Kalifornijskie, czerwcowe słońce powoli wynurzało się zza horyzontu by powitać mieszkańców Miasta Aniołów pięknym, letnim porankiem, które tu w Ameryce było niczym z bajki. Dla wielu jednak to nic specjalnego, a tym bardziej magicznego. W jednej z dzielnic Los Angeles, Venice* przez uchylony balkon w jednym z kilkunastu małych aczkolwiek przytulnych domków jednorodzinnych wdzierał się zapach letniej, porannej bryzy. Wiatr swoim delikatnym choć stanowczym podmuchem wywiewał na zewnątrz ciężkie zasłony w kolorze kakaowym, które znajdowały się w przestronnej sypialni. Ściany tejże sypialni były w kolorze różu indyjskiego. Całe zestawienie kolorystyczne pomieszczenia było przytulne i ciepłe. Od razu na pierwszy rzut oka widać było,że cały outfit to nic innego jak dzieło kobiety. Tuż pod jedną z czterech ścian stało duże, dwuosobowe łóżko całe wykonane z ciemnych metalowych poręczy. W sypialni oprócz niemalże królewskiego łoża znajdowało się parę niezbędnych mebli wykonanych z hebanowego, ciemnego drewna.
Pomieszczenie to nie było osamotnione. Na łóżku leżała jasnowłosa dziewczyna. Odwrócona w stronę balkonu, od którego drzwiczki otworzone były na oścież spała niczym niewzruszona. Jedynie od czasu do czasu na jej opalonym ciele pojawiała się nikła gęsia skórka spowodowana zbyt silnym podmuchem oceanicznego wiatru. Na małym nocnym stoliku stał budzik, który wskazywał godzinę 08:59. Za minutę po sypialni miał rozbrzmieć się jego głośny dźwięk w zamiarze obudzenia smacznie śpiącej kobiety. Czas leciał nieubłaganie. Po pokoju rozeszła się natarczywa, znienawidzona melodia. Blondynka poruszyła się by po chwili otworzyć oczy i przywitać się z kolejnym dniem. Przetarła zaspane oczy piąstkami po czym podniosła się siadając na łóżku.
- Co dzisiaj jest? -szepnęła do siebie cichutko po czym dźwignęła się i wstała bytuż po chwili stanąć na balkonie oparta o barierkę. - Ach no tak, środa.
Nie minęło dużo czasuby w pomieszczeniu rozbrzmiał się kolejny dźwięk. Tym razem inny, lubiany. Melodia ta wydobywała się z jej iPhona, który spoczywał pod jedną z poduszek. W błyskawicznym tempie znalazła się koło łóżka po czym sięgnęła telefon. Gdy spojrzała na jego wyświetlacz uniosła do góry obie brwi ze zdziwienia. Co jak co, ale jego w tej chwili się ani trochę nie spodziewała. W końcu nie dawał znaku życia od czasu wyjazdu w kolejną trasę. To już cztery miesiące. Już, albo aż.
Tom.
Przygryzła dolną wargę po czym nacisnęła niepewnie zieloną słuchawkę.
-Yas, co tak długo? - wiecznie ta sama śpiewka. A gdzie Słonko?Kochanie? A może chociaż Skarbie? No tak, przecież zwrotów tego typu nie było w umowie, nieprawdaż Yasmine?
-Spałam. - szybko się wywinęła małym nic nie znaczącym kłamstwem. Ale jak to mówią? Kłamstwo ma bardzo krótkie nogi.
-Przecież zawsze z Ciebie ranny ptaszek. - odparł szybko przeciwstawiając się odpowiedzi jasnowłosej, która w tym samym momencie wypuściła z ust powietrze z małym świstem. Ponownie wyszła na balkon podziwiając jasne, błękitne czyste niebo lazurowymi oczami.
- Dlaczego mam wrażenie, że nie dzwonisz do mnie tylko wtedy jak coś chcesz?
- A masz teraz takie wrażenie?
- Tooom. - wypowiedziała imię gitarzysty przeciągle oraz odrobinę pretensjonalnie. Czy miała powody do pretensji? Miliony. Muzyk zaśmiał się charakterystycznie, a dziewczyna była niemal pewna, że tuż pochwili uśmiechnął się dokładnie tak jak lubiła. Pewnie, szarmancko, kokieteryjnie.
- Wzięłabyś Audi doprzeglądu? - spytał z nutką nadziei w głosie. Ten głos. Głęboki, niski, seksowny. Razem z tą chrypą, z którą wypowiadał dokładnie każde jedno słowo. - W tym tygodniu powinien go zaliczyć.
- Czy ja dobrze słyszę?- zdziwiła się. Miała prawo. Nie znała osoby, której pozwolił prowadzić swoje Audi R8. - Mam wziąć Twoje oczko w głowie do przeglądu? A... Nie może ktoś inny?
- Yas, ufam Ci. - odparł pewnie i stanowczo. To wystarczyło by poczuła się docenioną.
- Na tyle żeby powierzyćw moje ręce swoje cacko? - uniosła do góry prawą brew czekając na odpowiedź gitarzysty. Bawiło ją to wszystko aczkolwiek niespodziewała się takiego obrotu spraw. Z drugiej strony myślała, że zadzwoni w innej kwestii. Chociażby żeby zapytać czy jest zdrowa, czy dobrze jej się wiedzie, albo czy tęskni za nim.Tęskniła? Odrobinkę.
- Masz kluczę od mojego domu. Dokumenty i kluczyki od auta znajdziesz w ostatniej szufladzie w komodzie w sypialni. Tylko uważaj Yas.
- Nie bój się nie porysuję tego arcydzieła. - jasnowłosa zaśmiała się perliście. Tuż po chwili spoważniała. - Kiedy wracacie?
- Za tydzień albo dwa. Odezwę się jeszcze. Trzymaj się Yas. - połączenie zakończone.
- Ty też się trzymaj Tom. Ty też.- odparła sama do siebie po czym odłożyła iPhona naszafkę.
Westchnęła, a jej lazurowe spojrzenie po raz ostatni złączyło się z krajobrazem pięknego, letniego słońca, które z chwili na chwilę wznosiło się coraz wyżej. L.A. Baby! Jak to mówią.
Kim była dla niego? Dobre pytanie. Ich związek istniał na banalnie prostych regułach. Nikt od nikogo niczego nie wymagał. Każdy robił to, na co miał ochotę. Łączyło ich jedynie łóżko. Nic nie znaczący seks, sama przyjemność, zero zobowiązań. Proste, prawda? Oczywiście oprócz tego uważała Toma na naprawdę wspaniałego przyjaciela i vice versa. Z drugiej strony dobre żarty, nie? Przyjaciele od seksu. To jak ten film z Milą Kunis i Timberlakiem, tyle, że to jest prawdziwe, autentyczne. Zero ściemy.
Obróciła się na pięcie po czym bosymi stopami powędrowała w stronę wbudowanej w ścianę szafy. Po krótkim namyśle wyciągnęła z niej jeansowe krótkie spodenki z wysokim stanem oraz czarny bralet w fikuśne różnokolorowe zygzaki na grubych ramiączkach z przodu zapinany na czarne zaczepy. Gdy ubrana stała przed dużym lustrem zaczesała włosy w wysoki koński ciasny ogon po czym z uśmiechem na twarzy chwyciła telefon i zeszła na dół. Tam przyszykowała sobie letnie, lekkie i strawne śniadanie, które składało się z świeżego owocowego koktajlu oraz dwóch tostów, na których leżała zielona sałata oraz pomidor. Yasmine nie miała bzika na punkcie diet. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu lubiła zdrowo się odżywiać i zawsze pamiętała żeby jeść dużo owoców gdyż to w nich jest masa potrzebnych organizmowi witamin. Kiedyś Tom jej powiedział, że przez jej nawyki żywieniowe codziennie rano musi wypić owocowy koktajl, bo bez tego ani rusz. Doskonale pamiętała jak się wtedy perliście zaśmiała, a on posłał jej serdeczny, szarmancki uśmiech.
g o d z i n ę p ó ź n i e j
Pacyfic Palisades**. Zatrzymała się w miejscu poczym odwróciła się w stronę dużej, fikuśnej posiadłości. Otak, budowla sprawiała piorunujące wrażenie. Yas, od momentu, w którym poznała gitarzystę uświadomiła sobie, że mężczyzna lubi zwracać na siebie uwagę. Dom, który stał tuż przed nią byłtego doskonałym przykładem, choć jednym z wielu. Z małej torebeczki wyjęła klucze, które niegdyś podarował jej Kaulitz poczym otworzyła metalową bramę. Nigdy nie czuła się skrępowana wjego domu, tak samo jak i przy nim. Otworzyła główne drzwi po czym weszła do środka zupełnie jak by była u siebie. Przypominając sobie wskazówki muzyka weszła po schodach na samą górę gdzie znajdowała się jego sypialnia po czym uchyliła ciemne, drewniane drzwi, za którymi znajdowała się twierdza mężczyzny. Stanęła przed małą szafką, o której mówił po czym wyjęła z niej dokumenty jak i klucze od samochodu. Nie minęło pięć minut, a jasnowłosa jednym guziczkiem otworzyła garaż tuż obok gmachu. Jej oczom ukazała się perełka Toma. Ukochane Audi, którym dzisiaj mała się zająć. Wiele razy nim jeździła, jednak zawsze jako wierny pasażer. Nie raz miała przyjemność na własnej skórze przekonać się jak szybko ta bestia potrafi jeździć. Nie raz jazda tym samochodem doprowadziła ją do dreszczy, a za pierwszym razem i do przysłowiowej palpitacji serca. Zawsze podziwiała Toma jak zwielkim zamiłowaniem prowadził to auto. Nigdy się nie bał. Jeździł pewnie. Szybko. Niczym zawodowiec.
Małym pilocikiem otworzyła drzwiczki od samochodu po czym usiadła za jego kierownicą. Na sąsiednim siedzeniu pasażera ulokowała torebeczkę. Przepisowo zapięła pas bezpieczeństwa po czym włożyła kluczyki do stacyjki i przekręciła raz, silnik zabuczał. Przekręciła drugi, silnik ryknął na pełnych obrotach odpalając się. Chwyciław obie dłonie czarną, skórzaną kierownicę po czym wstrzymała powietrze i przymknęła powieki.
-No Yas, dasz sobie radę. - niebieskooka pocieszyła się w duchu poczym chwyciła w prawą dłoń gałkę od skrzyni biegu i wcisnęła wsteczny. Patrząc w lusterko uważnie i pomału wyjechała z garażu, zostawiając obok, samego Cadillaca Escalade, drugie oczko w głowieToma.
Gdy już wyjechała na ulicę wcisnęła pedał gazu, a samochód ruszył ze świstem pozostawiając za sobą jedynie opadający na asfalt kurz.
*
- Kaulitz, przestań chodzić w kółko jakbyś robaki miał w dupie! - uniósł się zdenerwowany basista, który miał już po dziurki w nosie przyjaciela, który od dobrej godziny nic tylko chodził w tą i we wtą po hotelowym apartamencie.
- Kazałem Yasmine wziąć Audi na przegląd. - odparł Tom na co wszyscy zgromadzeni w pokoju wytrzeszczyli ze zdziwienia oczy.
- Ta Yasmine w takim razie musi być naprawdę niezła skoro pozwoliłeś jej na to. -zawtórował rozbawiony Gustav bawiąc się non stop pałeczkami odperkusji.
- Jest niezła. - zgodził się gitarzysta uśmiechając się cwaniacko jednocześnie pocierając dłonią brodę, na której widniał trzy dniowy, męski zarost.
- To w końcu co Cię znią łączy?
- Czysty seks. - zaśmiał się starszy Kaulitz. - A tak poza tym to przyjaźń. - dodał szybko po czym kiwnął w stronę Georga, który wyjmował z małej przenośnej lodówki Red Bulla. Tuż po chwili i Tom trzymał w dłoniach energetyzujący napój.
- Ty się Kaulitz nigdynie zmienisz, co?
- Ani mi się śni.
Po pokoju rozniósł się jak echo śmiech czwórki przyjaciół, którzy sobie nawzajem wtórowali wesoło.
*autentycznanazwa jednej z dzielnic LA znajdująca się w regionie Westside.
**nadbrzeżna dzielnica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz