa, za to Twoja kuśka w spodniach ani razu sobie nie poużywała. - riposta gitarzysty jak zwykle była cięta. - Bill, kiedy mały przejdzie chrzest bojowy? - zaśmiał się ponownie charakterystycznie poruszając obiema brwiami w górę i dół.

Yasmine słysząc komentarze dredziarza zaśmiała się cichutko zakrywając usta dłońmi. Uwagi Toma zawsze były celne i często godziły w czuły punkt. Tak, starszy Kaulitz doskonale wiedział gdzie, jak i kiedy uderzyć. Wyciągał swoje powiedzonka jak asy z rękawów. Był prawdziwą duszą towarzystwa, a co najlepsze zawsze był w centrum uwagi. Potrafił ją na sobie skupić i co najważniejsze zatrzymać na dłużej.

W wózku szybko wylądowały butelki drogiego szampana oraz inne ciekawe trunki, na które zwykłym ludziom zdecydowanie szkoda by było pieniędzy.

- Aż tyle tego potrzebujemy? - odparła nieco zaskoczona niebieskooka spoglądając zdziwiona na wózek, do którego bracia co róż wkładali butelki alkoholu.

Bracia spojrzeli na siebie po czym wymienili porozumiewawcze spojrzenia i zaśmiali się serdecznie tłumacząc dziewczynie, że z nimi nigdy nic nie wiadomo. W końcu lepiej mieć większy zapas alkoholu niż by go miało zabraknąć, prawda? Z takiego założenia zawsze wychodził Tom.
Stojąc przy kasie i wykładając produkty na czarną taśmę gitarzysta poczuł wibrację w tylnej kieszeni dresów. Przerwał wykładanie zakupów i wyciągnął telefon komórkowy po czym zerknął na jego dotykowy ekranik.


Witaj z powrotem w Niemczech, Kochanie.

Na czole muzyka pojawiły się poziome linie, a brwi nabrały charakterystycznego wyglądu. Zmarszczył czoło czytając raz po raz treść wiadomości tekstowej. Przygryzł nerwowo dolną wargę i nie czekając ani chwili dłużej odpisał.

Kim jesteś?

Na odpowiedź nie musiał długo czekać, jednak mimo to wyczekując na wiadomość te parę sekund trwały przysłowiową wieczność.  Telefon ponownie zawibrował. 

Myślę, że doskonale wiesz. Nie mogłeś od tak o mnie zapomnieć przecież, Tom.

W głowie starszego Kaulitza rodziło się jedno wielkie zapytanie. Czy to możliwe? Czy to mogła być Ona? Nie zapomniał, zbyt wiele szkód wyrządziła jemu i jego przyjaciołom by móc tak łatwo zapomnieć tą dziewczynę. 

Ostatnim razem wyraziłem się jasno. Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego, Ria.

- Tom? - w jego głowie brzęczało mu jego imię wypowiedziane przez rozkoszny, melodyjny głos Yasmine. Zerknął szybko w jej stronę starając się zachować zimny umysł. - Coś się stało? Wydajesz się zdenerwowany.

- Nie, nic. - odparł szybko. - Wydaje Ci się. - puścił jej kocie oczko uśmiechając się figlarnie w stronę jasnowłosej przyjaciółki po czym zrobił kilka kroków w jej stronę, a gdy był wystarczająco blisko by poczuć ciepło bijące od dziewczyny pochylił się leciutko do przodu muskając ustami delikatnie jej policzek, a później ucho, wyszeptał zachrypniętym i niezwykle pociągającym tonem głosu: - Mam nadzieję, że znajdziesz dzisiaj czas na chwilkę dla nas samych. - a gdy odsuwał swoją twarz od jej usta muzyka ukazywały lubieżny uśmieszek. 

Po ciele blondynki przeszedł niejednokrotny dreszczyk. Nie wiele brakowało by stała się ponownie tylko jego. Wystarczyło kilka słów, dotyk i bliskość muzyka by mogła stracić nad sobą wszelką kontrolę i panowanie. Tak nie wiele brakowało.

- No drużyno mamy już wszystko! - odparł wesoło młodszy z braci Kaulitz pchając przed sobą ogromny wózek załadowany po brzegi produktami niemieckiego hipermarketu. - Komu w drogę temu, kurczę jak to brzmiało? 

- Komu w drogę temu czas. - dokończyła za Billa Yasmine uśmiechając się w jego stronę promiennie. 

- A ja znam inną wersję... - odparł figlarnie gitarzysta unosząc do góry charakterystycznie jedną  brew. Niebieskooka wraz z frontmanem spojrzeli zaciekawieni w stronę Toma, by usłyszeć jego wersję. - Komu w drogę temu klapsa! - zaśmiał się dredziarz, a jego duża męska dłoń wylądowała na pośladkach jasnowłosej poklepując je kilka razy.  




Najbliższy rozdział przewiduję opublikować dopiero po nowym roku. Mam sporo rzeczy do ogarnięcia więc mam nadzieję, że rozumiecie. ;-) Tak więc już teraz życzę wszystkim Wesołych i spokojnych Świąt! 

Całuję, 

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział trzynasty


Dwa, duże, czarne samochody z minuty na minutę coraz bardziej zbliżały się do małego niemieckiego miasteczka o nazwie Magdeburg. Stamtąd pochodzili bowiem Gustav Schafer, perkusista i Georg Listing, basista Tokio Hotel. Pogoda jaka towarzyszyła młodym Niemcom była nie do zniesienia i zdecydowanie różniła się od tej w oddalonej o setki mil słonecznej Kalifornii. W Europie nie świeciło upalne, letnie słońce.  To było niemalże jak dwa różne światy. Chmury skutecznie umożliwiły promieniom słonecznym drogę, a zamiast jasności na niebie panowała szara, bura aura, która nie sprzyjała nikomu. Zachmurzenie nasilało się coraz bardziej. W każdej chwili z nieba mógł zacząć padać deszcz. Wraz z tą paskudną pogodą udzieliło się wszystkim nostalgiczne samopoczucie. Urlopowicze mieli się nijak. Duży, terenowy, samochód, który jechał po autostradzie jako pierwszy, zajmowali panowie G&G, natomiast w drugim, który jechał tuż za nim zajmowali bracia Kaulitz wraz z Yasmine. Wszyscy byli zmęczeni, a także znudzeni długą, męczącą podróżą. Bądź co bądź musieli wysiedzieć kilka godzin w samolocie, a teraz jeszcze w samochodzie. Jedyny minus podróżowania? Siedzenie przez całą drogę w jednym miejscu. Po pewnym czasie wszystko człowieka zaczyna boleć. Zmęczenie pod koniec podróży tak się dało we znaki, że cała piątka padła zasypiając niczym  jak niemowlęta.  Nie minęła chwila, a pierwsze krople deszczu pojawiły się na przyciemnianych szybach samochodów. Małe kropelki ścigały się między sobą po ciemnym szkle. Z sekundy na sekundę nowych "zawodników" pojawiało się coraz więcej i więcej, aż w końcu na niebie błysnęło migoczące światło świadczące o zbliżającej się burzy. Tak, wprost idealna pogoda na urlop... Terenowe BMW na niemieckich rejestracjach minęły tabliczkę oznajmiającą, że za kilka kilometrów pojawi się zjazd z autostrady, który prowadzi prosto do Magdeburga. Samochody zwolniły zjeżdżając na pas zjazdowy, a po chwili pożegnały się z autostradą jadąc krętą, zawiłą jednopasmówką.

- Za góra 10 minut dojedziemy do Magdeburga. - oznajmił dość postawny kierowca drugiego pojazdu zerkając jednocześnie w lusterko, w którego odbiciu widać było trzy śpiące postacie. 

- No, w końcu... - ziewnął młodszy z braci Kaulitz przeciągając się we wszystkie strony w czarnym, skórzanym fotelu pasażera.  Jego wzrok momentalnie skupił się na krajobrazie za szybą. - ...Trzeba będzie rozprostować nogi. - mruknął pod nosem po czym odwrócił się do tyłu sprawdzając czy tylko on poddał się Morfeuszowi, który zabrał go do krainy snów.  Jego oczom ukazały się dwie postacie. Mianowicie jego brat bliźniak i niedawno poznana, całkiem sympatyczna blondynka, którą od razu polubił. W gruncie rzeczy musiał przyznać, że nie sposób było dziewczyny nie lubić. Miała w sobie coś co przyciągało człowieka, a tuż po chwili można było powiedzieć jej kompletnie o wszystkim, ponieważ jasnowłosa budziła zaufanie. Uśmiechnął się pod nosem. Tom i Yasmine rozbawili go swoim widokiem. Czarnowłosy gitarzysta spał na wpół oparty o fotel i drzwi od auta. Głowę opierał o przyciemnianą szybę. Twarz muzyka miała dość komiczny wyraz bowiem mężczyzna drzemał  z otwartą  na oścież buzią od czasu do czasu pochrapując zabawnie. Jasnowłosa  natomiast opierała się o ramię gitarzysty obejmując dłońmi rękę Toma. Co jakiś czas marszczyła słodko nos. 

- Ej, gołąbeczki pobudka zaraz będziemy w domu! - krzyknął radośnie frontman zespołu sprzedając bęcka bratu w kolano, które było najbliżej niego. - Słyszysz?! Wstawaj matole...

Gitarzysta natychmiast otworzył zaspane oczy i spojrzał w stronę brata nieco zdezorientowany. Mrugnął szybko kilka razy przyglądając się bliźniakowi z nietęgą miną. Przez chwilę starał się zarejestrować co się dzieję i gdzie się znajduję.

- Co? - wydobył z siebie cichy dźwięk wyciągając dłonie do góry by rozprostować obolałe kości.

- Zaraz będziemy w Magdeburgu.

- Wreszcie. - odparł Tom. - Już mnie wszystko boli. - jęknął z niezadowolenia poprawiając się nieznacznie na skórzanym fotelu.

Niebieskooka poruszyła się niespokojnie czując jak muzyk, o którego się opierała zaczął ruszać się niewdzięcznie nie pozwalając jej tym samym spokojnie spać. Mruknęła niewyraźnie coś pod nosem po czym uchyliła wolno powieki do góry.

- Co się dzieje? Gdzie jesteśmy? Długo już jedziemy? - zadawała pytanie za pytaniem spoglądając raz na Toma, a raz na Billa.

- Za chwilę dojedziemy do Magdeburga, tam odstawiamy chłopaków, a my ruszamy do Loitsche. - odparł wesoło frontman zespołu uśmiechając się serdecznie w stronę rozespanej dziewczyny. Blondynka słuchając uważnie Billa kiwała głową.

Po paru minutach samochody zatrzymały się na jednym z kilku osiedli małego, niemieckiego miasteczka. Wszyscy pasażerowie uznali, że to jest doskonały moment na rozprostowanie nóg i przewietrzenie się... Georg wraz z Gustavem podeszli do samochodu bliźniaków Kaulitz przy którym już wszyscy stali delektując się chłodnawym podmuchem wiatru. Każdy jak na zawołanie wyciągnął małe opakowanie papierosów, a tuż po chwili muzycy zaciągali się nikotyną wdając się w małą wymianę zdań. Jedynie blondynka stała z boku rozglądając się po cichej okolicy osiedla, na którym mieszkali Georg i Gustav.

- Ktoś w ogóle powiadomił Andreasa o naszym przyjeździe? - ocknął się starszy z braci Kaulitz wypuszczając gęsty, szarawy dym przez dziurki w nosie. Jego spojrzenie wodziło po  grupce przyjaciół czekając aż któryś z nich się w końcu odezwie.

- Na mnie nie patrz. - odparł Gustav podnosząc obie dłonie w geście obrony.

- Mi zupełnie wyleciało to z głowy. - zaśmiał się Georg po czym zaciągnął się mentolowym Marlboro.

- Zadzwoń do niego teraz. - odparł błyskotliwie Bill przyglądając się czubkom swoich czarnych, sznurowanych do kolan glanów.

Gitarzysta zaciągnął się mocno kilka razy czerwonym Marlboro po czym wyrzucił niedopałka przed siebie. Wypuszczając bokiem strużkę dymu wyciągnął z obszernej kieszeni szarych dresów iPhone'a po czym wybrał numer do jasnowłosego przyjaciela.  Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Już miał nacisnąć guziczek z czerwoną słuchawką.

- No stary, już myślałem, że zapomnieliście tam o mnie. - po drugiej stronie połączenia słychać było wesoły głos Andreasa, dobrego przyjaciela członków Tokio Hotel.

- Mieliśmy dość napięty grafik ostatnio, ale spokojna głowa tak szybko się nas nie pozbędziesz. - starszy Kaulitz zaśmiał się do telefonu na co pozostała trójka przytaknęła.

- Co słychać w Los Angeles? Powodzi się?

- Słuchaj, własnie jesteśmy w Magdeburgu. - odparł gitarzysta spokojnym tonem głosu.

- Żartujesz sobie ze mnie?! - po drugiej stronie połączenia słychać było zdziwienie przyjaciela. - I dopiero teraz się o tym dowiaduję? No ładnie... Kiedy przyjechaliście? Trzeba będzie coś ogarnąć.

- Dzisiaj. Własnie dotarliśmy na osiedle chłopaków i zaraz spierdalamy do nas. - wytłumaczył szybko Tom oblizując jednocześnie spierzchnięte wargi.

- To luzik. Wieczorem się zgadamy na małe co nie co. Piona.  - połączenie zostało zakończone.

- Wieczorem zdzwonimy się z Andreasem. - oznajmił gitarzysta na głos po czym wyciągnął do góry ręce by rozciągnąć się nieco ziewając przy tym głośno i przeciągle. - To co jedziemy?

Bill, Tom i Yasmine pożegnali się z Gustavem i Georgiem po czym czarne BMW ruszyło w stronę małej wioski o nazwie Loitsche. Tam bowiem znajdował się rodzinny dom bliźniaków Kaulitz.





*




Samochód minął tablicę oznajmującą początek terenu zabudowanego. Loitsche mała, cicha, przytulna wioska gdzie wszyscy wszystkich znali i byli dla siebie uprzejmi. Miejscowość ta stała się znana tuż po debiucie Tokio Hotel. Niegdyś nic nie znacząca wioska, obecnie sławny na cały świat dom rodzinny bliźniaków Kaulitz. To tu dorastali i wychowywali się sławni bracia. Dzięki nim wszyscy uwierzyli, że nawet zwykły mieszkaniec małego miasteczka może stać się kimś, może zaistnieć w świecie show biznesu. Terenowe BMW zatrzymało się tuż obok wysokiego, drewnianego ogrodzenia, za którym rósł gęsty, zielony żywopłot. Bracia Kaulitz wysiedli z auta. W ich ślady poszła również niebieskooka Yasmine. Wysoki, rosły kierowca  wyjął z przestronnego bagażnika wszystkie torby i bagaże, a tuż po chwili odjechał z małym piskiem opon. Bill nacisnął klamkę od drewnianej furtki po czym pchnął ją i wszedł do środka. Za nim podążył Tom, a za nim cicho szła blondynka nie odzywając się w ogóle. Ogród należący do mamy bliźniaków był zadbany i widać w nim było kobiecą dłoń jak i pomysłowość. Wszędzie rosły kolorowe kwiatki i krzewy, a na drugim końcu tuż przy żywopłocie rosła gęsta, zielona trawa gdzie znajdowała się drewniana kilkuosobowa huśtawka i hamak przywiązany do drzew. Uwadze blondynki nie umknęło także małe oczko wodne przyozdobione trzciną gdzie pływały typowo sadzawkowe ryby. Jednorodzinny dom państwa Trumper już na pierwszy rzut oka wydawał się naprawdę przytulny i zadbany. Dwupiętrowy domek niewielkich rozmiarów pomalowany był na kolor ciepłego beżu z wyłożonymi kamieniami na rogach i załamaniach budynku. Dach natomiast był w kolorze angielskiej sadzy. Zanim doszli do frontowych, drewnianych drzwi przyozdobionych szybą witrażową z domu dosłownie wyleciała uradowana Simone. Rodzicielka wpadła w ramiona swoich synów tuląc ich do siebie mocno. Po policzkach kobiety ciurkiem spływały łzy szczęścia. 

- Matko, jak wy się zmieniliście od ostatniego przyjazdu. - odparła uradowana Simone przyglądając się intensywnie swoim synom. - Jesteście poważniejsi... No i zaokrągliliście się na twarzy, to dobrze! 

- A Ty nic się nie zmieniłaś mamo. - odparł uśmiechnięty Bill. 

Yasmine stojąc kilka kroków dalej przyglądała się całej scenie z lekkim uśmiechem na dziewczęcej twarzy. To było naprawdę wzruszające. Simone wydawała się przemiłą kobietą. Wyglądała bardzo młodo. Jak na swój wiek była szczupłą osobą. Po chwili poczuła wzrok kobiety na sobie. Zarumieniła się delikatnie.

- A ta osóbka tam to kto? - zapytała zaciekawione spoglądając to na jednego syna, to na drugiego. 

Tom gestem dłoni poprosił blondynkę aby podeszła do nich, a tuż po chwili stała ramię w ramię ze starszym z Kaulitzów. 

- To jest Yasmine mamo, moja przyjaciółka. - odparł uśmiechnięty od ucha do ucha gitarzysta. 

- Miło w końcu poznać Panią, Pani Simone. - dziewczyna wyciągnęła uprzejmie dłoń w kierunku mamy bliźniaków jednak ta spojrzała się na nią zachwycona. 

- Och, przestań. Mów mi Simone. Po prostu Simone. I chodź tu muszę Cię uściskać, już nie bądź kochanieńka taka formalna! - tuż po chwili niebieskooka legła w ciepłym uścisku Simone na co bliźniacy zaśmiali się serdecznie. 

- Mówiłem, że mama Cię polubi. - szybko skomentował Tom. 

- No kochani, koniec tych pogaduszek. - odparła Simone. - Wejdźcie do środka dopiero co zrobiłam obiad, na pewno jesteście głodni, co? 

- Jak wilk! - oznajmił Bill idąc razem z Tomem po bagaże, które zostały przy drewnianej furtce. 

- Tak myślałam. -  zaśmiała się serdecznie mama bliźniaków. - Zapraszam do stołu! Chodź dziecko pomożesz mi z naczyniami, a Oni niech wciągną te bagaże do środka. 

Po chwili Yasmine zniknęła za drzwiami rodzinnego domu Toma i Billa. Przypuszczenia dziewczyny były słuszne. Od środka mieszkanie prezentowało się naprawdę przytulnie. Przedpokój utrzymywany był w kolorystyce kremowo-beżowej, a na podłodze widniały czekoladowe płytki. Na ścianach wisiało pełno zdjęć z dzieciństwa braci Kaulitz. Simone zaprowadziła blondynkę do kuchni. To pomieszczenie było przestronne. Ściany pomalowane były na kolor zielony. Aneks kuchenny i pozostałe meble były z drewna orzechowego. Na środku kuchni stała mała wysepka, gdzie znajdowały się palniki gazowe, a z sufitu zwisały metalowe szczebelki, na których wisiały przeróżne patelnie i tego typu urządzenia. 

- Skarbie z prawej strony w szufladzie są sztućce sięgnij proszę widelce i noże, a ja zaniosę pieczeń do jadalni. 

Yasmine posłusznie wysunęła szufladę, w której znajdowały się sztućce jednak nieoczekiwanie poczuła na swojej talii męskie dłonie, które objęły ją w pasie przyciągając jej ciało do tyłu tak by oparło się o męską, wysoką sylwetkę, która należała do gitarzysty. 

- I jak? Żyjesz? - z ust mężczyzny wydobył się subtelny, zachrypnięty głos tuż przy prawym uchu niebieskookiej. 

- Taak, masz bardzo sympatyczną mamę.  - odparła lokując swoje drobne dłonie na dużych, męskich dłoniach Toma. 

- Chodź, bo zaraz zjedzą wszystko. - szepnął cicho muzyk do ucha dziewczyny po czym odsunął się zwinnie i pociągnął ją za rękę w stronę jadalni.  



Pozdrawiam gorąco,