45323928 - Pod tym numerem gadu-gadu powiadamiam o wszelkich nowościach na blogu. Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, sugestie czy skargi, śmiało piszcie.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział trzynasty


Dwa, duże, czarne samochody z minuty na minutę coraz bardziej zbliżały się do małego niemieckiego miasteczka o nazwie Magdeburg. Stamtąd pochodzili bowiem Gustav Schafer, perkusista i Georg Listing, basista Tokio Hotel. Pogoda jaka towarzyszyła młodym Niemcom była nie do zniesienia i zdecydowanie różniła się od tej w oddalonej o setki mil słonecznej Kalifornii. W Europie nie świeciło upalne, letnie słońce.  To było niemalże jak dwa różne światy. Chmury skutecznie umożliwiły promieniom słonecznym drogę, a zamiast jasności na niebie panowała szara, bura aura, która nie sprzyjała nikomu. Zachmurzenie nasilało się coraz bardziej. W każdej chwili z nieba mógł zacząć padać deszcz. Wraz z tą paskudną pogodą udzieliło się wszystkim nostalgiczne samopoczucie. Urlopowicze mieli się nijak. Duży, terenowy, samochód, który jechał po autostradzie jako pierwszy, zajmowali panowie G&G, natomiast w drugim, który jechał tuż za nim zajmowali bracia Kaulitz wraz z Yasmine. Wszyscy byli zmęczeni, a także znudzeni długą, męczącą podróżą. Bądź co bądź musieli wysiedzieć kilka godzin w samolocie, a teraz jeszcze w samochodzie. Jedyny minus podróżowania? Siedzenie przez całą drogę w jednym miejscu. Po pewnym czasie wszystko człowieka zaczyna boleć. Zmęczenie pod koniec podróży tak się dało we znaki, że cała piątka padła zasypiając niczym  jak niemowlęta.  Nie minęła chwila, a pierwsze krople deszczu pojawiły się na przyciemnianych szybach samochodów. Małe kropelki ścigały się między sobą po ciemnym szkle. Z sekundy na sekundę nowych "zawodników" pojawiało się coraz więcej i więcej, aż w końcu na niebie błysnęło migoczące światło świadczące o zbliżającej się burzy. Tak, wprost idealna pogoda na urlop... Terenowe BMW na niemieckich rejestracjach minęły tabliczkę oznajmiającą, że za kilka kilometrów pojawi się zjazd z autostrady, który prowadzi prosto do Magdeburga. Samochody zwolniły zjeżdżając na pas zjazdowy, a po chwili pożegnały się z autostradą jadąc krętą, zawiłą jednopasmówką.

- Za góra 10 minut dojedziemy do Magdeburga. - oznajmił dość postawny kierowca drugiego pojazdu zerkając jednocześnie w lusterko, w którego odbiciu widać było trzy śpiące postacie. 

- No, w końcu... - ziewnął młodszy z braci Kaulitz przeciągając się we wszystkie strony w czarnym, skórzanym fotelu pasażera.  Jego wzrok momentalnie skupił się na krajobrazie za szybą. - ...Trzeba będzie rozprostować nogi. - mruknął pod nosem po czym odwrócił się do tyłu sprawdzając czy tylko on poddał się Morfeuszowi, który zabrał go do krainy snów.  Jego oczom ukazały się dwie postacie. Mianowicie jego brat bliźniak i niedawno poznana, całkiem sympatyczna blondynka, którą od razu polubił. W gruncie rzeczy musiał przyznać, że nie sposób było dziewczyny nie lubić. Miała w sobie coś co przyciągało człowieka, a tuż po chwili można było powiedzieć jej kompletnie o wszystkim, ponieważ jasnowłosa budziła zaufanie. Uśmiechnął się pod nosem. Tom i Yasmine rozbawili go swoim widokiem. Czarnowłosy gitarzysta spał na wpół oparty o fotel i drzwi od auta. Głowę opierał o przyciemnianą szybę. Twarz muzyka miała dość komiczny wyraz bowiem mężczyzna drzemał  z otwartą  na oścież buzią od czasu do czasu pochrapując zabawnie. Jasnowłosa  natomiast opierała się o ramię gitarzysty obejmując dłońmi rękę Toma. Co jakiś czas marszczyła słodko nos. 

- Ej, gołąbeczki pobudka zaraz będziemy w domu! - krzyknął radośnie frontman zespołu sprzedając bęcka bratu w kolano, które było najbliżej niego. - Słyszysz?! Wstawaj matole...

Gitarzysta natychmiast otworzył zaspane oczy i spojrzał w stronę brata nieco zdezorientowany. Mrugnął szybko kilka razy przyglądając się bliźniakowi z nietęgą miną. Przez chwilę starał się zarejestrować co się dzieję i gdzie się znajduję.

- Co? - wydobył z siebie cichy dźwięk wyciągając dłonie do góry by rozprostować obolałe kości.

- Zaraz będziemy w Magdeburgu.

- Wreszcie. - odparł Tom. - Już mnie wszystko boli. - jęknął z niezadowolenia poprawiając się nieznacznie na skórzanym fotelu.

Niebieskooka poruszyła się niespokojnie czując jak muzyk, o którego się opierała zaczął ruszać się niewdzięcznie nie pozwalając jej tym samym spokojnie spać. Mruknęła niewyraźnie coś pod nosem po czym uchyliła wolno powieki do góry.

- Co się dzieje? Gdzie jesteśmy? Długo już jedziemy? - zadawała pytanie za pytaniem spoglądając raz na Toma, a raz na Billa.

- Za chwilę dojedziemy do Magdeburga, tam odstawiamy chłopaków, a my ruszamy do Loitsche. - odparł wesoło frontman zespołu uśmiechając się serdecznie w stronę rozespanej dziewczyny. Blondynka słuchając uważnie Billa kiwała głową.

Po paru minutach samochody zatrzymały się na jednym z kilku osiedli małego, niemieckiego miasteczka. Wszyscy pasażerowie uznali, że to jest doskonały moment na rozprostowanie nóg i przewietrzenie się... Georg wraz z Gustavem podeszli do samochodu bliźniaków Kaulitz przy którym już wszyscy stali delektując się chłodnawym podmuchem wiatru. Każdy jak na zawołanie wyciągnął małe opakowanie papierosów, a tuż po chwili muzycy zaciągali się nikotyną wdając się w małą wymianę zdań. Jedynie blondynka stała z boku rozglądając się po cichej okolicy osiedla, na którym mieszkali Georg i Gustav.

- Ktoś w ogóle powiadomił Andreasa o naszym przyjeździe? - ocknął się starszy z braci Kaulitz wypuszczając gęsty, szarawy dym przez dziurki w nosie. Jego spojrzenie wodziło po  grupce przyjaciół czekając aż któryś z nich się w końcu odezwie.

- Na mnie nie patrz. - odparł Gustav podnosząc obie dłonie w geście obrony.

- Mi zupełnie wyleciało to z głowy. - zaśmiał się Georg po czym zaciągnął się mentolowym Marlboro.

- Zadzwoń do niego teraz. - odparł błyskotliwie Bill przyglądając się czubkom swoich czarnych, sznurowanych do kolan glanów.

Gitarzysta zaciągnął się mocno kilka razy czerwonym Marlboro po czym wyrzucił niedopałka przed siebie. Wypuszczając bokiem strużkę dymu wyciągnął z obszernej kieszeni szarych dresów iPhone'a po czym wybrał numer do jasnowłosego przyjaciela.  Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Już miał nacisnąć guziczek z czerwoną słuchawką.

- No stary, już myślałem, że zapomnieliście tam o mnie. - po drugiej stronie połączenia słychać było wesoły głos Andreasa, dobrego przyjaciela członków Tokio Hotel.

- Mieliśmy dość napięty grafik ostatnio, ale spokojna głowa tak szybko się nas nie pozbędziesz. - starszy Kaulitz zaśmiał się do telefonu na co pozostała trójka przytaknęła.

- Co słychać w Los Angeles? Powodzi się?

- Słuchaj, własnie jesteśmy w Magdeburgu. - odparł gitarzysta spokojnym tonem głosu.

- Żartujesz sobie ze mnie?! - po drugiej stronie połączenia słychać było zdziwienie przyjaciela. - I dopiero teraz się o tym dowiaduję? No ładnie... Kiedy przyjechaliście? Trzeba będzie coś ogarnąć.

- Dzisiaj. Własnie dotarliśmy na osiedle chłopaków i zaraz spierdalamy do nas. - wytłumaczył szybko Tom oblizując jednocześnie spierzchnięte wargi.

- To luzik. Wieczorem się zgadamy na małe co nie co. Piona.  - połączenie zostało zakończone.

- Wieczorem zdzwonimy się z Andreasem. - oznajmił gitarzysta na głos po czym wyciągnął do góry ręce by rozciągnąć się nieco ziewając przy tym głośno i przeciągle. - To co jedziemy?

Bill, Tom i Yasmine pożegnali się z Gustavem i Georgiem po czym czarne BMW ruszyło w stronę małej wioski o nazwie Loitsche. Tam bowiem znajdował się rodzinny dom bliźniaków Kaulitz.





*




Samochód minął tablicę oznajmującą początek terenu zabudowanego. Loitsche mała, cicha, przytulna wioska gdzie wszyscy wszystkich znali i byli dla siebie uprzejmi. Miejscowość ta stała się znana tuż po debiucie Tokio Hotel. Niegdyś nic nie znacząca wioska, obecnie sławny na cały świat dom rodzinny bliźniaków Kaulitz. To tu dorastali i wychowywali się sławni bracia. Dzięki nim wszyscy uwierzyli, że nawet zwykły mieszkaniec małego miasteczka może stać się kimś, może zaistnieć w świecie show biznesu. Terenowe BMW zatrzymało się tuż obok wysokiego, drewnianego ogrodzenia, za którym rósł gęsty, zielony żywopłot. Bracia Kaulitz wysiedli z auta. W ich ślady poszła również niebieskooka Yasmine. Wysoki, rosły kierowca  wyjął z przestronnego bagażnika wszystkie torby i bagaże, a tuż po chwili odjechał z małym piskiem opon. Bill nacisnął klamkę od drewnianej furtki po czym pchnął ją i wszedł do środka. Za nim podążył Tom, a za nim cicho szła blondynka nie odzywając się w ogóle. Ogród należący do mamy bliźniaków był zadbany i widać w nim było kobiecą dłoń jak i pomysłowość. Wszędzie rosły kolorowe kwiatki i krzewy, a na drugim końcu tuż przy żywopłocie rosła gęsta, zielona trawa gdzie znajdowała się drewniana kilkuosobowa huśtawka i hamak przywiązany do drzew. Uwadze blondynki nie umknęło także małe oczko wodne przyozdobione trzciną gdzie pływały typowo sadzawkowe ryby. Jednorodzinny dom państwa Trumper już na pierwszy rzut oka wydawał się naprawdę przytulny i zadbany. Dwupiętrowy domek niewielkich rozmiarów pomalowany był na kolor ciepłego beżu z wyłożonymi kamieniami na rogach i załamaniach budynku. Dach natomiast był w kolorze angielskiej sadzy. Zanim doszli do frontowych, drewnianych drzwi przyozdobionych szybą witrażową z domu dosłownie wyleciała uradowana Simone. Rodzicielka wpadła w ramiona swoich synów tuląc ich do siebie mocno. Po policzkach kobiety ciurkiem spływały łzy szczęścia. 

- Matko, jak wy się zmieniliście od ostatniego przyjazdu. - odparła uradowana Simone przyglądając się intensywnie swoim synom. - Jesteście poważniejsi... No i zaokrągliliście się na twarzy, to dobrze! 

- A Ty nic się nie zmieniłaś mamo. - odparł uśmiechnięty Bill. 

Yasmine stojąc kilka kroków dalej przyglądała się całej scenie z lekkim uśmiechem na dziewczęcej twarzy. To było naprawdę wzruszające. Simone wydawała się przemiłą kobietą. Wyglądała bardzo młodo. Jak na swój wiek była szczupłą osobą. Po chwili poczuła wzrok kobiety na sobie. Zarumieniła się delikatnie.

- A ta osóbka tam to kto? - zapytała zaciekawione spoglądając to na jednego syna, to na drugiego. 

Tom gestem dłoni poprosił blondynkę aby podeszła do nich, a tuż po chwili stała ramię w ramię ze starszym z Kaulitzów. 

- To jest Yasmine mamo, moja przyjaciółka. - odparł uśmiechnięty od ucha do ucha gitarzysta. 

- Miło w końcu poznać Panią, Pani Simone. - dziewczyna wyciągnęła uprzejmie dłoń w kierunku mamy bliźniaków jednak ta spojrzała się na nią zachwycona. 

- Och, przestań. Mów mi Simone. Po prostu Simone. I chodź tu muszę Cię uściskać, już nie bądź kochanieńka taka formalna! - tuż po chwili niebieskooka legła w ciepłym uścisku Simone na co bliźniacy zaśmiali się serdecznie. 

- Mówiłem, że mama Cię polubi. - szybko skomentował Tom. 

- No kochani, koniec tych pogaduszek. - odparła Simone. - Wejdźcie do środka dopiero co zrobiłam obiad, na pewno jesteście głodni, co? 

- Jak wilk! - oznajmił Bill idąc razem z Tomem po bagaże, które zostały przy drewnianej furtce. 

- Tak myślałam. -  zaśmiała się serdecznie mama bliźniaków. - Zapraszam do stołu! Chodź dziecko pomożesz mi z naczyniami, a Oni niech wciągną te bagaże do środka. 

Po chwili Yasmine zniknęła za drzwiami rodzinnego domu Toma i Billa. Przypuszczenia dziewczyny były słuszne. Od środka mieszkanie prezentowało się naprawdę przytulnie. Przedpokój utrzymywany był w kolorystyce kremowo-beżowej, a na podłodze widniały czekoladowe płytki. Na ścianach wisiało pełno zdjęć z dzieciństwa braci Kaulitz. Simone zaprowadziła blondynkę do kuchni. To pomieszczenie było przestronne. Ściany pomalowane były na kolor zielony. Aneks kuchenny i pozostałe meble były z drewna orzechowego. Na środku kuchni stała mała wysepka, gdzie znajdowały się palniki gazowe, a z sufitu zwisały metalowe szczebelki, na których wisiały przeróżne patelnie i tego typu urządzenia. 

- Skarbie z prawej strony w szufladzie są sztućce sięgnij proszę widelce i noże, a ja zaniosę pieczeń do jadalni. 

Yasmine posłusznie wysunęła szufladę, w której znajdowały się sztućce jednak nieoczekiwanie poczuła na swojej talii męskie dłonie, które objęły ją w pasie przyciągając jej ciało do tyłu tak by oparło się o męską, wysoką sylwetkę, która należała do gitarzysty. 

- I jak? Żyjesz? - z ust mężczyzny wydobył się subtelny, zachrypnięty głos tuż przy prawym uchu niebieskookiej. 

- Taak, masz bardzo sympatyczną mamę.  - odparła lokując swoje drobne dłonie na dużych, męskich dłoniach Toma. 

- Chodź, bo zaraz zjedzą wszystko. - szepnął cicho muzyk do ucha dziewczyny po czym odsunął się zwinnie i pociągnął ją za rękę w stronę jadalni.  



Pozdrawiam gorąco,

11 komentarzy:

  1. jak zawsze miód dla moich oczu. swietnie opisane widoki.. ja samo czytanie o deszczu dudniącym po dachu samocodu samej zachcialo mi sie spać :D Ojj i Simone taka kochana dla Yasmine! Idelanie ;d coś czuje, że szybko się wkupi w łaski "teściowej" hahahaha :D

    pozdrawiam i z niecierpliwością wyczekuję nowej części!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się ten rozdział podobał, był taki normalny. Nie wiem dlaczego sądzisz, że jest mdły. Zwyczajne życie pokazałaś, coś dobrego. Ale kurde trochę krótki, bo nawet nie wiem kiedy się skończył, mam nadzieję, że teraz będzie szybciej następny, bo jestem ciekawa co się będzie działo w domu Kaulitzów, a do tego co będzie się działo pomiędzy Yas a Tomem :d
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję pięknie!

    Całuję,

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie że mama bliźniaków tak miło powitała Yasmine.
    Naprawdę super się czyta tego bloga, a opisy są niesamowite... też bym tak chciała.
    Bardzo podobał mi się odcinek i czekam na kolejny.. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. OŁ BEJBE! Jestem okrutnie ciekawa jak Tom będzie się zachowywał wobec Yas w domu. Bo przecież jego mama na pewno się zorientuje, że coś tu nie gra. Coś mi się wydaje, że Pan K wielki podrywacz może się hmm, zadurzyć, a raczej już się to stało ;d Naprawde straszliwie mi się podoba wszystko, aż brak mi słów ;p
    U mnie też nowa ;d
    Swoją drogą swietne jest w blogspocie to miejsce na linki, gdzie pokazuje się kiedy ktoś dodał nową część ;d Buziaki Kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, tak, taaaaaak! W końcu doczekałam się trzynastego jakże wspaniałego rozdziału! Oj, zdecydowanie warto było czekać na niego. Co prawda wiele się nie działo. Notka dość spokojna i melancholijna. Ty to potrafisz opisać wszystko co dzieje się dookoła bohatera... To jest niesamowite! To uczucie czytając odczucia bohaterów, świat, który ich otacza. Doskonała robota. Ciekawi mnie co wydarzy się w Loitsche. To miłe jak mama bliźniaków przyjęła do siebie Yasmine. Widać, że Simone jest świetną babką! Wiesz czego mi brakowało i dawno tu nie było? Hahaha, czegoś perwersyjnego, zboczonego! O taaaaak! Mam nadzieję, że wkrótce opiszesz trochę życie intymne Toma i Yas, haha. ;D

    Czekam na 14!

    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki ogromne!

    Pozdrawiam gorącooo,

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeej, ja chcę więcej. Czemu tak krótko? Strasznie szybko się czyta Twoje rozdziały i chce się ich więcej i więcej i więcej... Serio. Uwielbiam tą "parkę" - Toma i Yasmine. Świetnie się uzupełniają i pasują do siebie wizualnie jak i pod względem osobowości. ;) Ciekawi mnie co wydarzy się w Loitsche.

    OdpowiedzUsuń
  9. O jacie. Nawet nie wiesz jak genialnie to wszystko opisałaś. Niby taki zwykły, przeciętny rozdział, ale jednak... Bardzo mi się podoba :)) Z niecierpliwością będę oczekiwać następnej notki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięęęęęękuję very much! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Naprawdę prześliczny nagłówek *.* Rosie to piękna kobieta, z resztą tak samo jak Candice, którą jest tutaj Yasmine. Rozdział spodobał mi się nieco refleksyjny, ale czasem i takie są potrzebne! :) Nie mogę się doczekać aż rozwiniesz akcję w Loitsche.

    OdpowiedzUsuń